środa, 23 marca 2011

ABC przedwyborczych chwytów politycznych część - 3




O palikotyzacji i innych zabiegach byłego „POleppera”


Jednym z najbardziej rozpowszechnionych i rozpoznawalnych haseł dotyczących Janusza Palikota jest „palikotyzacja”. Twórcą tego pojęcia jest Grzegorz Napieralski, używając tego słowa w sformułowaniu; „palikotyzacja PO” po raz pierwszy na swoim blogu z pewnością nie spodziewał się tak szybkiego rozpowszechnienia tego terminu. Sam Palikot derywacji swego nazwiska nie neguje, wręcz przeciwnie- sam stara się definiować ich znaczenie tak; „Czym zatem jest palikotyzacja? Mnie, jako ojcu duchowemu tego pojęcia, wypadałoby precyzyjnie je zdefiniować… I tak też czynię: palikotyzacja to multimedialna forma przekazu używana do prezentacji ważnych spraw społecznych. Jej istotą jest używanie silnych hiperboli, z zastosowaniem narzędzi i zasad komunikacji współczesnych mediów! Przejaskrawianie służące zwracaniu uwagi na sprawy, które rzadko dostrzegamy lub których dostrzegać "nie wypada"”. Bardziej potoczna definicja tego słowa z pewnością też bardziej promowana a zwłaszcza przez jego przeciwników politycznych, to nic innego jak „schamienie” obyczajów politycznych. Można się nierzadko spotkać z opinią jako, że Janusz Palikot obniża poziom dyskusji politycznej lub jest symbolem podupadającej kultury politycznej, z czym nie do końca powinniśmy się zgadzać, bo może i owszem Palikot w swych ostrych wypowiedziach obnaża i obraża, jednak takie wystąpienia miały miejsce już wcześniej a słowa które padały i to z ust osób dużo wyżej a wręcz na najwyżej postawionych stanowiskach politycznych niż wyżej opisywany.

Nie sposób jednak nie zwrócić uwagi na pewne niezaprzeczalne fakty w świetle których były „POlepper” wypada znacznie lepiej od swego poprzednika. „POlepper” - słowa których użył Włodzimierz Karpiński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”; „Janusz Palikot to Andrzej Lepper Platformy Obywatelskiej” podkreślając, iż zarówno jego zachowanie jak i środki w których przebiera, są bardziej wyrafinowane od przewodniczącego samoobrony. Sam fakt, że jest obrotnym przedsiębiorcą plasującym się w czołówce najbogatszych ludzi w Polsce oraz osobą wszechstronnie wykształconą w kierunku humanistycznym działają na jego korzyść. Także jego założenia w sprawach politycznych trafiają do ludzi niemal z każdej grupy społecznej. Wprowadzenie podatku liniowego, prywatyzacja KGHM, zmniejszenie liczby posłów – to wszystko brzmi uczciwie, aczkolwiek mało realnie biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze doświadczenia z obietnicami politycznymi.

Początków kariery skandalisty można się dopatrywać sięgając raptem 4 lata wstecz, kiedy to wibratorem i pistoletem podbił arenę parlamentarną otwierając nowy etap i pokazując nową jakość polityki. Jego wystąpienia publiczne znają chyba wszyscy Polacy, jest jedną z najbardziej lewicowych osób na scenie politycznej, udowodnił to chociażby paradując na debacie programowej PO w koszulce z napisem „Jestem Gejem/ Jestem z SLD”. Lecz czy bez całego tego kabaretu i „mądrej paplaniny” na pokaz, w ogóle zaistniałby na scenie politycznej.

Każda z jego PR-owskich zagrywek jest świetnie przemyślana i dopracowana do najdrobniejszego szczegółu, wie co dzięki temu chce osiągnąć, jaką wywołać reakcję, na jaką strefę zwrócić uwagę a zaintrygowane jego zachowaniem media tylko mu to ułatwiają, wałkując w kółko i bez przerwy te same materiały filmowe z „propagandowych bojówek Palikota”. Doskonale włada sztuką agitacji ponad to wyczuwa, co w mediach się sprzeda, jest przecież zapraszany do komentowania wszystkich i wszystkiego przez stacje telewizyjne i radiowe, gazety czy nawet portale internetowe. Jak powszechnie wiadomo wcale nie chodzi o wyjątkową trafność jego osądów, czy celny strzał w wypowiedzi, tym bardziej nie o dobrą jakość analiz czy przewidywań politycznych. Chodzi o widowisko, które on może im dać. O to, że „będzie się działo”. Tym sposobem jest zawsze i wszędzie, promowane przez niego hasła są powtarzane, od jego nazwiska powstają nowe słowa, definiujące nową rzeczywistość.

Z pewnością przyświeca mu idea zmian i zwracania uwagi na problemy ważne i ważniejsze lub też odwracania uwagi od problemów partyjnych, jednak wielu uważa, że swoim postępowaniem robi tylko medialne show, które tych „wyższych idei” nie podłapuje. Warto jednak zauważyć, że to „show” robią z jego niekonwencjonalnych zachowań głównie media, wałkując w kółko te same nagrania i wypowiedzi, nie ukazując sensu ich wykreowania, ani nie tłumacząc po co cała ta propaganda. Zdaje sobie z tego sprawę sam Janusz Palikot i mimo wszystko uważa, że warto. Swoimi wystąpieniami trochę udało mu się już zmienić, choćby wpłynąć na sprawę gwałtów kobiet przez lubelskich stróżów prawa i jak sam oznajmia nie zamierza przestać. Z pewnością wiele osób oglądających wystąpienia Palikota nie do końca wie o co tak naprawdę chodzi. Być może chce on zostać „krzewicielem” prawdy, bądź jak sam stwierdził; „gnojem użyźniającym polską politykę”, chce zwracać uwagę na błędy opozycji czy sprawy zapomniane a na które uwaga powinna być zwrócona i dostosowuje styl i słownik swych wypowiedzi na taki, jaki podłapią standardy dyskursu publicznego, nie przynosi to do końca spodziewanego efektu, gdyż dla osób nie zdających sobie sprawy z całego sedna jakiegoś tam sporu i nie śledzącego go gdzieś tam od samego początku, cała ta medialna otoczka to tylko skandalista Palikot i jego „niewyparzony” język obrażający jakiegoś tam polityka.

Weźmy pod lupę choć część jego skandalicznych wypowiedzi dotyczących chociażby Polskiego Związku Piłki Nożnej; „PZPN to burdel, w którym dziwki zarażają HIV-em". Kolejnym krokiem było wystąpienie dotyczące zlikwidowania organizacji i aresztowania jej członków w towarzystwie świńskiego łba. Wystąpienie to zyskało na popularności zwłaszcza, choć nie tylko wśród kibiców. Nie sposób również nie wspomnieć o słownej wojnie, która została wypowiedziana ex-prezydentowi, Janusz Palikot niejednokrotnie próbował zdyskredytować Lecha Kaczyńskiego; „Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu?”. Takie i pokrewne pytania można było znaleźć na blogu Janusza Palikota na początku 2008 roku, co rozpoczęło publiczny lincz, już nie tylko opozycji lecz również byłych partyjnych kolegów, za niemoralne podejście do głowy państwa. Chcąc nie chcąc publicznie przeprosił, by znów wymierzyć cios; „Ja uważam prezydenta Lecha Kaczyńskiego za chama”, te słowa padły podczas wypowiedzi dla TVN24. Następnie pojawiła się wzmianka o tym, że; „prezydent nie panuje nad emocjami, że jest jeszcze dzieckiem oraz chorą i psychopatyczną postacią”. Trzeba pamiętać, iż wyrachowana dyskredytacja nie jest ciosem na oślep, lecz przyjmuje za punkt wyjścia status przeciwnika. Pozbawia kredytu tych, którzy już go uzyskali i już z niego korzystają. Gdy osiągnęło to już apogeum i wszyscy byli przekonani o jego politycznym końcu oraz nieuniknionym wydaleniu z partii a stała się rzecz niesłychana, bo nie tyle co został, co zaczął sobie coraz lepiej radzić. Agitacja unika rzeczowych argumentów i posiłkuje się zwykle apelami afektywnymi, nie unikając przy tym przesady. Agitacja karci przeciwników poglądów, nie wyklucza nie mówienia nieprawdy. Zwalczając przeciwników, pozyskując zwolenników głoszonych poglądów ucieka się do zaprzeczeń i kłamstw, do ocen moralnych przeciwników.

Na czym polega fenomen Palikota? Ludzie uwierzyli w jego niezaprzeczalne zdolności przedsiębiorcze, które przekładają na realną możliwość dobrego rządzenia w państwie, bo skoro poradził sobie w biznesie, wyciągnął z dna i wzniósł na wyżyny kilka upadających przedsiębiorstw to dlaczego miałoby mu się to nie udać na płaszczyźnie politycznej, taka osoba musi mieć tzw. „łeb na karku”. Na forach internetowych aż huczy o skandaliście i jego niedoszłych, przyszłych kandydaturach. Opinie są skrajne, część uważa, że potrafi on tylko głośno krzyczeć, część, że powinien być premierem lub nawet prezydentem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.