niedziela, 27 lutego 2011

Napieralski wystartował


Od przeszło czterech dni, kiedy to CBOS opublikowało najnowsze wyniki sondaży dotyczące poziomu zaufania dla konkretnych polityków, osoba Grzegorza Napieralskiego stała się „języczkiem uwagi” dla dziennikarzy. Przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej wyprzedził w tym rankingu Premiera Donalda Tuska.

Oczywistym jest, że wynik opublikowany przez CBOS (przeprowadził on sondaż w dniach 3-9 lutego na liczącej 1002 osoby reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski) nie ukazuje ostatecznego i realnego poparcia dla Napieralskiego, wszak wiadomo, iż sondaże nie ukazują wyniku, a tylko tendencje. Niemniej jednak jasno widać, że szef SLD sukcesywnie rośnie w siłę, korzystając z obecnej sytuacji politycznej – zawirowania wokół OFE, wewnętrzny konflikt w PO na linii Tusk – Schetyna, podwyższone podatki. Wraz z takim stanem rzeczy pojawiają się spekulacje o przedwyborczych przetargach pomiędzy PO a SLD i możliwej przyszłej koalicji tych partii.

Czy zatem działania podejmowane przez Napieralskiego nie są egzemplifikacją rozpoczętej już przez niego „cichej” kampanii wyborczej? Wiele wskazuje na to, że odpowiedź powinna być twierdząca. Pojawianie się w mediach, udzielanie wywiadów, czy artykuły na pierwszych stronach gazet (a na deficyt w tej materii ostatnimi dniami Napieralski narzekać nie może)– wszystko to podwyższa popularność i rozpoznawalność wśród wyborców, co jest cennym zasobem dla każdego z kandydatów. Co więcej, przewodniczący SLD staje się powoli mistrzem zachowań retardacyjnych, a wszelkie pytania odnośnie jego stosunku do powyższych wyników badań kwituje jakże dyplomatycznym zaskoczeniem i podziękowaniem dla wyborców. Zawsze uśmiechnięty, gustownie ubrany i otwarty na wszelkie pytania Napieralski, jednoczy sobie tym samym coraz szersze grono zwolenników. Można stwierdzić - to naturalne, iż szef jednej z największych partii zawsze będzie zabiegał o poparcie - ale biorąc pod uwagę fakt, iż wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami, wszelkie ostatnie zachowania i wypowiedzi przewodniczącego nieuchronnie są rozpatrywane w kontekście kampanijnym.

Jak mawiają amerykańscy specjaliści od marketingu politycznego – kampania wyborcza się nigdy nie kończy, ona ciągle trwa – i Napieralski doskonale wpisuje się w tą konwencję. W jakże wielkim błędzie są osoby żyjące w przekonaniu, że to sam szef SLD doprowadził do swojego sukcesu. Za codziennymi słowami i gestami stoi ogromny sztab ludzi, na czele którego nieustannie widnieje postać rzecznika Kality. To właśnie owy sztab osób swoimi wysiłkami stworzył tak wdzięczny produkt marketingowy o nazwie Grzegorz Napieralski z jakim mamy obecnie do czynienia.

Wracając jednak do sedna rozważań. Ostatni wywiad, jakiego udzielił przewodniczący dla Super Expressu również pokazuje, że subtelna rywalizacja wyborcza ze strony SLD już się zaczęła. „Ten sondaż jest dla mnie ważniejszy nie ze względów osobistych, ale dlatego, że rośnie zaufanie do całego SLD. Pokazujemy się jako ludzie rozważni, odpowiedzialni, mający konkretny cel i konkretne propozycje” (http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/szczecin-zasuguje-na-dobrego-premiera_173293.html). Wniosek z tego płynący dla potencjalnego wyborcy jest jeden – skoro SLD idzie w sondażach w górę, są tacy dobrzy i odpowiedzialni jak ich rekomenduje sam Napieralski, to warto na nich zagłosować.

Chapeau bas dla osób, które w tak wysublimowany i skuteczny sposób są w stanie poprowadzić na szczyt swojego kandydata. Pozostaje jednak pytanie, co dalej? Co się stanie, jeśli Grzegorz Napieralski zostanie autorem lub współtwórcą kolejnego rządu?

Czy sprawdzą się wtedy słowa „aniołków Napieralskiego” zawarte w piosence kampanijnej przy okazji wyborów prezydenckich 2010, że to „właśnie ON sprawi, że lepszy będzie świat”? Przekonamy się po zakończeniu jesiennej rywalizacji parlamentarnej, wszak walka trwa nadal …







1 komentarz:

Ten wpis czeka na Twój komentarz.