sobota, 16 kwietnia 2011

Jan z Białej vs Johann aus Zülz. Czyli dylematy tablic dwuzjęzycznych


Aby przekonać się, że dwujęzyczne tablice na terenie województwa opolskiego stanowią problem, wystarczy przejechać przez kilka miejscowości należących do gmin, które zdecydowały się takie tablice ustawić. Po kilku miesiącach debat i dyskusji, protestów i petycji, w jedenastu gminach na terenie Opolszczyzny pojawiły się niemieckie nazwy miejscowości dumnie witające wjeżdżających gości. Leo Joshko, aktywny lokalny działacz Mniejszości Niemieckiej z Dębskiej Kuźni, podkreśla, że dla niego dwujęzyczne tablice to wielka radość. Jego zdaniem to właśnie dzięki nim ludzie widzą, że historia tych ziem jest inna, niż się wmawiało przez 50 lat, a dwujęzyczne tablice mają przypominać skąd się wzięła na tych ziemiach cywilizacja.

"Tablice im nie w smak"

Niestety jak można wywnioskować z najbardziej powierzchownej obserwacji, nie każdy podziela ten entuzjazm. Niedługo po wprowadzeniu tablic, znaczna ich część została, w mniej lub bardziej estetyczny sposób, zamalowana. I niezależnie od tego czy postrzegamy te działania jako akt huligaństwa i wandalizmu czy też jako przejaw “obywatelskiego nieposłuszeństwa”, warto zastanowić się dlaczego do tego doszło. Już na początku dyskusji na temat tablic, podstawowy dylemat wielu osób brzmiał : na co komu jest to "u nas" właściwie potrzebne? To na terenie Opolszczyzny mniejszośc niemiecka ma charakter najbardziej zwarty i zorganizowany i stanowi silną grupę, więc walka o dwujęzyczne szkoły i tablice wydaje się uzasadniona. Warto jednak zadać sobie pytanie kto tak naprawdę o to wszystko walczył? Wiele komplikuje występowanie tzw grup pogranicza, czyli społeczności o niesprecyzowanej świadomości narodowej przy czym mającej silne poczucie własnej tożsamości terytorialnej (np lokalnej). Może ona nawet zastępować świadomość narodową. Wydaję mi się, że podobną sytuacje obserwujemy dziś w przypadku mniejszości niemieckiej na terenie Opolszczyzny. W grupie osób, które dziś indentyfikują się z mniejszością niemiecką, jest z pewnością wielu Niemców (w sensie kulturowej przynależności do narodu), dotyczy to jednak głównie starszego pokolenia. Podobnie znajomość języka niemieckiego wśród młodszych pokoleń mniejszości niemieckiej nie jest tak powszechna, jak w przypadku pokoleń najstarszych. Może to świadczyć o tym, że tradycja niemiecka jest kultytwowana dość selektwynie, a społeczność mniejszości ulega znacznemu starzeniu. Widoczne jest to szczególnie w przypadku braku zaangażowania młodych ludzi w sprawy mniejszościowe, także w kwestiach najważniejszych i najbardziej prestiżowych, takich jak tworzenie pomników kultury niemieckiej czy dwujęzycznych szkół.

Dla kogo te tablice?

W rzeczywistości tablice wywołały burzę chyba większą niż się spodziewano. I to zarówno w środowisku politycznym jak i wśród zwykłych obywateli. "Te tablice nie są nikomu potrzebne. To próba demonstracji niemieckości na życzenie kilku działaczy MN, którym przydaje się to do zbijania kapitału politycznego "- mówi radny sejmiku z PiS. Z kolei na różnego typu forach internetowych spotykamy kolejne zarzuty - " Czy Polacy mają swoje nazwy miejscowości w Niemczech? Jak tam Polonia jest traktowana?". Powody do niezadowolenia mają również mieszkańcy tych miejscowości, w których postawiono tablice poniekąd wbrew ich woli. Zapomniano jednak o tych miejscowościach w gminach mniejszościowych gdzie ludności mniejszościowej nie ma lub jest jej śladowa liczba. Według obecnie obowiązującego prawa rada gminy może narzucić nazwy w języku mniejszości także w tych wsiach, gdzie nie ma mniejszości, nawet bez konieczności przeprowadzania konsultacji społecznych. Zatem tylko od dobrej woli radnych gminnych mniejszości niemieckiej zależy, czy wsie zamieszkane wyłącznie przez Polaków otrzymają dodatkowe nazwy w języku niemieckim. Możliwe, że przeprowadzenie konsultacji ujawniłoby rzeczywiste nastroje społeczne, niekoniecznie sprzyjające stawianiu tablic. Mówiąc o celach działalności mniejszości niemieckiej wspomnino również o umacnianiu braterskich lub przynajmniej dobrosąsiedzkich więzi z Polakami. Tablice chyba temu nie sprzyjały i co więcej, ujawniły nierówności wewnątrz samej mniejszości. Jedno jest jednak pewne.. Jadąc przez Opolszczyznę obserwujemy smutny obraz skutków "uszczęśliwiania na siłę" lub jak mówią złośliwi, wydania pieniędzy na marne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.