poniedziałek, 28 maja 2012

Palikot i marihuana



Podczas ostatniego Marszu Wyzwolenia Konopi Palikot publicznie zapalił skręta zawierającego narkotyk. Przez Warszawę przeszło ponad 3000 tysiące osób, które manifestowały swoją chęć zalegalizowania marihuany hasłami takimi jak "Sadzić, palić, zalegalizować"; "Wolność dla konopi, konopie dla wolności"; "Kto nie jara, ten fujara"; "Marihuana to medycyna", Jestem wolnym człowiekiem"; "Koko, koko ganja spoko". Podczas marszu nie doszło do poważniejszych incydentów.
Manifestacja zakończyła się pod sejmem, gdzie organizatorzy ruchu i również Palikot przemawiali do zgromadzonych.
-  Jestem strasznie z was dumny, fantastyczna robota, nie przestaniemy dopóki nie zwyciężymy- komentował Palikot, po czym spytał czy ktoś ma skręta i po otrzymaniu owego z tłumu, zapalił go przy wszystkich.
Na pytanie, czy aby na pewno był na joint, odpowiedział, że nie jest specjalistą, ale myśli, że tak.
- Trzeba to robić, bo trzeba zmieniać kraj – komentował.
Jego zdaniem do 2015 prawo polskie zmieni się, łagodząc dotychczasowe kary związane z posiadaniem narkotyków.

Co dalej?

Niezależnie od tego co zapalił Palikot, miało to wymiar przede wszystkim symboliczny i było wyrazem (kreowanego czy też nie) buntu wobec współczesnych realiów państwa. Lider partii RPP twierdzi, że kreują oni swój wizerunek długofalowo i ma zamiar skorzystać na zmianie mentalności polaków, by poruszać kwestie kościoła, narkotyków, związków partnerskich, czy feminizmu. Jest przekonany, że są oni prekursorami tych zmian.
-Nie, ja nie muszę być posłem, ważniejsza jest chęć zmian, niż trzymanie się foteli- podkreśla.
Na ile jest w stanie zmienić cokolwiek? Twierdzi, że w dużym stopniu.
- przewiduje, że jego partia przegoni PO, jeśli wybory prezydenckie będą przed parlamentarnymi. Ocenia, że zdobycie w II turze 28-32% wystarczy, by podciągnąć wynik RP i wygrać wybory parlamentarne- podaje wp.pl za Gazetą Wyborczą.
Na razie trudno ocenić jak będzie kształtował się odbiór akcji Palikota. Wiadomo, że z pewnością będzie ich jeszcze całkiem sporo. I na razie zgodnie z utartą zasadą celebrytów- nie ważne jak, ale o Palikocie się mówi.


źródło:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1348,title,Janusz-Palikot-publicznie-zapalil-skreta-Policja-nie-mozemy-byc-wszedzie,wid,14520822,wiadomosc.html?ticaid=1e874

niedziela, 27 maja 2012

Neumann komentarz

Polityk PO odniósł się w swojej wypowiedzi w Radiu Zet do przemowy posła PiS-u Stanisława Pięty, który stwierdził, że wypowiadał się w imieniu klubu PiS. Uznał nie tylko, że taka przemowa jest niedopuszczalna, a język wypowiedzi niedopuszczalny dla osoby na takim stanowisku. Neumann nie tylko uważa, że wypowiedzi takiego tonu są groźne, ale bardzo niebezpieczne.
Poseł PiS po taki wystąpieniu jak zauważył poseł Neumann nie tylko dostał oklaski ze strony posłów PiS, a także sprostowanie i obronę ze strony posła PiS-u Jacka Sasina. Wg. Neumann zaprezentowanie takiej podstawy na mównicy sejmowej źle świadczy o całym klubie, w szczególnością wtedy gdy reprezentuje go  osoba uprzedzona względem innych.
Cała sprawa dotyczy projektu zmiany kodeksu karnego i rozszerzeniem działania przepisu dotyczącego tzw. przestępstw popełnionych z nienawiści np. na osoby homoseksualne. W sejmie wokół tej sprawy bardzo wrze, PiS jak i SP są przeciwne zmianie przepisu.
Wg. posła Biedronia takie zmiany są tylko kosmetyczne i mają za zadanie doprecyzować znaczenie przepisów i nic więcej nie mają udowadniać. 

Zlodowacenie stosunków dyplomatycznych

                                                   Źródło: http://wikipedia.wp.pl/wiki/Flaga_
                                                                    Niemiec?ticaid=1e867

W relacjach dyplomatycznych Rosji z Niemcami doszło do ich pogorszenia, jest to spowodowane wybraniem na fotel prezydenta Rosji Wladimira Putina. Jego poprzednik w opinii kanclerz Angeli Merkel był tylko marionetką wstawioną na jakiś czas, by ponownie Putin mógł startować w wyborach. Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew miał być personą, która miała wprowadzić progres w stosunkach z zachodem i zmodernizować Rosję jako kraj. Rosja nie tylko potrzebuje inwestorów zagranicznych do zmodernizowania gospodarki własnego kraju, ale też dobrych relacji z zachodem, które ostatnim czasy uległy pogorszeniu przez brak decyzji ze strony Rosji w sprawie Syrii, gdzie dokonywane są codziennie makabryczne zbrodnie na ludności cywilnej.
 "Nowy" prezydent Rosji nie pojawił się na ostatnim szczycie G8 oraz nie uczestniczył w spotkaniu z NATO. Stosunki dyplomatyczne Rosji z Niemcami są najgorsze od wielu lat,co jest spowodowane nie tylko niechęcią samej Angeli Merkel do obecnego prezydenta, któremu życzyła końca kariery politycznej wiele lat temu, co samego jego zachowania w stosunkach dyplomatycznych z zachodem. 
Zlodowacenie stosunków dyplomatycznych nie tylko nadchodzi wtedy, gdy kraje są coraz bardziej zdane na siebie, Niemcy są silne uzależnione od rosyjskiego gazu, którego potrzebują, a Rosja potrzebuje niemieckiego kapitału dla rozwoju własnego państwa. 
Angela Merkel zapowiedziała, że będzie starała się wpływać na stronę rosyjską innymi sposobami, a w szczególnością przez Dialog Petersburski, który ma nie tylko kierować się współpracą energetyczną, środkiem nacisku ma być grupa do spraw społeczeństwa obywatelskiego, grupa kierowana ma być przez chadeckiego polityka Andreasa Schockenhoffa.
Według strony niemieckiej, czołowi politycy rosyjscy dalej nie umieją się pogodzić, że ich państwo nie jest już mocarstwem globalnym, a decyzja o vecie w sprawie tarczy antyrakietowej wydaje się ostatnią próbą udowodnienia swojej pozycji. Strona niemiecka postrzega Rosję jako państwo, które z roku na rok staje się coraz bardziej słabsze i nie umie się z tym pogodzić, natomiast strona rosyjska nie tylko postrzega UE jako coraz mniej liczącego się gracza na arenie międzynarodowej, ale też zauważa fakt, że wpływy polityczne zachodu maleją od wielu lat na świecie. 

Źródło
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/der-spiegel-nowa-epoka-lodowcowa-miedzy-niemcami-a,1,5143251,wiadomosc.html

Podniesiono wiek emerytalny, ale gdzie jest reforma?

Po gorącej i mało owocnej "debacie" publicznej najpierw polski sejm, teraz także senat przyjął ustawę podwyższającą i zrównującą wiek emerytalny do 67. roku życia. Przyjęte przepisy mają wejść w życie od 2013 roku. Wiek emerytalny  stopniowo będzie wzrastał co roku o trzy miesiące, ostatecznie kobiety osiągną go w 2040 roku, a mężczyźni w dwadzieścia lat wcześniej.

Satyryczne zdjęcie znalezione na portalu Kwejk.pl
Premier Donald Tusk usilnie starała się przez ostatnie miesiące przekonać obywateli, koalicjantów, opozycję, a przede wszystkim związkowców z Solidarności do domniemanych reform w systemie emerytalnym. Jednak czy słowo reforma w tym wypadku nie jest zbyt duże? Za przeprowadzeniem reform idzie zdecydowanie więcej kroków, niż tylko zmiana wieku emerytalnego. System emerytalny, system wynagrodzeń, kwestia bezrobocia, to wszystko jest ze sobą silnie związane.

Już teraz trudno jest osobom, które ukończyły 50. rok życia dostać jakąkolwiek pracę, nie marząc często o pracy spełniającej oczekiwania. Mimo europejskich funduszy przeznaczonych na aktywizację osób w dojrzałym wieku, pracodawcy nie są skłonni zatrudniać ludzi starszych.

Z drugiej strony brak jest miejsc pracy dla ludzi młodych. Studenci ostatnich lat martwią się o swoją przyszłość, licząc często na zwolnienie się wymarzonych miejsc pracy, zajmowanych przez wieloletnich pracowników, którzy teraz owe upragnione miejsca zatrzymywać będą dla siebie jeszcze dłużej. Gdzie więc rząd widzi nowe miejsca pracy dla nas, młodych?

Piotr Duda, szef Solidarności, główny głos "przeciw" w dyskusji nad reformą, podkreśla, że protest związkowców, to nie tylko walka o wiek. To także walka o płacę minimalną, czy nadużywane przez polskich pracodawców umowy śmieciowe. Po części to sprzeciw wobec braku reform, nie ich przeprowadzeniu. Niesłusznym byłoby krytykować wypowiedzi premiera, wskazujące na konieczność przeprowadzeni reform, i chwali się, że rząd zdobył się na tak trudny krok, nie zostawiając tego następcom. Jednak polski system emerytalny wymaga zdecydowanie więcej kroków, aby kolejne pokolenia mogły spokojnie przeżyć złotą jesień swego życia w naszym pięknym kraju.


Na wesoło...


...może jednak nie do końca. Przeglądając w ostatnim czasie sieć można natknąć się na wiele filmów z udziałem ks. Natanka. Faktycznie, gdy ogląda się i wsłuchuję w to co mówi można umrzeć ze śmiechu, ale czy to nie jest czasem poważnym problem. Jednak, ktoś w to wierzy, ktoś temu człowiekowi ufa,  a jego pomysły, a nawet zamiary nie są bezpieczne. 


    Początkowe filmy z udziałem księdza Natanka powodowały uśmiech i na mojej twarzy, aczkolwiek gdy wgłębić się w temat okazuję się, że tak wesoło już nie jest. "Duchowny" z Grzechyni ( po prostu idealny zbieg okoliczności) ma już, jak sam twierdzi 2,5 tysięczną armię czekającą na rozkaz. Co będzie gdy ten rozkaz zostanie wydany? Zwolennicy ruszą walczyć z grzechem. Rozpocznie się "krucjata", a wtedy biada  Nam, ponieważ wszystko jest grzechem w oczach w/w księdza.

      Polski Kościół prawdopodobnie będzie domagał się ekskomuniki dla ks. Natanka. Takie działania jednak w mojej ocenie nic nie dają ponieważ będzie on jeszcze bardziej wielbiony przez swoich pobratymców. Takich sekt w Polsce na pewno jest znaczne więcej. Ciekawe co zrobi polski kościół w tej sprawie? Po aferach pedofilskich można przypuszczać, że nic szczególnego, może sprawa jakoś sama się zakończy. 

Tak więc drodzy hierarchowie kościelni, jeżeli ksiądz udostępnia takie kazanie w sieci wiedzcie, że coś się dzieje...





Kolejna masakra w Syrii

Obserwatorzy ONZ potwierdzają, że skutkiem piątkowego ostrzału w syryjskim mieście Hula zginęło ponad 110 cywili, a około 300 zostało rannych, w tym dzieci. Masakrę w Huli uważa się za najbardziej krwawy i bezlitosny dla cywili epizod w trakcie 14-miesięcznej wojny w Syrii.

(© AP Photo/Rodrigo Abd)
Miasto Hula jest jednym z głównych punktów skupiających opozycjonistów prezydenta Baszara el-Asada. W odpowiedzi na słowa krytyki napływające z całego świata, Damaszek oskarżył powstańców o zbombardowanie miasteczka. Rebelianci winą za bombardowanie obarczają jednak rząd prezydenta Baszara.el-Asada. Według opozycji, siły narodowe otworzyły jako pierwsze ogień w kierunku demonstrantów, którzy protestowali przeciwko poczynaniom władz kraju. Bojówki zbrojne miały strzelać do wszystkich mieszkańców, w tym dzieci, kobiet i ludzi starszych.

Rada Bezpieczeństwa ONZ w niedzielę o 20.30 zebrała się, aby przedyskutować te sprawę. Działający w Syrii obrońcy praw człowieka krytykują ONZ za brak skuteczności. Niektóre źródła informują, że posiedzenie Rady Bezpieczeństwa zwołane zostało dopiero po tym, jak Rosja odmówiła podpisania oświadczenia potępiającego masakrę w Hula.

Jak donoszą media, po obradach RB ONZ wciąż nie mamy winnych za masakrą. Chociaż krwawe piątkowe wydarzenia wzburzyły społeczność światową i oburzyły międzynarodową opinię, nadzwyczajne spotkanie ONZ niewiele nowego wniosło do sprawy. Stwierdzono, że odpowiedzialność reżimu nie jest przesądzona, a mieszkańcy Huli zginęli od strzałów z bliska oraz odłamków artylerii.

Wydarzenia w Syrii po raz kolejny ujawniają nieskuteczność systemu pokojowego ONZ. Pojawiające się przy okazji każdego konfliktu pytanie o sens działalności Rady Bezpieczeństwa znów nabiera sensu. Po raz pierwszy chyba na ostrą krytykę siły pokojowe naraziły się nie ingerując w trakcie ludobójstwa w Rwandzie, każda kolejna trudna sprawa nie poprawia oceny społeczności. Nieskuteczność tę przypisywać się zwykło kilku czynnikom, w głównej części jednak spoczywaniu władzy decyzyjnej w wąskim gronie państw. Dlatego w sprawie Syrii cytuje się obecnie głównie wypowiedzi prezydenta Obamy.

A prezydent USA, noblista, planuje naturalnie rozwiązać problem dzięki negocjacjom, za sprawą których i władze i opozycja w Syrii będą zadowolone. Stany Zjednoczone, a więc także ONZ, skłonne są do zastosowania rozwiązań podobnych do tych w Jemenie, dzięki czemu zostanie wybrana tymczasowa władza satysfakcjonująca wszystkie zaangażowane strony. Takie działanie jest jednak uzależnione od Rosji, która jest poplecznikiem prezydenta Asada. I znów plany Rady Bezpieczeństwa zatrzymują się na poziomie planów. Ludność Syrii liczyć może już tylko na siebie i silną presję opinii międzynarodowej, którą jednak pobudzają jedynie tak silne wstrząsy, jak ten mający miejsce w piątek.

Polskie koleje coraz bardziej niebezpieczne. Minister transportu rozważa wprowadzenie monitoringu kabiny maszynistów.


Dziś około godz. 4.35 na dworcu kolejowym w Ostrowie Wielkopolskim doszło do kolejnego zderzenia pociągów. Tym razem obyło się bez ofiar. Poszkodowane zostały cztery osoby. Na jednym torze znalazły się pociąg towarowy relacji Iłowo-Imbramowice oraz pociąg osobowy relacji ostrów wlkp.- Wrocław Główny.
Kolejarze ustalają obecnie przyczyny porannego wypadku. Jak donoszą jednak świadkowie błąd popełnił maszynista pociągu towarowego, który wjechał na peron przy czerwonym świetle i uderzył w tył stojącego pociągu osobowego.

Na szczęście w pociągu osobowym, który o godz. 4:49 miał opuścić peron w Ostrowie Wielkopolskim nie znajdowali się żadni pasażerowie. Przez cały dzień na miejscu kolizji działała komisja, która ma określić przyczyny zdarzenia oraz odpowiada za usunięcie uszkodzonego taboru. Minister transportu Sławomir Nowak poproszony o komentarz odnośnie wypadku w Ostrowie Wielkopolskim stwierdził, że podobnie jak w zderzeniu 23 maja w Warszawie i tym razem zawinił człowiek. Dodał również, że poważnie zastanawia się nad wprowadzeniem monitoringu video do kabin maszynistów oraz toru jazdy.
Źródło: http://fakty.interia.pl/galerie/galeria/zderzenie-pociagow-w-ostrowie-wielkopolskim/zdjecie/duze,1640319,4

Nam jako pasażerom pozostaje mieć nadzieje, że zmiany w Polskiej kolei zostaną wprowadzone jak najszybciej. Inaczej podróżowanie pociągami przypominać może igranie z własnym życiem i zdrowiem. Ciekawe jak na informacje o stanie naszej kolei reagują zagraniczni turyści, których część lada dzień pojawi się w naszym kraju aby kibicować swoim reprezentacjom podczas Euro 2012.

Partia Piratów, czyli Internauci wkraczają do polityki

Mówią o nich "nowi zieloni", bo i są jeszcze zieloni w regułach, jakimi rządzi się polityka i równie jak ekolodzy sprzed 30 lat mają przede wszystkim ideologię i siebie nawzajem.

Wywodzą się z zapoczątkowanego sześć lat temu w różnych częściach europy ruchu społeczno - polityczngo. Chodź są podzieleni, mówią różnymi językami, działalność swoją mają w różnym stopniu zinstytucjonalizowaną, zyskują coraz większe znaczenie: partie internautów, swoista "piracka" międzynarodówka - czy użytkownicy sieci mają szansę stać się nową siłą w polityce?

Niemiecka Partia Piratów, zachodni "pomarańczowi", bo taki kolor przyjęli w logo organizacji, powoli, ale skutecznie zdobywa uznanie wyborców. W przeprowadzonych w połowie kwietnia sondażach na najpopularniejszą partię zajęli trzecie miejsce, wyprzedzając tym Zielonych, dotychczasowych liderów wśród partii "alternatywnych". Mimo braku poparcia wśród elit i wielu wątpliwości obserwatorów, ruch internautów cieszy się 13-procentowym poparciem obywateli. Szwedzka Piratpartiet liczy sobie około 40 tysięcy członków i posiada dwóch europosłów. Rosyjscy Piraci, podobnie jak Polscy, natrafili na problemy instytucjonalne. Ich koledzy działają także w Czechach, Hiszpanii, Nowej Zelandii, USA i wielu innych krajach. 
Zapowiada się na wyczekiwaną przez młodzież rewolucję na arenie politycznej. 


Wystarczyła próba wprowadzenia w życie postanowień "ACTA" aby Internet zaczął żyć polityką. Internauci postanowili zjednoczyć się i upomnieć się o swoje. Politycy, chcąc, nie chcąc, musieli uznać donośny głos tysięcy użytkowników sieci wychodzących z transparentami i hasłami wzywającymi o wolność w demokratycznym kraju, na ulice miast. Podobnie jak w Polsce, ruch przeciw ACTA intensywnie dał się odczuć władzą za naszą zachodnią granica. Partie Piratów zyskały na proteście rozgłos, jak również uznanie pozostałych Internautów. Dzięki temu zrosło zainteresowanie przyłączaniem się do Partii.


Co ważne, Piraci w swoim programie nie traktują wyłącznie o internecie. Co prawda duża część manifestu Piratów odnosi się do cenzury w sieci, niekomercyjnej wymiany plików, opowiada się za swobodną możliwością remiksowania oraz parodiowania dzieł, optuje za nowym spojrzeniem na własność intelektualną, co nie oznacza w żadnym wypadku odebrania praw autorskich twórcą, bo jak podkreślają Piraci, autor zawsze pozostanie autorem i nie zależy się podszywać pod jego nazwisko. Niemieccy Piraci podczas kwietniowego zjazdu poruszyli także całkiem odległe od wolności w sieci tematy, jak np. kłamstwo oświęcimskie. Wynikało, że wśród założeń partii znajduje się przeciwdziałać radykałom i antysemitom.


Pozostaje nam czekać na przywrócenie działalności Polskiej Partii Piratów, która po kilku latach działalności została zawieszona. Jednak jak piszą na swojej stronie polscy Piraci: "Działaliśmy, działamy i będziemy działać. Czas zmian nadchodzi, szykujcie się do Rewolucji!" 



Nowy pomysł Komisji Europejskiej


Od jakiegoś czasu głośno komentowany jest pomysł Unii Europejskiej by wprowadzić  podatek od transakcji finansowych. Obecnie już wiadomo, iż 66% obywateli Wspólnoty popiera nowy pomysł Parlamentu Europejskiego, reszta państw z Wielką Brytanią na czele negatywnie odnosi się do tego pomysłu.

Zgodnie z założeniem wprowadzenie podatku od transakcji finansowych ma być głównym ratunkiem dla państw borykających się z kryzysem gospodarczym, który nieustannie narasta od 2008 roku. Nowe rozwiązanie pozwoli na włączenie rynków pieniężnych oraz banków do walki z ogarniającym Europę kryzysem. Podatek ma nie tylko wspomóc finansowo unijną kasę, ale również ma przyczynić się do ograniczenia spekulacji i ryzykownych działań inwestorów. Z jednej strony podatek spełniałby funkcję fiskalną z drugiej strony miałby ratować państwa członkowskie przed załamaniem systemu finansowego.

Parlament Europejski zakłada, iż nowy podatek obejmie wszystkie instytucje i transakcje, także te które funkcjonują poza granicami Unii Europejskiej. Wraz z Komisją Europejską zamierza tak sformułować przepisy , aby wszelkie próby „wymigania się „ od płacenia podatku były nieopłacalne dla zainteresowanych.

Źródło: http://www.google.pl/imgres?q=parlament+ue&um=1&hl=pl&noj=1&tbm=isch&tbnid=6yRhDTxhCBy_VM:&imgrefurl=http://www.referendumdlapolski.pl/przewodniczacy-parlamentu-europejskiego&docid=7fg5IoYCpoz1VM&imgurl

Komisja Europejska zamierza przekonać niezdecydowane lub też negatywnie nastawione państw członkowskie do swojego pomysłu.
Jak ustosunkuje się do tego pomysłu Polska??
Polka już od jakiegoś czasu pracuje nad nową ustawą, która miałaby obciążyć aktywa instytucji finansowych, tj. funduszy inwestycyjnych, instytucji ubezpieczeniowych  czy banków. Zgodnie z projektem polska stawka podatku będzie niższa od stawki unijnej , wynosi ona bowiem 0,25% podstawy opodatkowania. Eksperci zastanawiają się czy w Polsce będą obowiązywały dwa niezależne podatki?? Miejmy nadzieje, że nie , gdyż instytucje finansowe mogą nie udźwignąć proponowanego ciężaru.

Coraz głośniej o VatiLeaks.

Nie od dziś wiadomo, że Watykan zmaga się z poważnymi problemami natury nie tylko duchowej. Zaskakujące jednak mogły okazać się ostatnie doniesienia mediów o sprawie lojalności osobistego kamerdynera Benedykta XVI, Paolo Gabriele.


Benedykt XVI w towarzystwie Paolo Gabriele
Fot. Andrew Medichini AP
Osobiście Watykan zawsze kojarzyłam bardziej z polityką niż chrześcijaństwem. Od wieków było to miejsce, w którym decydowano o losach europy, a później także wiekszej części świata. Co rusz informowano nas o kolejnych teoriach spiskowych, o praniu brudnych pieniędzy, o korupcji i zepsuciu duchownych. Przed paroma miesiącami oskarżono kolejnych watykańskich duchownych-finansistów o korupcję i niejasne sprawy finansowe. 
"Vatileaks", bo tak nazwano aferę, na którą składają się już raport o spisku na życie papieża, oskarżenia o nadużycia finansowe i pranie brudnych pieniędzy, powiekszył kolejny skandal, tym razem związany z wyciekami informacji do włoskich mediów.

W piątek rzecznik Stolicy Apostolskiej poinformował media, że udało się zatrzymać osobę, która wynosiła tajne dokumenty poza Watykan. Jak się okazało w skutek dochodzenia prowadzonego przez żandarmerię watykańską, osobą tą jest osobisty kamerdyner Ojca Świętego, Paolo Gabriel.

Papież, jak donoszą media, jest tą informacją "zasmucony i wstrząśnięty". Nie dziwi mnie ten fakt zupełnie, brzmi to bardzo dyplomatycznie. Niewątpliwie Głowa Kościoła Katolickiego czuje się także zaniepokojona o pozycję całego Kościoła oraz własną. Wszystkie ostatnie doniesienia wskazują jednoznacznie, na poważny kryzys w szeregach katolickich władz. Pojawiają się nawet spekulacje, na temat domniemanego wplątania kamerdynera w aferę, z celu ukrycia prawdziwych sprawców.

Cała ta opowieść brzmi jak wyjęta z hollywodzkiego secenariusza. Sam Dan Brown by się jej nie powstydził. Wstyd za to może być jednak jakże licznego gronu katolików. Wstyd, a może bardziej żal wydanych na Watykan funduszy. I złość, rozczarowanie, bo chociaż wszystko się zmienia, Watykan nieugięcie pozostaje przy swoim, w tajemnicy przed światem, w cieniu religii, pierze swoje brudne sprawy, smucąc się, gdy prawda o nich wychodzi na światło dzienne.

Coraz chłodniej na linii Berlin - Moskwa

Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" przewiduje iż nadciąga nowa epoka lodowcowa w stosunkach niemiecko-rosyjskich. Jak podaje gazeta, kanclerz Niemiec Angela Merkel nie darzy zaufaniem prezydenta Rosji Władimira Putina, co więcej otwarcie wyraża swój zawód osobą Miedwiediewa, w której pokładała nadzieje, a okazał się on marionetką Putina.

Relacje między niemiecką kanclerz a rosyjskim prezydentem nigdy nie były zbyt przyjazne. Merkel dawno temu życzyła Putinowi zakończenia kariery politycznej, wierząc, że to właśnie Dmitrij Miedwiediew jest w stanie zmodernizować Rosję. Po tym jak rosyjscy politycy ogłosili wzajemną zamianę funkcjami państwowymi, kanclerz Niemiec poczuła się oszukana i rozczarowana postawą Miedwiediewa. Władimir Putin zaś, zarzuca Merkel zbytnią przychylność Ameryce.

Paradoksalnie ochłodzenie stosunków dyplomatycznych między krajami nadchodzi w okresie wysokiej współzależności obu państw.  W razie niepowodzenia projektu budowy gazociągu Nabucco, Niemcy mogą postać uzależnione od rosyjskiego gazu. Rosja zaś by zmodernizować gospodarkę, potrzebuje niemieckich inwestorów. Moskwa ma też ogromne znaczenie w negocjacjach dotyczących irańskiego programu atomowego a także w sprawie polityki Zachodu wobec Syrii. Kwestia ta wciąż budzi wiele emocji, a Putin nie ma zamiaru przyjąć stanowiska Angeli Merkel.

Ochłodzenie na linii Berlin - Moskwa miało zasygnalizować odwołanie przez Władimira Putina jego udziału w uroczystościach z okazji rozpoczęcia roku niemiecko- rosyjskiego. Na tę okoliczność zaplanowano wspólny występ prezydenta Rosji z prezydentem RFN Joachimem Gauckiem. Jak ocenił tygodnik "Der Spiegel", Putin jako były agent KGB nie chciał dać wielkiego pola do popisu Gauckowi,  zapalonemu bojownikowi o wolność, gardzącemu szpiclami komunistycznego systemu.

Niemcy twierdzą, że władze rosyjskie nie potrafią zrozumieć, iż od dawna już Rosja nie jest światowym mocarstwem, co więcej potrzebuje Europy jako pewnego partnera.  Rosjanie jednak kontrargumentują tym, że zarówno wpływy polityczne Zachodu na świecie jak i udział UE w gospodarce globalnej stale maleją. 






Think-tank wkroczył do Ruchu Palikota



Ruch Palikota zainaugurował działalność własnego think-tanku. Pierwszym etapem działań ma być przygotowanie przez ekspertów raportu na temat możliwości wykorzystywania przez Polskę odnawialnych źródeł energii.

Jak poinformował na konferencji prasowej w Sejmie Artur Dębski:

„Działalność think-tanku RP będzie koordynował politolog i socjolog z Centrum Studiów nad Demokracją Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie dr Krzysztof Iszkowski.

Odnosząc się do jego wypowiedzi – osoba z doświadczeniem i można powiedzieć odpowiednia na tak ważne i zaszczytne stanowisko. Po nominacji wypowiedział się w kwestii planów na najbliższe miesiące:

„Naszym celem na najbliższe miesiące, na najbliższy rok będzie przygotowanie całościowego pakietu zmian, które warto w Polsce przeprowadzić

Zaznaczył również, że działalność ekspertów zatrudnionych w think-tanku będzie skupiać się w czterech głównych obszarach: ulepszenie systemu ochrony zdrowia, zwiększenie efektywności i sprawności administracji publicznej, poprawieniu sytuacji gospodarczej i nowych sposobach tworzenia miejsc pracy, jak i również odnawialne źródła energii.

Jak powiedział Iszkowski, w pierwszej kolejności think-tank przygotuje ekspertyzy dotyczące możliwości wykorzystania w Polsce tzw. zielonej energii:

„Chcemy sprawdzić, czy Polska może korzystać z odnawialnych źródeł energii, czy mogą one być rzeczywistą alternatywą wobec energetyki węglowej i jądrowej, a jeśli tak, ile Polska może na przejściu na odnawialne źródła energii zarobić”

Zespołem, który będzie się zajmował kwestiami wymienionymi wcześniej, będzie kierować Katarzyna Laurenty, natomiast jednym z ekspertów będzie minister środowiska w rządzie Marka Belki – Tomasz Podgajnik.

„Obecnie jesteśmy w przededniu rewolucji energetycznej, która się stanie niezależnie od tego, czy politycy będą tego chcieli czy nie”.
Podgajnik zaznaczył również, że Polacy będą coraz częściej decydować się na inwestowanie we własne małe ogniwa solarne bądź wiatraki.

Zdaniem Podgajnika, Polska potrzebuje rzetelnej weryfikacji polityki energetycznej do roku 2030, a potem w perspektywie do 2050.

także w świetle informacji o tym, że jeżeli nie wydamy ogromnych pieniędzy na eksploatację nowych złóż, to węgla wystarczy jedynie na najbliższe 25 lat"

Wniosek z tego jasny i prosty – stawiajmy w ogródkach wiatraki a na dachach montujmy tzw. „solary” – a zaoszczędzimy i ochronimy nasz węgielJ

„Joanna Mucha nie ma kompetencji i ona wie o tym” – czyli Ryszard Kalisz na ostro



Mucha nie ma kompetencji. To mądra kobieta, ale na polityce negocjacyjnej i na sporcie się nie zna” – tak właśnie stwierdził Ryszard Kalisz – polityk SLD – w programie TVN 24 „Fakty po Faktach”. Jego wypowiedź była odpowiedzią na zachowanie minister sportu Joanny Muchy, która zaproponowała aby rosyjska reprezentacja piłkarska na Euro zamieszkała nie w warszawskim hotelu Bristol, a w jakimś innym miejscu. Jej sugestia była podyktowana faktem, że w pobliżu hotelu 10 czerwca mogą odbyć się obchody kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej.

„Kobieta, która jest w takiej sytuacji, w trosce, żeby nic się nie zdarzyło, wykonuje taki gest; nie został on najlepiej odebrany” - skomentował Jerzy Fedorowicz

Apel do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, o odwołanie obchodów miesięcznicy katastrofy smoleńskiej podczas Euro 2012 wystosowała sama Joanna Mucha. Kaczyński stwierdził, że nie ma nic przeciwko temu, aby Rosjanie zamieszkali w hotelu Bristol – jednak nie odpowiedział na pomysł odwołania „uroczystości” na Krakowskim Przedmieściu.

Z kolei Donald Tusk widzi to tak:

„To, co czasami miało miejsce na Krakowskim Przedmieściu i w okolicy każdego dziesiątego, plus ta koincydencja, że w hotelu Bristol mieszka reprezentacja rosyjska komuś nadwrażliwemu może się kojarzyć z jakimś niepotrzebnym napięciem, ale wydaje mi się, że nie ma powodu doszukiwać się w tym zbiegu okoliczności poważnych powodów do niepokoju

Ale wracając do Ryszarda Kalisza i jego wypowiedzi – stwierdził on, ż Joanna Mucha nie ma kompetencji:

„To mądra kobieta, ale na polityce negocjacyjnej i na sporcie się nie zna. Wie, że się nie zna. Ciągle jej nie wychodzi. Premier ją prawdopodobnie namawiał z przyczyn partyjnych albo chciał górować nad wszystkimi

No i czas również na obrońców naszej Pani Minister – a może Ministra??:) Jacek Fedorowicz – poseł PO – wystąpił w Jej obronie:

„Kobieta, która jest w takiej sytuacji, w trosce żeby nic się nie zdarzyło, wykonuje taki gest; nie został on najlepiej odebrany. Rząd nie jest gromadą ludzi, którzy nie umieją reagować. Nie reagujemy, bo chcemy pokazać, że nie ma sensu do tego wracać. Z tej obawy wzięły się słowa Muchy. Mam nadzieję, że deklaracja Kaczyńskiego wpłynie na ludzi. Możemy apelować do ludzi
Cóż można powiedzieć? Nasuwa się tylko jedno zdanie – 
Odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku.

Co nas śmieszy, czyli o Koko Koko w Polsce.


Od niedawna na ustach niemal wszystkich Polaków znalazł sie hymn przygotowany na Euro 2012 przez przyjemne dla oka i ucha, pełne energii panie z zespołu Jarzębina. Ambitny tekst piosenki wzbudził liczne kontrowersje, ale też pokazał, że Polacy wciąż nie maja dystansu do siebie i swojego narodu.

Zespół Jarzębina. Foto: dzwola.eurzad.eu
"Koko euro spoko" poruszyło Internautów, w ciągu prau dni powstało wiele remiksów piosenki, demotywatorów, komicznych przeróbek tekstów. Na forach nie szczędzono czasem bardzo ostrych komentarzy, pytań (bo rację mieli Ci, którzy zadawali pytanie o głosujących na hymn Jarzębiny, bo przecież ktoś musiał głosować "za", choć nikt takiego kogoś nie spotkał), krytyki, jak również oskarżeń o plagiat. Nie wyobrażam sobie nawet z jakim bólem Panie z Kocudzy, które nagle zyskały ogromną popularność, musiały przyjąć reakcję rodaków. I świadomość, że tak skłóciły społeczeństwo.
A przecież jeszcze niedawno w Internecie huczało od zachwytów na temat Buranowskich Babuszek. Bo Buranowskie Babuszki wesołe takie, zabawne, że tyle odwagi, no i kto by pomyślał, że takie niepozorne babuszki, a taki sukces odniosą. Poza tym nie oszukujmy się, to pastisz, to celowe zagranie, najczystsza postać rozrywki. Na zewnątrz kryzys finansowy, kryzys moralny, kryzys UE, kryzys za kryzysem, dobrze się pośmiać, póki można. Znają to dobrze Ci, którzy przeżyli PRL.
Gorzej, gdy pojawiły się nasze własne "babuszki". "To ma być promocja naszej kultury?" - pytają forumowicze, "To nie tradycja, to już kicz" odpowiadają inni. Może i kicz, może artyści celowo działali zbliżając się do żenady, a może nie, przecież i tak każdy ma prawo sztukę odbierać w swój indywidualny sposób. A że cechą naszego narodu jest odwieczne maruderstwo i krytyka, słuszna, nie słuszna, zwykle bezlitosna, to i za "Koko euro spoko" wstydzić się musimy. No i za stadiony, za brak dróg, za komunikację i rozrywkę, za organizację, za ukraińskich polityków. W końcu jesteśmy współorganizatorami EURO 2012, tymczasowym pępkiem świata, a świat tylko czeka, aby nam wygarnąć niedoskonałości, świat ma oczy szeroko otwarte na nasze narodowe wady. Cóż, nie po raz pierwszy i niestety też nie ostatni, okazuje się, że  nie łatwo jest Polakom śmiać się z siebie, że wciąż mamy liczne kompleksy narodowe, mimo lat spędzonych  w centrum Europy. Brak nam dystansu nawet do, trzeba przyznać, plebejskiej rozrywki jaką jest  kolejne wydarzenie piłkarskie No ale przecież to wszystko takie polskie...;)

Ruch Palikota chce wydłużenia urlopu ojcowskiego



Ruch Palikota chce wydłużenia urlopu ojcowskiego do dwóch miesięcy. Ponadto ojcowie mogliby wykorzystać należny im urlop w okresie dwóch lat.

Pomysł, jak i sam projekt pojawiły się z okazji święta matek Ruchu Kobiet, które to właśnie namówiły posłów Ruchu Palikota, aby w najbliższym czasie złożyli w Sejmie wniosek o wydłużenie urlopu ojcowskiego – jak podkreślają posłowie Ruchu Palikota – ma być to prezent z okazji Dnia Matki.

Inicjatywa ta ma służyć nie tylko ojcom, aby więcej czasu spędzali ze sowimi dziećmi, ale również matkom – odciążenie ich w kwestii wychowawczej na samym początku tej ciężkiej i niejednokrotnie wyboistej drogi byłoby czym świetnym.

Wicemarszałek Wanda Nowicka przypomniała, że od 2012 roku, ojcom przysługują dwa tygodnie urlopu ojcowskiego, który to mogą wykorzystać w dowolnym momencie pierwszego roku życia dziecka. Należy zaznaczyć, że do urlopu ojcowskiego ma prawo tylko ojciec – w przypadku urlopu macierzyńskiego, z którego matka może zrezygnować po ośmiu tygodniach – wtedy jego pozostała część przysługuje ojcu. W przypadku niewykorzystania przez ojca urlopu – przepada on na zawsze.

Głównymi argumentami Nowickiej za wydłużeniem urlopu ojcowskiego było wzmocnienie więzi rodzinne i polepszenie kontaktu ojca z dzieckiem. Ponadto nadmieniła, że w znaczącym stopniu poprawi to sytuację kobiet na rynku pracy. Poruszony również został temat aktualnych przepisów, które pozwalają na korzystanie z urlopów wychowawczych przez rodziców w tym samym czasie.

My uważamy, że w interesie kobiet jest to, aby ojcowie mogli skorzystać z urlopu w innym czasie niż kobiety. Jednym z powodów dyskryminacji kobiet na rynku pracy jest to, że kobiety pełnią nie tylko funkcję rozrodczą, ale i opiekuńczą” – powiedziała Nowicka.

Nowicka zaakcentowała również podział domowych obowiązków – które dzięki wydłużeniu urlopu ojcowskiego będą mogły być bardziej partnerskie.

Do pomysły odniosło się dwóch posłów – Armand Ryfiński i Maciej Mroczek (obydwaj są ojcami dwójki dzieci) – którzy podkreślili, że ojcostwo to ważne wydarzenie w życiu ojca – i to właśnie nowocześni ojcowie chcą spędzać coraz więcej czasu ze swoimi dziećmi.

„Nikogo nie dziwi już widok ojca samotnie spacerującego z wózkiem, tak jak nie dziwi mężczyzna w kuchni” - podkreślił Mroczek

Bank Centralny Szwajcarii przygotowuje nadzwyczajni środki w razie rozpadu eurostrefy





Szwajcarski bank(bank centralny kraju) narodowy planuje opracować nadzwyczajne środki w razie rozpadu eurostrefy, aczkolwiek nie czeka, że oni przydadzą się. O tym zawiadomił prezydent szwajcarskiego Banku Centralnego Tomas Jordan w wywiadzie lokalnej prasie.
"Powinniśmy być gotowe w razie spadku walutowego związku, chociaż osobiście nie wierzę w taki scenariusz", - oświadczył Т. Jordan, którego cytuje Reuters.
Według słów przewodniczącego Banku Centralnego, specjalna robocza grupa, której zlecono opracować kompleks potencjalnych środków wsparcia narodowej gospodarki po hipotetycznym rozpadzie eurostrefy, okazuje szczególną uprzejmość narzędziom hamowania kursu szwajcarskiego franka. Przypuszcza się, że w razie eskalacji kryzysu euro waluta Szwajcarii jeszcze silniej wzmocni się w statusie "cichego portu", co dowali po eksportowym sektorze i przemyśle turyzmu.
Jeden z potencjalnych środków stabilizowania kursu franka - reżim walutowej regulacji, przy której monetarna władza będzie bezpośrednio kontrolowała przepływ kapitału do kraju, wskazał Т. Jordan.
W wrześniu 2011 r. Bank centralny Szwajcarii ustalił granicę zamiennego kursu na poziomie 1,20 franka za euro w celu odwrócenia nieskontrolowanego zdrożenia narodowej waluty. Na walutowych licytacjach FOREX 25 maja za jeden euro dawały 1,2008 franka. Według nieoficjalnych danych, do ostatnich tygodniów Bank Centralny Szwajcarii był wymuszony aktywnie skupować euro, żeby utrzymać kurs w granicach 1,20 franka.
Jednak triejdiery przez walutowe opcje czynią stawki na to, że notowania szwajcarskiej waluty wyjdą za granice ustalonej granicy w razie wzmacniania finansowego kryzysu eurostrefy.
Т. Jordan był przeznaczony takim, co pełni obowiązki rozdziału Szwajcarskiego banku narodowego w styczniu 2012 r. po niespodziewanej dymisji byłego Filipa Childebranda, co zarządza, i zatwierdzony na posadzie głowy Banku Centralnego na stałej podstawie w kwietniu 2012 r. Uważa się, że Т. Jordan przewidział finansowy kryzys eurostrefy w swojej szablonowej 1994 r. W naukowej pracy Т. Jordana, w szczególności, wskazał, że Grecja, Irlandia i Włochy nie potrafią utrzymać pod kontrolą wzrost objętości państwowego długu.

Prawo i Sprawiedliwość bojkotuje programy z Niesiołowskim i Palikotem



Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości stwierdzili, że nie będą uczestniczyć w programach telewizyjnych jak i radiowych, w których będą brali udział Janusz Palikot i Stefan Niesiołowski. W/w uchwała została podjęta przez komitet polityczny PiS jako odpowiedź na wydarzenia, który zaistniały podczas głosowań w Sejmie nad rządową reformą emerytalną.

W komunikacie, Prawo i Sprawiedliwość zwraca uwagę na:

 "…ostatnie wydarzenia w Sejmie, kiedy Stefan Niesiołowski w bulwersujący i arogancki sposób potraktował dziennikarkę Ewę Stankiewicz, a także posłanki Prawa i Sprawiedliwości"

jak i również drugą sytuację – i tutaj ukłon w stronę Janusza Palikota:

"…wcześniejsze, wielokrotne łamanie przez obu wspomnianych polityków nie tylko standardów wystąpień publicznych, ale również zasad zwykłej przyzwoitości"

"Niestety przedstawiciele partii rządzącej nie piętnując stanowczo powyższych zachowań wyrażają przyzwolenie na psucie debaty publicznej w Polsce. Najwyższy czas, aby takim postawom powiedzieć: Nie!" – stwierdzają politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Według PiS, polemika jak i romowy z Januszem Palikotem czy Stefanem Niesiołowskim są bezpodstawne, a samo zachowanie polityków jest niedopuszczalne i łamie główne zasady debaty publicznej – ciekawe co na to sami zainteresowani, o których mowa – bo z tego co widać – taki właśnie sposób rozmów jak i reakcje otoczenia wręcz napędzają Ich do dalszych działań.

Sytuacje, o których mowa wcześniej, które tak poruszyły polityków PiS to:

- związkowcy Solidarności, którzy nie chcieli wypuścić z budynku Sejmu posłów głosujących za ustawą emerytalną. Wtedy to właśnie dziennikarka Ewa Stankiewicz, wbrew prośbom Stefana Niesiołowskiego o nie nagrywanie jego postaci – kontynuowała nagranie – i to właśnie wtedy padły słowa, które tak bardzo poruszyły posłów PiS – „Won stąd” usłyszała Pani Stankiewicz a jej kamera została odepchnięta.


- głosowanie nad rządową reformą emerytalną – przemawia Jarosław Kaczyński – kończy i do głosu dochodzi Janusz Palikot:

"Proszę o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów w związku z nieprawdopodobnym chamstwem ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Premier Jarosław Kaczyński porównał moje ugrupowanie i mnie do Adolfa Hitlera"

Te słowa pobudziły salę pełną polityków, jednak Janusz Palikot nie miał zamiaru na tym poprzestać:

„Rozumiem, że człowiek, który był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska oraz zachęcał do stosowania aresztów wydobywczych, jest zdolny do każdej podłości, ale Wysoka Izba musi dbać, żeby pewne granice nie były przekraczane w tym parlamencie

Z tego wszystkiego pojawia się tylko jeden wniosek – polska scena polityczna potrzebuje afer i konfliktów żeby istnieć i się nakręcać.

Apostazja Palikota!

            Od pewnego czasu Janusz Palikot głośno nawołuje do bojkotu Kościoła w Polsce. Punktem kulminacyjnym jego działań było wywieszenie na drzwiach jednego z Krakowskich kościołów aktu apostazji czyli rezygnacji z bycia członkiem kościoła katolickiego. Sam akt apostazji Palikot argumentował tym, że od 16   roku życia jest niewierzący a włączenie go w szeregi kościoła nastąpiło z woli jego rodziców a nie jego samego. Uważa on też, że wstąpienie w szeregi kościoła powinno następować dopiero wtedy, gdy dana osoba chce tego sama a nie w momencie, kiedy jest nieświadoma.     
       

             Ponadto lider Ruchu Palikota uważa, że Kościół jest źródłem zła i problemów z którymi Polska nie potrafi się uporać od ponad 20 lat. Bardzo mocno promuje on rozdział państwa od kościoła i nie boi się twierdzić, że wielu polityków w naszym kraju zależnych jest od instytucji kościelnych. W pewnym stopniu ma  rację, ponieważ patrząc np. na PiS można mówić o tym, że większość elektoratu tej partii wywodzi się ze środowisk prawicowych, które mocno związane są z katolicyzmem. . Niestety działania Janusza Palikota i jego partii bardziej skupiają się ku krytykowaniu duchownych kościelnych niż samemu działaniu kościoła. Czuje on doskonale nastroje społeczne w kraju i analizując sytuację oraz wzrost postaw antyklerykalnych stara się dopasować swoje zachowania pod odpowiednie grupy poparcia w społeczeństwie. Zamiast zajmować się sprawami, na które rzeczywiście może mieć on wpływ np finansowaniem katolickich uczelni z budżetu państwa, czy katechezy w publicznych szkołach Palikot tworzy, co pewien czas swego rodzaju show dzięki, któremu jest popularny i ciągle się o nim mówi.  Janusz Palikot uważa, że jedynie uwolnienie polityki od nacisków ze strony Kościoła spowoduje wzrost jej poziomu oraz lepsze i skuteczniejsze działanie państwa. Za przykłady podaje likwidację funduszu kościelnego, który z budżetu państwa co roku otrzymuje ogromne kwoty liczone w miliardach złotych. Cały Ruch Palikota twierdzi, że takie oszczędności mogą pomóc w zmniejszeniu deficytu a Kościół i tak utrzymuje się sam z datków przekazywanych przez miliony wiernych. Jednak błędem, jaki popełniają ludzie związani z Palikotem jest to, że wszystko o czym mówią pozostaje tylko w sferze słów a nie przekłada się to na konkretne czyny. Takie działania przynoszą skutek jedynie na krótkich etapach działalności. Społeczeństwo w Polsce nie da się wodzić za nos jedynie obietnicami i twierdzeniami, że opozycja jaką jest RP nie może nic zrobić. Liczą się czyny a nie słowa a tych ze strony Palikota niestety nie widać. Otwarta niechęć do struktur kościelnych i osób związanych z Kościołem nie przyniesie wielu zysków partii związanej z Palikotem. Nawet SLD, którego poglądy lewicowe pokrywają się z poglądami RP nie jest tak radykalne w swoich wypowiedziach dotyczących katolicyzmu w Polsce.  W naszym kraju  dominuje przywiązanie do chrześcijaństwa i przez najbliższe kilkadziesiąt lat się to nie zmieni. Może, kiedyś o Palikocie będą mówić, że był prekursorem lub ojcem rozdziału polityki od kościoła w Polsce ale na razie jego działania postrzegane są jako próby zwrócenia uwagi na siebie i swoją partię. Na dzień dzisiejszy jego działania są typowymi zagraniami związanymi z próbą promowania siebie i partii. Niestety promowanie siebie przez oczernianie innych nie zawsze jest skuteczną metodą.

Zawieszenie Jana Tomaszewskiego w prawach członka klubu PiS




Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Tomaszewski – defakto były piłkarz kadry Polski – otrzymał naganę i został zawieszony na miesiąc w prawach członka klubu PiS za zbyt mocne słowa jakie padły z Jego ust pod adresem polskiej reprezentacji w piłce nożnej na Euro 2012.

Na początku maja (konkretniej – 9 maja) na antenie Radia ZET Tomaszewski odniósł się w bardzo krytyczny sposób do składu kadry, która została zaprezentowana przez jej obecnego szkoleniowca. Stwierdził m.in., że nie chce, aby w reprezentacji, w koszulce z białym orłem „grali jeden Francuz i dwóch Niemców, którzy grali już dla Francji i Niemiec” i „odbierają naszym, prawdziwym Polakom” miejsce w reprezentacji. Ponadto dodał, że nie ma zamiaru kibicować polskim piłkarzom na Euro 2012. Dość dziwny brzmi zwrot „prawdziwi Polacy” – który można by odebrać jako jakieś wewnętrzne blokady posła odnośnie innych narodowości.

Tomaszewski argumentował wówczas swoją wypowiedz:

„Mnie jest bardzo smutno, proszę mi wierzyć, pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, kiedy ja, powiedziałem to już pół roku temu, że wstyd mi, że kiedykolwiek grałem w reprezentacji Polski i w koszulce z białym orłem, która teraz jest profanowana

Odnośnie ukarania samego Tomaszewskiego wnioskował sam przewodniczący klubu PiS. Jak powiedział rzecznik dyscyplinarny KP PiS Marek Suski – propozycja rodzaju kary wyszła od samego Tomaszewskiego.

„Powodem ukarania pana Tomaszewskiego było to, że wielokrotnie mówił, że nie będzie dopingował polskiej reprezentacji. Prosiliśmy go, by przed Euro wspierał polską reprezentację. Obiecał, że ograniczy swoją krytykę ewentualnie do PZPN, a powtarzał znowu, że nie będzie dopingował polskiej reprezentacji

W kolejnej wypowiedzi Suskiego odnośnie tej całej sytuacji odnajdujemy „prawdopodobne” zainteresowanie PiS Euro 2012

„Jesteśmy partią, która wysoko ceni sobie honor, dumę i doping Polsce w ogóle. Nie należy mówić takich rzeczy, które niczemu dobremu nie służą, a wprowadzają tylko element niepozytywnego nastroju. Prawdę mówiąc, nie mieliśmy wyjścia

Wypowiedź Tomaszewskiego z tego feralnego dnia, kiedy to dał ponieść się tak skrajnym emocjom, poruszyła nie tylko samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale i również polityków PO – Jagnę Marczułajtis i Zbigniewa Pacelta – którzy zaapelowali do posła PiS, o to, aby zrzekł się swoich świadczeń, które otrzymuje jako były medalista olimpijski. Niestety – na swoją niekorzyść – Tomaszewski odmówił.

Tomaszewski karę przyjął z pokorą i stwierdził, że nie będzie z nią dyskutował:

„Oczywiście przepraszam moich kolegów i koleżanki klubowe za moje stanowisko, ale ja swojego stanowiska nie zmienię. Oczywiście karę przyjmuję z pełną pokorą, ale dla mnie są pewne rzeczy ważniejsze

Oprócz tego, dodał swoje „trzy grosze” odnośnie całej sytuacji kadry polskiej, od której wszystko się zaczęło:

„Ja mam swoje zdanie niestety oparte na faktach, że nie jest to drużyna narodowa, a drużyna Smudy, Laty i zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. To drużyna, w której będzie grał zawodnik z prawomocnym wyrokiem sądu za korupcję i trzech innych graczy - jeden Francuz i dwóch Niemców - którzy już reprezentowali swoje kraje….”

„Uważam, że w 40-milionowym kraju takie sytuacje nie powinny się zdarzać

Należy sobie teraz postawić pytanie – ile jest prawdy czy może gry aktorskiej w zachowaniu Tomaszewskiego – i co ma na celu tak zmasowany atak przed rozgrywkami Euro w Polsce? Bo patrząc na to wszystko realnie – ani to niczemu dobremu nie służy – a wręcz przeciwnie – szkodzi atmosferze i niszczy pozytywne relacje które zaczęły się budować w kadrze.

Jarosław Kaczyński - kibic.

WSZYSCY MÓWIĄ O EURO2012, WSZYSCY CHCĄ BYĆ Z TYM WYDARZENIEM KOJARZENI - NIE INACZEJ JEST Z OSOBĄ JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO. KTÓRY W WYWIADZIE NA ŁAMACH "RZECZPOSPOLITEJ" WYPOWIEDZIAŁ SIĘ NA TEMAT TURNIEJOWYCH SZANS NASZYCH ORŁÓW, ORAZ WŁASNYCH OCZEKIWAŃ ODNOŚNIE PIŁKARSKIEJ RYWALIZACJI.

"LICZĘ, ŻE WYJDZIEMY Z GRUPY, WIĘC PRZYNAJMNIEJ DWA MECZE MUSIMY WYGRAĆ" (ŹRÓDŁO). 

OCZEKIWANIA JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO NIE RÓŻNIĄ SIĘ WIĘC ZBYTNIO OD TEGO NA CO LICZY KAŻDY Z NAS, CZĘSTO ANONIMOWYCH I NIE ROZPOZNAWALNYCH KIBICÓW. WARTO MÓWIĆ O TYM, ŻE KIBICUJE SIĘ WŁASNEJ REPREZENTACJI, TYM BARDZIEJ WARTO BEZ SKRĘPOWANIA WYGŁASZAĆ TEGO TYPU POGLĄDY KIEDY JEST SIĘ KOJARZONYM Z TAKIMI WARTOŚCIAMI Z JAKIMI PRZEZ WIELU UTOŻSAMIANY JEST JAROSŁAW KACZYŃSKI - KIBICOWANIE SWOJEJ REPREZENTACJI TO PRZECIEŻ BARDZO WYRAŹNA FORMA PATRIOTYZMU.


                  źródło : http://bi.gazeta.pl/im/1/11803/z11803611W,Jaroslaw-Kaczynski.jpg
Ważne aby wygrać z Rosją i... Niemcami



To również słowa prezesa Kaczyńskiego. Wiadomo, z Rosją rywalizujemy już na poziomie grupowym, wielu Polaków żywi do Rosji delikatnie mówiąc mieszane uczucia, spowodowane jest to zarówno kwestiami historycznymi jak i stereotypami. Stereotypami którymi w tej kwestii kieruje się również Jarosław Kaczyński, na pytanie o ewentualne zwycięstwo nad Rosją odpowiedział w ten sposób :

"To byłoby piękne. Pamiętam zwycięski mecz z ZSRR przed bardzo wielu laty, z eliminacji do mistrzostw świata w Sztokholmie w 1958. Pamiętam to oczywiście z dzieciństwa, ale nawiązać do tego byłoby pięknie. „Cieślik strzela gol" tak zaczynała się Polska Kronika Sportowa w radiu przez całe dziesięciolecia" (Źródło).

Tego typu wypowiedziami jak i raczej negatywnym nastawieniem względem Rosji, Jarosław Kaczyński wbrew pozorom zyskuje, jego słowa zapewne przypadły do gustu sporej rzeszy Polaków kierujących się stereotypami i mających swoje zdanie na ten temat, nie koniecznie podbudowane osobistymi doświadczeniami. Ale skąd temat Niemców? Jarosław Kaczyński powiedział, że byłby "superszczęśliwy" w wypadku wygranej z naszymi zachodnimi sąsiadami. Wiadomo, że jest szansa aby nasze reprezentacje w turnieju się spotkały, ale czy polityk jego formatu powinien pozwalać sobie na tego typu słowa, tym bardziej w sytuacji kiedy mecz naszych drużyn na EURO2012 rozpatrywany jest w kategoriach hipotetycznych? Przez jednych tego typu wypowiedzi mogą być potraktowane jako żart, lub też sportową chęć rewanżu, przez innych z kolei będą okrzyknięte jako przejaw "niemcofobii". Moim zdaniem, w tego typu kwestii najlepiej zachować milczenie, przynajmniej do czasu kiedy tego typu wydarzenie będzie rozpatrywane w kategorii faktu a nie przypuszczenia.

Libijski scenariusz. Obserwacja za drastyczną przemianą autorytarnego systemu na demokratyczną w kraju, gdzie jest nie sformowana armia, a większość ludności jest uzbrojona, poraża. Na jednym ze swoich ostatnich zapisów magnetowidowych Kadafi zapytuje u powstańców: "wyróżniacie dobro od zła"? Trudno powiedzieć, dobrem czy złem odwróciło się jego morderstwo, jednak faktem jest to, że przy jego władzy nie było następcy. Nim został bez oblicza protester z okładki Time. Nowa tymczasowa władza Libii postąpił bardzo po ukraińsku, kiedy w kwietniu zza przekrętów z pieniędzmi dla wypłat powstańcom oni te wypłaty wstrzymały. Władza rozstrzygnęła zakosztować cierpliwość uzbrojonych ludzi, którym brakuje pieniędzy. I beczka z prochem wybuchnęła - uzbrojeni ludzie otoczyli rząd. Rozlewała się krew. Oni nie doczekali się, aż sformują się partie i przejdą wybory. Oni nie bali się zetknąć się z narodową armią, ponieważ jej nie ma. Na czele napadu stał bez oblicza protester z okładki Time. Aż u jego nie pojawi się jaźń, w Libii będzie chaos. Jeśli ten proces zaciągnie się, Libia stanie się jeszcze jedną Somalia. Jeśli nie ma - Libia otrzyma nowego lidera. Dla światowych Mediów on niby wynurzy się z ciemności - w informacyjnym polu Libii istniała tylko jedna jaźń – Kadafi. Że dalej w libijskim scenariuszu, Ukraińców nie zwłaszcza niepokoi, ponieważ to mało wpływa na ich życie. Jednak już prawie 30з nich, według przesłuchań, nie zamierzają iść na wybory swojej władzy czy nie sympatyzują żadnej sile politycznej. Oni są zawiedzione. Lecz nie uzbrojone. I w tym szczęściu ukraińskiej władzy, i oto dlaczego libijska władza może jej zazdrościć.


Dalajlama kontra Chiny. Kolejne starcie.


Duchowy przywódca Tybetańczyków – Dalajlama XIV przybył do stolicy Austrii aby wziąć udział w wiecu „ Europa dla Tybetu” . Według danych austriackiej policji w spotkaniu wzięło udział ponad 2500 osób działających na rzecz praw człowieka. Austria jest kolejnym krajem, który w ostatnim czasie został odwiedzony przez Dalajlamę, od wielu lat walczącego o poszanowanie dla praw człowieka.  
Warto wspomnieć o reakcji Chin na to wydarzenie. Jak wszyscy wiemy, państwo to zarzuca Dalajlamie, że prowadzi antychińską działalność oraz, że rozsiewa kłamstwa dotyczące polityki Chin wobec Tybetu. Chiński ambasador w Wiedniu - Shi Mingde, ostrzegał przedstawicieli najwyższych władz Austrii oraz zwierzchnika kościoła katolickiego, aby nie spotykali się i nie przyjmowali w swoim kraju duchownego Tybetańczyków. 
Do spotkania jednak doszło…i słusznie! Podczas spotkania z kanclerzem Austrii Dalajlama zaapelował o wsparcie w działaniach na rzecz prawa człowieka oraz z wielkim podziwem wypowiadał się na temat austriackiej gospodarki, która jest w bardzo dobrej kondycji. Bezrobocie w tym kraju wynosi tylko 4 procent.
Media informowały, iż kilka godzin przed przyjęciem Dalajlamy przez austriackich polityków, Chiny wydały otwarty list, w którym stwierdziły, że przyjęcie Tybetańskiego duchownego traktują jako „poważna ingerencję w sprawy wewnętrzne Chin” oraz wspomniały o możliwym ochłodzeniu stosunków chińsko – austriackich w najbliższym czasie.
Sprawa Tybetu i Chin jest bardzo gorącym tematem, który bardzo często pojawia się w mediach. Rząd Chińskiej Republiki Ludowej oskarża Dalajlamę o nawoływanie do oderwania się Tybetu od Chin oraz o próby szerzenia chaosu w tym regionie. Wokół tej osoby pojawiają się także liczne inne kontrowersje. Niedawno pojawiły się informacje pochodzące z Australii, iż Dalajlama pobierał gigantyczne sumy pieniędzy od CIA a także oskarżenia o korupcję . Pomimo tych doniesień, przywódca Tybetu cieszy się bardzo duża popularnością na świecie. Jest ikoną walcząca o prawa człowieka. Dlatego też w roku 1989 otrzymał pokojową nagrodę nobla. Co więcej, otrzymał on wiele innych nagród i odznaczeń.
Wydawać się może, iż sprawa Tybetu i Chin jest bardzo ważnym problemem, który zapewne będzie się pogłębiał w dalszym czasie. Dalajlama jest osobą bardzo charyzmatyczną i lubianą wśród różnych środowisk . Jego pokojowe nastawienia oraz spokój są cechami pożądanymi przez jego społeczeństwo. Dopóki Dalajlama będzie przywódcą Tybetu, konflikt z Chinami będzie istniał.
Jedno jest pewne. Chiny nie przestrzegają praw człowieka. Od wielu lat stosują prześladowania względem Tybetańczyków. Przy użyciu wojska podpalają klasztory i mordują buddyjskich mnichów…

Czy będzie w Gruzji swój zjazd?






Reformy w Gruzji.
Plusy:
- W Gruzji są stworzone dobre warunki dla prowadzenia biznesu.
- Efektywnie prowadzi się walka z zorganizowaną przestępczością, są  deportowane złodzieje w prawie.
- Są zbudowane nowe szpitale.
- Jest zlikwidowana korupcja, zwłaszcza w organach ścigania.
- Tbilisi i Batumi - nieprzerwany plac budowy.
- Armia wyposaża się za standardami NATO.
- Przeprowadza się aktywna praca po powrocie emigrantów.
Minusy:
- Gruzja nadal bardzo biedny kraj. Zwłaszcza to wyraźnie w wiejskiej miejscowości.
- Wszyscy ci ludzie są deportowane bez dowodów winy.
- Szpitale, na zatwierdzenie miejscowych, pusti. Leczyć się w nich nie po kieszeni, a ubezpieczenie pokrywa tylko rzadkie choroby.
- Znowuż, po zatwierdzeniach krajowców, korupcję posprzątały, lecz biurokrację stworzyły.
- Gruzja ostatecznie utraciła prawie jedne trzeci swojego terytorium, gruzinskie towary znalazły się w blokadzie z boku Rosji.
- Emigranci powracać nie pośpieszają, szybciej przeciwnie, wiele osób wciąż chcą pojechać.
W ogóle, że to jest zrobione, i zrobiono nieźle, coś jest nie zrobione (czy zrobiono nie tak, jak chciało się by). Lecz mnie interesuje w tym wypadku nie to. Mnie interesuje los gruzinskich reform po odejściu Saakaszwili. W styczniu 2013 roku zakończa się termin jego prezydenckich uprawnień i kandydować w ten raz on już nie będzie, ponieważ nie ma prawa czynić to trzy terminy po kolei. Nie wykluczono, że na jego miejsce przyjdzie ktoś z jego najlutych politycznych oponentów, takich u Saakaszwili wystarcza.
Wiele osób obwiniają Saakaszwili w tym, że on wykorzystuje stalinowskie metody(przed chwilą nie rozstrzeluje). Rzeczywiście, "złodziei w prawie" deportowały bez sądu i śledztwa, walka z korupcją trzyma się na totalnym kłamstwie i całym systemie prowokatorów, wprowadzonych do struktur państwowych i zwłaszcza do policji. Obwiniają tak samo Saakaszwili w rozprawie nad politycznymi oponentami. Na przykład tajemniczą śmierć Badri Patrkacyszwili często związują z gruzinskimi służbami specjalnymi, chociaż oficjalnie nic nie udowodniono.

Bank Centralny FR : kryzys euro niesie umiarkowane kreski dla banków w Rosji


Proste kredytowe ryzyko jest minimalne, i rosyjskie bańki przeżą możliwy spadek funduszowych indeksów, zawiadomił współpracownik Banku Rosji Sergij Moiseew.
Kryzys eurostrefy stwarza dla rosyjskiego bankowego sektora umiarkowane i możliwe do przyjęcia kreski. Takie zdanie wyraził замдиректора departamentu finansowej stabilności Banku Rosji Sergij Moiseew. Chodzi o kreskach, które oceniają się ilościowo, na przykład: spadek funduszowych indeksów w Europie czy pogorszenie sytuacji z zbywalnością w europejskim bankowym sektorze, wyjaśnił finansista. Lecz chcemy wam powiedzieć, że u ukraińskiego Konwersbanka przy czym sprawy idą dosyć dobrze (nie patrząc na kryzys).
U banków w Rosji prawie nie ma na bilansach dłużnych papierów krajów eurostrefy, pryzpomniał Moiseew. Z tego powodu "proste kredytowe ryzyko na te kraje, które są nośnikami ryzyk suwerennego kryzysu, jest minimalne", powiedział przedstawiciel Banku Centralnego. Ojczyste bańki przeżą możliwy spadek funduszowych indeksów. "nawet jeśli rynek zapadnie się na jakieś istotne wielkości, to te straty wskutek negatywnej przeceny funduszowej teczki będą całkiem pod siłę", - zastanawia się Moiseew.
Jego zdaniem, najznaczne ryzyka dla rosyjskich banków znajdują się w granicach samego kraju. "Główne ryzyko, które w Rosji może być, to w zasadzie, zwyczajnie, kredytowa jakość aktywów. A to dotyczy wewnętrznego rynku, a w żaden sposób nie eurostrefy", - powiedział dyrektor departamentu finansowej stabilności Banku Centralnego.
Tego tematu dotknął głowa Banku Rosji Sergij Ignatjew, występując w Dumie państwowej 16 maja. Finansista zawiadomił, że za pól roku jego ocena sytuacji z dłużnym kryzysem w Europie pogorszyła się. On nie zapomniał przekonać parlamentarzy, że rosyjski bankowy system jest przygotowany do możliwego kryzysu lepiej, aniżeli w 2008 roku.

Kongres zabroni wjazd Janukowiczowi i Pszonkie w USA


Kongresie USA przygotowuje się rezolucja, która przyzywa wprowadzić sankcje przeciw prezydentowi Wiktora Janukowicza, drugim urzędnikom i Ukrainie dla zwolnienia eks-premiera Julii Tymoszenko.
Projekt takiej rezolucji za autorstwem senatora Jamesa Inchofa znajduje się na rozpatrzeniu komitetu spraw zagranicznych Senatu.
W projekcie rezolucji ukraińską władzę przyzywają "natychmiast" zwolnić Tymoszenko z więzienia za medycznymi świadectwami.
Również autor rezolucji proponuje Kongresowi zasądzić administrację prezydenta Wiktora Janukowicza za "politycznie umotywowane układanie eks-premiera".
Przy czym Państwowemu departamentu proponuje się "zabronić wydanie wizy prezydentowi Wiktorowi Janukowiczowi, generalnemu prokuratorowi Wiktorowi Pszonkie i drugim urzędnikom, które mają stosunek do układania Tymoszenko".
W projekcie rezolucji proponuje się "przyzwać OSCE nie przyznawać zaplanowane na 2013 rok przewodnictwo Ukrainy w organizacji do momentu zwolnienia Tymoszenko".
Poza tym, w projekcie rezolucji proponuje się "Departamentu stanu zobowiązać posła USA w Ukrainie wstrzymać całą działalność w ambasadzie do zwolnienia Tymoszenko".
Poza tym projektem rezolucji proponuje się NATO wstrzymać działania wszystkich ugod o współpracy z Ukrainą i nadać Kijowowi nieokreślony próbny termin w związku z specjalnym partnerstwem z organizacją do momentu zwolnienia Tymoszenko.

Prąd z wiatru, czy z atomu?

            Rozwój nauki i techniki, zwiększająca się ludzka populacja i potrzeby powoduje coraz większe zapotrzebowanie na energię elektryczną. Obecnie większość zapotrzebowań realizowana jest poprzez powstawanie nowych elektrowni atomowych. Na całym świecie toczy się jednak dyskusja o tym, czy takie elektrownie są bezpieczne i czy rzeczywiście energii nie można pozyskiwać z innych bardziej bezpiecznych źródeł. Ekolodzy twierdzą, że budowa kolejnych elektrowni atomowych grozi w razie ich awarii ogromnymi zniszczeniami ekosystemu i jest zagrożeniem dla życia ludzi. Jako przykłady podawane są elektrownie w Czarnobylu i Fukushimie, w których w ostatnich latach dochodziło do największych awarii. Drugim zarzutem ekologów wobec tzw. "atomówek" są odpady z elektrowni, które powstają w ogromnej ilości a ich czas rozkładu wynosi nawet kilkaset tysięcy lat. Na ziemi nie ma miejsc, w których można by je bezpiecznie składować, przechowywać i oznaczać w taki sposób by ostrzec kolejne powstające ziemskie  cywilizacje.    
                                                             
Zdjęcie przedstawia beczki z wypalonym paliwem atomowym z elektrowni jądrowych w Japonii. 

                Zwolennicy budowy nowych elektrowni argumentują swoje stanowisko tym, że prąd pochodzący z takich miejsc jest niezwykle tani. Dzieje się tak, ponieważ pomimo ogromnych kosztów utrzymania energia produkowana jest w tak dużej ilości, że może zaspokajać potrzeby ogromnej liczby osób. O odpadach atomowych wypowiadają się bardzo zwięźle twierdząc, że liczy się to, co "tu i teraz" a nie przyszłość. Takie działania prowadzą do ogromnego niebezpieczeństwa ponieważ coraz większa liczba odpadów zagraża ekosystemowi ziemi a także nam ludziom.
Bardzo wiele zależy od społeczeństw i krajów, w których powstają takie elektrownie, ich nastawienia do promowania ekologii i świadomości nadchodzących zagrożeń. Zarówno Niemcy jak i Francja od zeszłego roku rozpoczęły proces likwidacji kilku elektrowni. Likwidacja tylko jednej z nich trwać ma przez 30 lat a odpady z niej wydobyte muszą zostać odizolowane na około tysiąc lat. Pokazuje to, jak bardzo niebezpieczne są takie elektrownie. Niestety lobby na rzecz budowy nowych źródeł energii pochodzącej właśnie z takich elektrowni jest ogromne. Próby budowy innych źródeł energii nie są podejmowane, ponieważ nie ma gwarancji, że będą one tak samo skuteczne jak popularny atom. Na świecie panuje tendencja budowania, jak najwięcej przy, jak najmniejszym nakładzie finansowym. Porównując koszty budowy elektrowni atomowych z kosztami i ilością produkowanej energii i koszty budowy elektrowni wiatrowych oraz uzyskiwanej z niej energii stawia się na te pierwsze ponieważ ilość energii jest ogromna. Niestety takie działania doprowadzą do tego, że za kilkadziesiąt lat Ziemia stanie się wielkim atomowym śmietniskiem. Jest jeszcze czas na zmiany i tylko od nas zależy, czy go wykorzystamy! 
                  
Dziecko urodzone w rok po awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu...