sobota, 16 kwietnia 2011

Dwujęzyczny Kali

Pierwsze dwujęzyczne tablice zostały postawione w gminie Radłów koło Olesna 22 grudnia 2006 roku. W ciągu pięciu lat jakie minęły od tego czasu dwujęzyczne nazwy miejscowości znajdziemy w 39 gminach na terenie całej Polski. Są to nazwy niemieckie, ale też i białoruskie, litewskie, łemkowskie i kaszubskie. Jeśli by wziąć pod uwagę liczbę podwójnych nazw w skali kraju, to okaże się, że w języku kaszubskim można ich spotkać więcej niż w niemieckim ( 374 kaszubskie, 310 niemieckie). A jakoś nie słychać powszechnego oburzenia z powodu tablic innych niż niemieckie...

Kto może być Niemcem ?

Zamalowywanie tablic jest zwyczajnym aktem chuligaństwa, niszczeniem mienia państwowego. Przykre jest to, że prawie 70 lat po zakończeniu II wojny światowej, wciąż dla niektórych osób choćby najmniejsza oznaka niemieckości na Górnym Śląsku jest nie do zniesienia. Tak samo przykre jest to, że niektórzy odmawiają obywatelom polskim prawa do samookreślenia swojej narodowości. Najczęściej powtarzany argument, o rzekomo nienajlepszej znajomości niemieckiego wśród mniejszości jest nieco chybiony. Za wschodnimi granicami Polski żyje znaczna liczba osób uważających się za Polaków. Spora część z nich wskutek braku kontaktu z Polską ma problemy w mówieniu literacką polszczyzną. Czy wobec tego należy arbitralnie uznać, iż to nie są Polacy ?

Dwujęzyczność w Niemczech


Powtarza się teoria o tym, iż Polacy w Niemczech nie mają praw, jakie mają Niemcy w naszym kraju. A to, że nie mają zagwarantowanego miejsca w Bundestagu. Że nie mają tablic. Że są germanizowani itp.. Tymczasem wbrew obiegowym opiniom MN w Polsce nie ma gwarancji miejsca w parlamencie, a tylko brak 5 % progu. Zresztą w ostatnich wyborach wskutek niskiego poparcia utracili połowę miejsc (1 z 2). Polskich tablic w Niemczech nie ma, dlatego, że Polacy są rozrzuceni po całym kraju. Nigdzie nie mieszkają na zwartych obszarach, tak jak Niemcy w Polsce. Ale nie znaczy to, że tablic dwujęzycznych nie ma wcale. Są tablice duńskie, fryzyjskie, a także w języku słowiańskim – łużyckie. Te ostatnie są tuż za granicą polską w Zgorzelcu. Na Łużycach zresztą dwujęzyczne nazewnictwo poszło dalej. Podczas wycieczki na te tereny na własne oczy widziałem tablice na dworcach, nazwy ulic, instytucji, zabytków itd. Zakres zmian jest spory.

Los polskich tablic za granicą


Także w Czechach, 100 km od Opola możemy znaleźć dwujęzyczne tablice. I co ciekawe w języku Polskim. Na Zaolziu, gdzie mieszka spora mniejszość polska, przy wjeździe do niektórych miejscowości wita nas czesko – polska tablica. Niestety także tam dochodzi do chuligańskich aktów zamazywania obcych, czyli polskich napisów.
Ciekawe jak na ten fakt spojrzeliby polscy "malarze", gdyby się o tym dowiedzieli ?

Znane są też problemy mniejszości polskiej na Litwie. Oburzamy się tym, że tamtejszym Polakom rzuca się kłody pod nogi. Nasuwa się pytanie, czy gdyby litewski Seimas nagle zmienił zdanie i zezwolił na podwójne tablice, to czy osoby krzyczące hasła w stylu "Śląsk Opolski zawsze polski", Niemcy raus do Niemcowni" itp. i zamalowywujące tablice patrzyłyby spokojnie na działania niektórych Litwinów ? A można być właściwie pewnym, że taka dewastacja jak w Polsce, tam też mogłaby się zdarzyć.

Trudno tu nie odnieść wrażenia, że jest to typowa moralność Kalego. Jak Kali ukraść krowę to dobrze, ale jak Kalemu ukradli krowę, to niedobrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.