poniedziałek, 23 maja 2016

Strategiczna pustka

Co czeka na Poroszenko w USA?
Po pierwsze, co nie czeka? Dokładniej mówiąc–kto?
Wygląda na to, że nie czeka Obama.
Jasne, że podstawą formalną jest konferencja międzynarodowa. To decyduje o roboczym formacie wizyty. Robocze wizyty nie zawsze koniecznie przewidują spotkanie z głową państwa-gospodarza.
Niestety, to wszystko – to są tylko puste rozmowy o protokole dyplomatycznym, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością polityczną. W końcu, w podobnych warunkach będą także inni szefy delegacji w Washingtonie, którym jednak udzielą audiencji w Białym Domu (obserwujemy, na przykład, Erdogana).
Prawdajesttaka, że Obama nie ma o czym rozmawiać z Poroszenką.
W USA wogóle obecnie mało kto ma o czym rozmawiać z głową państwa Ukrainy. Chyba że Carrey rozwiąże zagadkę swojej teki w Moskwie.
Problem polega na tym, że lider Ukrainy nie niesie ze sobą żadnego pozytywnego przesłania. Ani pozycji czy realistycznych propozycji o wyjściu ze ślepego zaułka Porozumień mińskich, ani radosnych wiadomości o powodzeniu reform, ani szczęśliwych niuansów zwycięstw w zakresie walki z korupcją.
Strategom z ulicyBankowej nie warto mieć nadzieję, że dymisja Szokina albo nawet mianowanie nowego premiera może służyć pozytywnym tłem dla wizyty. Te rytualne działaniapolitykierówpeczerskich już nikt w świecie nie odbiera jako coś ważnego i pozytywnego, oprócz Rosjan (którzy strasznie i niebezpodstawnie się cieszą, że każdy, kto zostaje mianowany w Kijowie, okazuje się ich byłym lub czynnym agentem).
NatomiastAmerykanienie lubią pechowców. Niemadobrychwiadomości albo chociażby oczekiwań–więc dlaczego psuć swoją reputację kontaktami z takimi posłami? Tym bardziej że takich posłów w Washingtonie –połowa Afryki, Azji i Ameryki Południowej.
Nawet na temat bezpieczeństwa nuklearnego Poroszenko nie wiezie do stolicy USA nic, oprócz wspomnień o wkładzie Ukrainy w rozbrojenie jądrowe. Nie ma znaczenia, w jakim stopniu to nie spodoba się Obamie czy komuś innemu, ale miałoby sens zwrócić się do uczestników forum z prostym przesłaniem–doświadczenie Ukrainy świadczy, że w świecie nie istnieje żadnych międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa, nie warto nikomu wierzyć, należy myśleć tylko o sobie, nie śpieszyć się pozbywać broni nuklearnej. Przynajmniej to byłoby konceptualnie i szczerze.
Natomiast prezydent Ukrainy jeździł w przededniu wizyty do USA do Charkowa, gdzie wspólnie z ambasadorem USA na Ukrainie w ramach wykonania porozumień osiągniętych między Obamą a Janukowiczem (i które były przygotowywane jeszcze przy Juszczenko –tutaj proszę uwierzyć uczestnikowi procesu na słowo) otworzył elektrownię pracującą nie na uranie wzbogaconym, tylko na uranie zubożonym, który my heroicznie przekazaliśmy na przechowanie do Rosjii w ten sposób widocznie wzmocniliśmy bezpieczeństwo międzynarodowe orazwłasne bezpieczeństwo narodowe. Oczywiścieprzy akompaniamencie obietnic danych przez stronę amerykańską dołożyć wszelkich starań, by zapewnić możliwość rozwoju energetyki jądrowej na Ukrainie. Trzeba szczerze powiedzieć, że podobne zapewnienia, a nawet pewne całkiem konkretne działania strona amerykańska dokonuje od dawna i czasem dość konsekwentnie. Niestety ten proces nie może osiągnąć sukcesu z powodu braku ścisłych gwarancji i politycznej chęci władzy ukraińskiej w zakresie zerwania odpowiednich związków i pozbycia się zależności od Rosji.
Wewrześniu2014rokubyłem często krytykowany z powodu tego, że przed pierwszą wizytą Poroszenki do USA uprzedzałem, że dyplomacja Ukrainy po Euromajdanu nie powinna zostać dyplomacją próżnych wizyt. Wtedy rzeczoznawcy nie chcieli wierzyć, że zaproszenie wystąpić w kongresie amerykańskim jest szczytem sukcesu i osiągnięć. Wszyscy byli zachwyceni pięknymi występami.

Niestety problem polega na tym, że mgła ze słów bardzo szybko się rozpływa i pozostaje strategiczna pustka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.