czwartek, 31 marca 2011

Koszyk Palikota



Na zakupy marsz!!!

Wszyscy pamiętamy wydarzenia sprzed kilku dni kiedy to prezes PiS Jarosław Kaczyński wybrał się do osiedlowego sklepiku na zakupy. O tym jak wiele kontrowersji i jak duże zainteresowanie odniósł ten incydent świadczy chociażby liczba waszych wpisów na tym blogu. Nikt jednak nie spodziewał się, że w ślad za Kaczyńskim na zakupy wybiorą się kolejni. Mowa tu o Januszu Palikocie, który po spotkaniu ze studentami krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, zorganizował przed jego budynkiem konferencję prasową, podczas której zaprezentował swój koszyk zakupów.

Lista zakupów

Palikot jak zwykle musiał odstawić niezłe show, dlatego w jego koszyku w odróżnieniu od koszyka Kaczyńskiego zamiast mąki, kurczaka czy cukru znalazło się tanie wino, prezerwatywy oraz krzyż. To na tym przykładzie chciał pokazać podwyżki cen. Powiedział on, że za rządów Tuska i Pawlaka prezerwatywa oraz wino zdrożały około 30 %. W roku 2007 prezerwatywa kosztowała 2 zł,a obecnie kosztuje 2,5 zł, natomiast wino kosztowało 3,30 zł, a teraz kosztuje 4,5 zł. Dodał, że jedyną rzeczą, która nie zdrożała jest drewniany krzyż, a jak wiadomo drewno także podrożało. Co chciał tym zasugerować? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam każdemu z was…

Czy on nas obraża?

Palikot cytuję powiedział :„ Prezentuję trzy bardzo ważne rzeczy w życiu każdego Polaka: tanie wino, prezerwatywy i krzyż.” Przepraszam bardzo, ale na jakiej podstawie twierdzi, że w życiu jeszcze raz podkreślam każdego Polaka to są bardzo ważne rzeczy. Czy Palikot nie zna bardziej wysublimowanego sposobu antykoncepcji od prezerwatywy? Czy Polacy nie pijają szlachetnych trunków? Ile procent społeczeństwa pytam spożywa tanie wina za 4,5 zł? I czy Ci, którzy spożywają to tanie wino myślą o prezerwatywach i krzyżu? Chyba wtedy jak już z niemocy swej leżą w krzakach krzyżem i nie mogą się podnieść. Uważam, że upodlającym jest takie zezwierzęcenie człowieka. Może picie i seks są podstawowymi potrzebami człowieka, ale większość z nas ma także potrzeby wyższej kategorii (piramida Maslowa) i tanie wina do nich nie należą. Krzyż? A ten jakie ma znaczenie, ile krzyży kupuje człowiek w ciągu miesiąca, roku czy nawet całego życia? W związku z czym jeżeli Palikot chciał ośmieszyć Kaczyńskiego, to przy okazji ośmieszył większość społeczeństwa wskazują ich listę potrzebnych rzeczy, a co za tym idzie ich priorytetów.

Będzie głośno?

Najczęściej wtedy gdy Palikot w mediach, wtedy też niezły ambaras wywołany jego osobą wśród opinii publicznej. Palikotowi jak każdemu politykowi media i dziennikarze poświęcają raz mniej raz więcej uwagi, ale zawsze gdy się już nim zainteresują to jest kontrowersyjnie. W ostatnich tygodniach nie mówiono o nim za wiele, ale i w związku z tym uspokajał on krakowskich studentów i zapewniał, że w każdej chwili może znowu być postacią z pierwszych stron gazet. Palikot : „Nie bójcie się państwo o moją nieobecność w mediach. W jeden dzień jestem w stanie wrócić na czołówki gazet.”

Polityczny trup?

Podczas spotkania studenci zwrócili uwagę na niskie notowania Ruchu Poparcia, ale i w tym aspekcie Palikot wykazał brak obaw. Powiedział, że nie jest on politycznym trupem oraz że jego ugrupowanie może zdobyć 8-11%, a nawet wygrać wybory… w nowym rządzie widzi Magdalenę Środę i Kazimierza Kutza, a poparcia szuka u takich celebrytów jak Robert Leszczyński i Irek Bielennik. Ale czy to wystarczy? Czy ta pewność siebie nie jest odrobinę, a nawet większą odrobinę za duża?

środa, 30 marca 2011

Do gnoju nie do boju- polski futbol w obliczu chuligaństwa


Ostatnimi dniami marca polska piłka znalazła się na zakręcie. Nie chodzi tutaj o poziom jaki prezentują nasi piłkarze ale kibiców. Na rok przed wielką imprezą jaką jest Euro 2012 kwestia bezpieczeństwa na stadionach pozostaje nierozstrzygnięta. Czy grozi nam wielka kompromitacja na cały świat? Areny Mistrzostw Europy staną się "Młynem" i "Żyletą"? Kowalski z Szewczenką nie pójdą na mecz w obawie nad bezpieczeństwem imprezy?

Legia to stara ku#$%, mamy tradycję jeb#@# policję

Problem związany z pseudokibicami nie jest dzisiejszy. Temat ten jest cyklicznie podejmowany. Niestety do tej pory nie rozwiązano problemu, który zniechęca ludzi do pójścia na mecz. Podobno mecze reprezentacji są w miarę spokojne jeżeli chodzi o bezpieczeństwo i atmosferę panująca na stadionie. Tą tezę dobitnie obalił mecz Polski z Litwą w Kownie. Litewska policja zatrzymała 60 pseudokibiców,którzy zakłócali porządek na stadionie. Przebieg meczu zamiast na murawie odbył się na trybunach. Bójki z miejscową policją, demolowanie stadionu, wygłaszanie niecenzuralnych słów to nieliczne z wybryków dokonanych przez kiboli.

Paradoksalnie za takie incydenty naszym pseudokibicom jak zawsze wszystko uchodzi na sucho. Być może na Litwie takowe zachowania to rzadkość jak w Polsce równe drogi. Niemniej "ambasadorowie'' naszego kraju pozostali bezkarni w tej kwestii. Rozróba odbiła się echem w samej centrali europejskiego futbolu czyli UEFA. Dyrektor Euro 2012 z ramienia UEFA Martin Kallen w ostrych słowach skrytykował postawę polskich kibiców. Zaapelował również polski rząd o skuteczną interwencję.

Operacja "Stajnia Augiasza"

Problem ten trzeba natychmiast rozwiązać. W przeciwnym razie grozi nam upokorzenie na cały świat. Rzym, Kryw a nawet Parzęczew na własne oczy ujrzą marazm polskiej rzeczywistości.Konsekwencje tych sytuacji zapłaci cały naród. Stereotyp kraju barbarzyńców uczepi się naszych obywateli jak rzep psiego ogona. PZPN oraz polski rząd powinien nad tym problemem poważnie się zastanowić. Co więcej w tej grze wyuczone regułki typu"...rząd przypatrzy się sprawie" na nic się nie zdadzą. Państwo będzie dumać a kibole dalej będą rozrabiać. Pomysł ministra Kwiatkowskiego o natychmiastowym sądzeniu chuliganów na stadionie to bzdura. Dowodem jest wypowiedz byłego zastępcy prokuratora Generalnego Kazimierza Olejnika w ''Gazecie Wyborczej" z dnia 4 kwietnia 2011 roku:

"...Jakie jest pańskie zdanie o pomyśle ministra Kwiatkowskiego, który chce sądzić chuliganów od razu na stadionie?

Trochę się pan minister zagalopował, to jest rozwiązanie sprzeczne z prawem.Sędzia to nie hydraulik,żeby go wzywać na telefon do naprawienia szkody".

Trudno się z panem prokuratorem nie zgodzić. Będzie to kolejna szopka i udowodnienie światu,że Polacy nadają się nie do piłki ale do cyrku.

Jak widać każda strona nakręca się nawzajem a problem dalej jest nierozwiązany. Moim zdaniem brak żelaznej konsekwencji w egzekwowaniu przestrzegania prawa będzie sprzyjał chuliganerii.

Nie otworzysz drzwi dopóki nie otworzysz zasuw

Jednym sposobem i taki przyjął się w innych krajach są surowe kary. W Anglii nikt nie pomyśli o wejściu na murawę czy rzucaniu wszelkiego świństwa,które ma "upiększyć" imprezę(petardy ,race). Co więcej tam kije baseballowe służą do gry w baseball a nie w głowę. Niestety jak już wcześniej wspomniałem w Anglii trzeba było zamordyzmu,żeby unicestwić stadionowych bandytów. W Polsce tej konsekwencji karania za łamanie prawa nie ma. Czas mija. Jeżeli dajemy ludziom chleb PO 5 złotych to niech igrzyska będą adekwatne do ceny jaką ludzie ponoszą.Polska potrzebuje cudu na stadionach. Niech gospodarze tego kraju zajmą się tą ważna sprawą. Dla naszego dobra i bezpieczeństwa. By żyło się lepiej. Wszystkim!





poniedziałek, 28 marca 2011

Ósmy dzień tygodnia!


BIEDRONKA

Niewątpliwie najbardziej medialnym wydarzeniem zeszłego tygodnia była wizyta Jarosława Kaczyńskiego w osiedlowym sklepie. Prezes PiS ruszył na zakupy (wraz z całą ekipą dziennikarzy) pragnąc obnażyć politykę rządową Donalda Tuska, która odpowiedzialna jest za wzrost cen żywności. Pomijając subiektywne opinie gdzie kupują ludzie bogaci, a gdzie ci mniej majętni oraz faktyczne czynniki wzrostu cen, warto przyjrzeć się samemu pomysłowi jak i jego realizacji. Jeżeli sam koncept był celny i miał szansę obniżyć „słupki” sondażowe PO, to realizacja pozostawiła dużo do życzenia. Nie do końca trafny wybór sklepu oraz niefortunne słowa Kaczyńskiego na temat statusu finansowego osób kupujących w Biedronce, przemieniły wygrany z góry happening w porażkę. Sytuacja ta obnażyła równocześnie nieciekawą sytuację PiS-u po odejściu z ugrupowania speców od marketingu politycznego, Adama Bielana czy Michała Kamińskiego, którzy pilnowali aby nie dochodziło do tego typu spontanicznych wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego. Może należałoby zorganizować casting na nowego „gafowego”?


WAGAROWICZE

Poniedziałkowy Super Express donosi nam, którzy posłowie najczęściej opuszczają głosowania sejmowe. W pierwszej trójce znalazł się Grzegorz Napieralski, który opuścił aż 3128 na 6800 głosowań. Szefa SLD wyprzedzili jedynie, pochodząca z tej samej partii Anita Błochowiak (3491) oraz Jan Bury z PiS-u (3860). Nie ma co się dziwić Napieralskiemu, PR jest bardzo czasochłonnym zajęciem.

RANKING ZAUFANIA

Bronisław Komorowski utrzymuje pozycję lidera rankingu zaufania – wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez CBOS. Prawie 70 procent badanych ufa prezydentowi i nie ma nic dziwnego w tej tendencji, gdyż Polacy zawsze wysoko cenili sprawowanie funkcji głowy państwa. Ciekawszym zjawiskiem jest utrzymanie się na drugim miejscu Grzegorza Napieralskiego, na którego głosowało 53% respondentów (ex aequo z Radosławem Sikorskim) oraz uzyskanie trzeciego miejsca przez Ryszarda Kalisza (49%, ex aequo z Donaldem Tuskiem). Zaskoczeniem dla komentatorów jest wysoka pozycja szefa SLD, który nie zajmował nigdy wcześniej ważnego publicznego stanowiska oraz rzadko pojawiającego się w ostatnim czasie w mediach posła Kalisza. Czyżby Polacy ufali bardziej tym, którzy mniej robią?

ŚNIADANIE MISTRZÓW?

Jak zacząłbym się bać w rozmowie z tymi, którzy mają mnie dosyć, to musiałbym podać się do dymisji - powiedział Donald Tusk w programie Marcina Mellera. Drugie śniadanie mistrzów. Premier w ramach akcji „nawracania” celebrytów, rozmawiał w TVN24 z redaktorem Playboya oraz z artystami: Pawłem Kukizem, Tomaszem Lipińskim i Zbigniewem Hołdysem, którzy we wcześniejszym czasie okazali rozczarowanie rządami PO. Rzeczywiście, premier się nie boi się konfrontacji, z których w większości przypadków wychodzi zwycięsko. Nie inaczej było i tym razem, gdzie Donald Tusk nie miał silnych przeciwników. Celebryci pytali o rzeczy tak podstawowe, na które premier odpowiedziałby obudzony w środku nocy bez mrugnięcia okiem. Słowa Pawła Kukiza są najlepszym spuentowaniem całego spotkania: Ja pana po prostu lubię. I to jest mój problem. Chyba jest to problem większości Polaków.

KĄCIK CYTATÓW

Miniony tydzień był niezwykle obfity w ciekawe wypowiedzi naszych polityków (w przeciwieństwie do tych merytorycznych). Oto kilka wybranych cytatów, które nie wymagają komentarza.

Oczywiście moglibyśmy iść do "Biedronki", ale "Biedronka" to jest jednak sklep dla najbiedniejszych – rzekł Jarosław Kaczyński podczas zakupów w osiedlowym sklepie.

Żarty się skończyły, będziemy szukali wszystkich metod, aby ceny nie były efektem takiej wulgarnej spekulacji –powiedział premier Donald Tusk odnosząc się do wzrostu cen żywności.

Adam Bielan wziął pod pachę stronę internetową PJN. Dwa miesiące temu Adam zniknął z kodami – Joanna Kluzik-Rostkowska wyjaśniając sprawę wykluczenia eurodeputowanego Adama Bielana z PJN.

Piątkowe serwisy prasowe podały informację o odwołaniu wizyty premiera Tuska w Londynie. Bo namowy premiera Camerona do pozostania w świecie wartości świata zachodniego mogły być dla naszego pieszczocha krępujące.

Ostatni cytat nie bezcelowo został pozostawiony bez podpisu. Oto zadanie dla was, jak myślicie, kto określił naszego premiera mianem pieszczocha?

niedziela, 27 marca 2011

Co z tymi Niemcami?


W ubiegłą niedzielę (20.03) odbyły się wybory do Landtagu w Saksonii-Anhalt. Angela Merkel może odetchnąć, gdyż wszystko wskazuje na to, iż właśnie chadecka partia CDU będzie rządzić po zawiązaniu koalicji z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD). Oto jak przedstawiają się wyniki, które zostały opublikowane 21 marca:

CDU – 32,9 proc.

Lewica – 23,3 proc.

SPD – 21,7 proc.

Zieloni – 6.8 proc.

NPD – 4,7 proc.

FDP – 4 proc.

Nie chodzi mi jednak o ugrupowania, które znalazły się na szczycie tej listy, lecz o te na jej końcu. Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD) osiągnęła 4,7 proc., co prawda nie przekroczyła progu wyborczego, ale powinniśmy się zastanowić, co znaczy ten wynik. Zdobyli więcej niż współrządząca FDP! Neofaszystom zabrakło jedynie 4 tys. głosów, aby wejść do niemieckiego parlamentu. Swoich reprezentantów mają już w Saksonii i Meklemburgii-Przedpomorzu.


Kim oni są?

Narodowodemokratyczna Partia Niemiec to partia o programie nacjonalistycznym. Kontynuuje myśl Niemieckiej Partii Rzeszy. Została założona 28 listopada 1964 roku. Według Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji partia liczy około 9 tys. członków (po wchłonięciu Niemieckiej Unii Ludowej – DVU). Na ich czele stoi Udo Voigt niemiecki politolog i były oficer Luftwaffe. To dzięki jego działalności partia nabrała świeżości i energii oraz nakierowana zastała na bardziej narodowo-socjalistyczne tory.

Czego chcą?

W programie ugrupowania odnajdziemy wyraz sprzeciwu wobec gospodarki rynkowej. Dowiemy się również, iż NPD uważa, że USA to kolos na glinianych nogach, którego rząd niemiecki nie powinien wspierać, a wręcz powinien zwrócić się w stronę Chin i Rosji. Odnalezienie poparcia u tych potęg dałoby narodowi niemieckiemu szanse na odzyskanie suwerenności odebranej przez Brukselę. Niemieccy podatnicy nie powinni dłużej utrzymywać innych obywateli w ramach Unii Europejskiej, dlatego między innymi rząd powinien pożegnać się z Unią. Czego jeszcze chcą neofaszyści? Wydalenia obcych narodowości poza granice niemieckie: „Niemcy są krajem Niemców i ojczyzną naszego narodu”. W ich kraju praca ma być dla ich rodaków, w ten sposób chcą walczyć z bezrobociem. Utrzymują również, iż ich państwo nie znajduje się w pełni w swoich granicach. Żądają rewizji traktatów, które zawarte zostały po II wojnie światowej. Voigt chce, aby dawne ziemie niemieckie powróciły do Niemiec, ma tu ma myśli: Śląsk, Gdańsk, Wrocław, Warmię i Mazury.

Jak zdobywają poparcie?

Stawiają zarówno na stare sprawdzone metody, jak i na nowości. Starają się iść z duchem czasu. Tym co z pewnością trafia do przeciętnego wyborcy są populistyczne hasła, głoszące rozpoczęcie radykalnej polityki anyimigracyjnej, co przyczyni się do zmniejszenia bezrobocia i poprawienia losu obywatela niemieckiego. Do ludzi młodych docierają m.in. przez facebooka. W styczniu posiadali 4,6 tys. fanów.

Narodowodemokratyczna Partia Niemiec znalazła również inny sposób, aby dotrzeć do wyborców. 9 maja rusza w Niemczech spis powszechny. W związku z tym twarze partii namawiają zwolenników, aby zgłaszali się do pracy jako ankieterzy. Taka działalność pomoże im w niedalekiej przyszłości celniej sformułować program wyborczy, zyskać poparcie i przybliżyć do uzyskania celu jakim jest zdobycie władzy.

I co dalej…

W Saksonii-Anhalt prawie się udało. Przedstawiciele partii uważają, iż nieprzekroczenie progu wyborczego było spowodowane awarią elektrowni w Japonii, przez co spora część ludzi oddała głos na Zielonych. Zdaniem specjalistów przyczynił się do tego przynajmniej jeszcze jeden szczegół: przed wyborami wyszło na jaw, że jeden z działaczy NPD prowadził w Internecie sprzedaż Mein Kampf.

Pomijając jednak te tłumaczenia, skupmy się na faktach. Na NPD głosowali zwłaszcza ludzie młodzi, 15 proc. stanowili mężczyźni do 30 roku życia! A kto stanowi przyszłość jakiegokolwiek narodu jeśli nie jego młodzi obywatele? Wybierają ich również ci bez perspektyw. Zatrważają jednak nie tylko badania ukazujące elektorat neofaszystów, ale i te, które przeprowadziła Fundacja Friedricha Eberta, z których dowiadujemy się, że: 13,2 proc Niemców uważa, że w kraju przydałby się nowy Führer, 10,7 proc. badanych sądzi, że gdyby nie zagłada Żydów, Hitler byłby postrzegany jako wielki wódz, 8,8 proc. utrzymuje, iż w niektórych warunkach dyktatura jest lepsza niż demokracja. Czy te wyniki nie są alarmujące?

Intrygujące jest dla mnie, jak sytuacja będzie się rozwijać. Czy w kolejnych wyborach NPD zyska większe poparcie, czy może fala opadnie? Czy uda im się pozyskać nowych wyborców? Odpowiedzi na te pytania nadejdą z czasem.


Wpis powstał m.in. na podstawie artykułu Filipa Gańczaka Sieg heil! Lubię to, który został opublikowany w „Newsweek” 4/2011 oraz dzięki artykułowi Chadecy utrzymali Saksonię – Anhalt, który pojawił się na stronie www.tvn24.pl 21 marca 2011 roku.

sobota, 26 marca 2011

SYNDROM WIĘKSZEGO MŁOTKA czyli walmy aż do skutku


Zdarza się, że nie osiągamy zamierzonego celu podczas pierwszego podejścia. Zdarza się. Nie maco się zrażać. Zastosować można prostą metodę – uderzyć jeszcze mocniej, aż do skutku.

W momencie gdy komunikacja, rozmowa, dyskusja, negocjacje nie spełniają oczekiwań – mówi się głośniej! donioślej!! bądź krzyczy przez megafon!!! W Polsce syndrom większego młotka przejawia się wyraziście podczas protestów ulicznych, blokad dróg, bojkotów, okupacji budynków, głodówek personelu.

Efektywna polityka jest określana w literaturze przedmiotu jako osiąganie dojrzałego kompromisu. Wydawało by się, że nie ma tam miejsca na tupanie nogą. Gdy mówimy „wszystko albo nic” często pozostaje nam wzgardzone „nic”. Prowadzenie polityki pod sztandarem „wygrana za wszelką cenę” jest działaniem krótkofalowym, prowadzącym do negatywnego sprzężna zwrotnego.

Innym aspektem, w którym przejawia się młotkomania, jest wykrzykiwanie w eter swojej prawdy absolutnej. Tak jakby ten, kto występuje w największej ilości programów publicystycznych i zajmuje najwięcej czasu antenowego, miał wyłączność na rację. Nieraz można jednak odnieść takie wrażenie, że samo istnienie w mediach gwarantuje uwagę opinii publicznej.

Warto jednak pamiętać, że w dzisiejszym szumie medialnym i dżungli informacji bardziej cenimy przewodników, którzy podpowiadają jak uporządkować wydarzenia i umieścić je w odpowiednim kontekście. Szanujemy tych, którzy pomagają nam zrozumieć a nie narzucają co mamy myśleć.

Zacznijmy więc prowadzić efektywną politykę odkładając młotki. Przestańmy walić głową w mór i poszukajmy w nim furtki.

piątek, 25 marca 2011

Absurdalnie absurdalny absurd, czyli o Polsce, kraju absurdów (EPIZOD 2)


Na początku pragnę poinformować, że ów post jest kontynuacją mego artykułu z dnia 16 marca 2011 roku pod tytułem "Polska - kraj absurdu". Zalecam więc czytanie zacząć od tamtego właśnie wpisu, by mieć pewną chronologię i ciągłość; ot – by pewne wątki nie umknęły.


Kolejna runda - runda 3

Wczoraj (tj. 23 marca) w skrzynce pocztowej znalazłem awizo. Odebrałem dziś korespondencję z urzędu pocztowego. Oto dostałem upragnioną odpowiedź - list od Rzecznika Praw Obywatelskich. Przypomnę, że chodzi o kwestię prawa meldunkowego i jak ono się ma do wydawania chociażby dokumentów. Sprawę już szerzej naświetliłem w poprzednim artykule, dlatego nie będę się tu na ten temat rozwodził. Po krótce tylko przywołam, iż chodzi głownie o problem meldunku osób, które nie mają gdzie się zameldować. Dajmy na to świeżo po studiach wynajmuję mieszkanie, właściciel nie chce mnie zameldować (nawet tymczasowo – bo nie musi i może się przecież bać, że mu numer wywinę) a ja już nie chcę być zameldowany tam, gdzie byłem wcześniej (np. u rodziców, krewnych, rodziny). Co wtedy? Co na to Rzecznik? Oczywiście z listu, którego 3/4 to ogólnikowe i ugrzecznione opisywanie przepisów prawa można wyciągnąć pewne krótkie wnioski i to w zasadzie jest jedyne, co w ów liście konkretne. Mianowicie zgodnie z prawem meldunkowym obowiązującym w RP muszę zameldować się jeżeli gdzieś przebywam więcej niż 3 dni. Mam taki obowiązek, a osoba która jest właścicielem danego lokum powinna to zrobić. Nie można jej jednak do tego zmusić. Możliwe jest więc, tak jak przedstawiłem w hipotetycznej sytuacji, że nie będę miał się gdzie i jak zameldować, jednocześnie mając z pełnym powodzeniem gdzie mieszkać. Mam na myśli to, iż fakt, że nie mam się gdzie zameldować nie musi oznaczać, że jestem bezdomnym. Tak więc gdyby ten obowiązek meldunkowy faktycznie znieść, a adres zameldowania zmienić na adres zamieszkania mogłoby być łatwiej, przejrzyściej i całkiem przyjemnie. Trzeba poczekać do roku 2014 i zobaczyć czy zapowiedziane i obiecywane nam już od 2008 roku przez Donalda T. zmiany zostaną w końcu wprowadzone.


Druga strona medalu, czyli runda 4

Tak, medal ma zawsze dwie strony. Tak samo odpowiedź Rzecznika. Mimo, iż według litery prawa powinniśmy się meldować i wymeldowywać nawet jadąc na kolonię, biwak, wakacje, czy do sanatorium, o ile przebywamy tam więcej niż 3 dni (nie wiem jak ma się to np. do pobytu w szpitalu?), to z drugiej strony każdy pełnoletni obywatel RP, który nie jest pozbawiony praw obywatelskich i nie jest ubezwłasnowolniony i może sam za siebie decydować , ma pełne prawo do posiadania dokumentów, takich jak prawo jazdy, dowód osobisty, paszport etc. Co z tego wynika? Ano to, że z jednej strony musimy się meldować co chwilę, tu i ówdzie, gdziekolwiek nie pójdziemy, polecimy, popłyniemy i pojedziemy. Z drugiej zaś strony jeżeli nie mam choroby psychicznej albo dysfunkcji, która kwalifikowałaby mnie do odebrania mi prawa do samostanowienia o sobie i nie jestem karany wyrokiem, na mocy którego zabranoby mi prawa obywatelskie oraz jeżeli mam ukończone 18 lat to przysługuje mi niepodwarzalne prawo do posiadania dokumentów. Co więcej Konstytucja, czyli najważniejszy i najwyższy rangą akt prawny RP daje obywatelom prawo do głosowania. Jakiś urzędnik natomiast wymyślił sobie, że bez zameldowania nie da mi dowodu, a więc pośrednio zabierze mi prawo do głosowania gwałcąc tym naszą Konstytucję...!
Minimalnym pocieszeniem, które jednak musi nam pomóc wytrwać do 2014 roku, jest fakt, że jakiś czas temu nasi posłowie przegłosowali uchwałę, która mówi, iż państwo nie będzie ścigać w żaden sposób obywateli nie respektujących tego starodawnego przepisu rodem z poprzedniego systemu. Swoją drogą czy kiedykolwiek kogoś ścigali za niezameldowanie się gdziś? Osobiście nie słyszałem o takim przypadku. Po drugie – pamiętajmy, że żaden urząd, żadna pani urzędniczka, "pani z okienka" czy nawet "pan z okienka" nie mogą nam odmówić wydania dokumentu, gdy nie mamy adresu zameldowania. Więc jeżeli ktoś z nas ma na tyle samozaparcia w sobie i postanowi mieć uniwersalny dowód osobisty i prawo jazdy, których nie trzeba co chwilę zmieniać ze względu na zmianę adresu, to śmiało można takowe dokumenty uzyskać. Kwestia wytrwałości i stalowych nerwów. Trzeba też czasu, by poodwiedzać kilka(naście) razy urzędy i nie lada umiejętności perswazji, ale wszystko jest do wykonania.



Runda 5, czyli nokaut

"Budżet państwa trzeba łatać – czyli specyficzne sposoby naszych władz".

Taka oto właśnie idea nawiedziła mój umysł przy okazji pisania tego artykułu. Doszedłem do wniosku, że prawo meldunkowe prócz tego, że jest spuścizną po starszym systemie, jest jedynie sposobem na ściąganie dodatkowych pieniędzy od co uczciwszych obywateli. Nie orientuję się dokładnie w aktualnych cenach, ale za prawo jazdy trzeba zapłacić około 80 złotych, dowód osobisty też podobnie kosztuje. I teraz zmieniajmy je wraz z każdą przeprowadzką i płaćmy za to. Nie wspomnę też o czasochłonności procesu wymiany dokumentów. Każdy z nas przynajmniej choć raz w życiu wyrabiał dowód, więc każdy wie o czym mowa.

Podsumowując pragnę stanowczo powiedzieć, że mamy możliwość "uwolnienia" się od krępujących, bezzasadnych, przeterminowanych i bezsensownych przepisów. Dla cierpliwszych pozostaje czekać do 2014 roku z nadzieją, że nasze władze dotrzymają słowa i obowiązek meldunkowy w końcu odejdzie na zasłużoną "emeryturę".