niedziela, 17 kwietnia 2011

"Synu, to wszystko kiedyś będzie twoje". Żydom gratulujemy lobbingu.


Tygodnik "Angora", w przedostatnim numerze na okładce umieścił dwóch Żydów stojących przed Pałacem Kultury i Nauki. W "chmurce" napisano: "Synu, to wszystko kiedyś będzie twoje". A artykułowi, który w ten sposób zilustrowano nadano tytuł: "Co jeszcze mamy oddać Żydom?".

W nadtytule artykułu widnieje ponadto wzmianka, iż żądania Żydów sięgają już 60 miliardów dolarów. Redaktor naczelny Angory Paweł Woldan widzi w ilustracji jedynie rysunek satyryczny. Zgoła inaczej, jak zazwyczaj w tego typu sytuacjach, do sprawy podeszły środowiska żydowskie. Stowarzyszenie Przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczpospolita" zawiadomi prokuraturę o nawoływaniu do nienawiści na tle rasowym i narodowościowym. Zapowiada także pozew cywilny przeciwko wydawcy. Sprawa poruszyła też, a jakżeby inaczej, Żydów w Stanach Zjednoczonych. Głos w sprawie zabrała licząca się organizacja żydowska, zwana Ligą Przeciw Zniesławieniom (The Anti-Defamation League - ADL), twierdząc, że Angora wskrzesza ohydne antysemickie stereotypy. O okładce głośno także w samym Izraelu. Tam o sprawie rozpisuje się poczytny dziennik „Maariv”, który poświęcony sprawie artykuł zatytułował "Nienawiść Warszawy". Eli Barbur, pracujący w Izraelu dziennikarz, zwraca uwagę, że nie chodzi tu niszowe pisemka Leszka Bubla, ale o tygodnik o 400-tysięcznym nakładzie. Niektórzy w swych opiniach posuwają się jeszcze dalej: "Angora" jest dostępna także w USA. - Premier Donald Tusk, w imieniu polskiego rządu, powinien niezwłocznie potępić ten pozbawiony smaku i wrażliwości komunikat nienawiści eksponowany na okładce "Angory", inspirowany stereotypami i prowokujący czytelników pisma do antysemityzmu - uważa prof. Michael Szporer, którego cytuje portal informacjeusa.com

Sprawa reprywatyzacji powraca po raz kolejny w przeciągu kilku tygodni. Warto tu przypomnieć sprawę niedawnych zdecydowanych wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji w sprawie spowolnienie procesu restytucji mienia żydowskiego w Polsce. Lobby Żydowskie nie po raz pierwszy bardzo skutecznie zadbało o swoje interesy. Do sprawy bardzo jednoznacznie odniósł się minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski, twierdząc:

"Jeśli Stany Zjednoczone chciały coś zrobić dla polskich Żydów, to dobrym momentem były lata 1943-44, gdy większość z nich jeszcze żyła i gdy ustami Jana Karskiego Polska o to błagała; teraz ta interwencja jest cokolwiek spóźniona."

Premier Donald Tusk poinformował, że ze względu na sytuacje ekonomiczną, Polska nie może sobie teraz pozwolić na wypłatę wielomilionowych rekompensat. Szykowane od 2008 roku przez rząd przepisy zakładały, że Skarb Państwa wyasygnuje na rekompensaty dla nich 20 procent rzeczywistej wartości zagrabionego majątku.

Dla laików zastanawiające w całej sprawie restytucji mienia mogą być kwestia: jak to możliwe, że państwo polskie ponosi odpowiedzialność za mienie, które stracili Żydzi, Niemcy, ale także obywatele polscy – Zabużanie, których mienie znalazło się na terytorium dzisiejszej Ukrainy? Nasuwa się także pytanie czy Polskę na obecnym etapie rozwoju cywilacyjno-ekonomicznego stać na zaspokojenie wielomiliardowych żądań?

2 komentarze:

  1. Ja chciałbym się odnieść tutaj nie tyle do tekstu czy całej sprawy odnośnie żądań Żydowskich co do okładki.
    Patrząc na tę sprawę jak i wiele podobnych o znieważenie, obrazę mam wrażenie iż my Polacy powinniśmy się pisać z małej litery. Uważamy się za dumnych szczycimy się naszą narodowością niestety kiedy dochodzi co do czego to podnosimy straszny krzyk. Na zachodzie dość często pojawiają się kąśliwe obrazki, zdjęcia a nikt tam nawet głosu nie podnosi. Mam po prostu wrażenie iż mu nie dorośliśmy jeszcze do tego by patrzeć na siebie z pewnym dystansem, przymrużeniem oka. Jest to smutne ale niestety prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko się to zdarza, ale zgadzam się z Tobą Grzesiu w dużej mierze - Polacy są niezwykle przewrażliwieni na tego typu zachowania.
    Do tego dochodzi jeszcze kwestia przepisów - w tym niemalże ewenementu na skalę europejską, tj. przepisów o obrazie uczuć religijnych, pod co można podciągnąć niemal wszystko - od "gorszącego" filmu, przez wykorzystanie np. motywu związanego z chrześcijaństwem (choć nie tylko przecież) w obrazie, wystawie instalacji (tutaj casus wystawy z genitaliami na krzyżu, dodajmy - krzyżu RÓWNORAMIENNYM, który nie jest symbolem katolickim przecież, ale to niczego nie zmieniło), a kończąc na jakichś manifestacjach w pobliżu kościoła czy "niegodnych" pomników w nieodpowiednich miejscach.
    Przepis jest do likwidacji, tym bardziej, że "obraza" jest poczuciem bardzo subiektywnym, więc przepis jest notorycznie nadużywany - ważne jest udowodnienie, że mnie to "obraża", a nie to, czy intencją twórcy/autora było obrażanie, co powinno być istotne.
    Tyle ode mnie.

    OdpowiedzUsuń

Ten wpis czeka na Twój komentarz.