środa, 23 marca 2011

Fallout Europe

Fallout Europe

1997 to był dobry rok. W naszym kraju weszła w życie nowa konstytucja RP, przyjechał Jan Paweł II na swoją VI pielgrzymkę do ojczyzny. Mnie jednak jako 9 letnie dziecko, zachwyciło i utkwiło w pamięci, zupełnie inne wydarzenie. Firma Interplay wydała bowiem grę która miała okazać się klasykiem i kamieniem milowym Role-playing game (RPG). Choć tytuł ten pojawił się dopiero rok później w Polsce, to nie był to dla mnie jakiś większy problem, no bo od czego ma się rodzinę za granicą. Niektórzy po tym krótkim wstępie zapewne wiedzą o jakim tytule mowa. Tak, to jest Fallout, a ja radośnie wyszedłem z krypty 13, by rozpocząć moją przygodę, w postapokaliptycznych Stanach Zjednoczonych. Gra polegała na odnalezieniu pewnego hydrokompresowa w świecie pełnym przemocy zmutowanych z powodu promieniowania radioaktywnego, ludzi i zwierząt. Bestiariusz był dość oczywisty bo czego można by się spodziewać po atomowej zagładzie do, której doszło w świecie gry, na skutek pewnego konfliktu. Z czasem post-nuklearny świat, zaczoł się rozszerzać, pojawiły się kolejne części, mody tworzone przez fanów. W pewnym momencie jednak nadszedł czas stagnacji i po części drugiej, wielu myślało, iż seria odeszła do lamusa.

Zaraz, zaraz dlaczego ja na tutaj opisuję grę. Serię której pierwsza odsłona ma już ponad 13 lat na karku? Ponieważ nieodzownie kojarzy mi się z tym co widzimy teraz w poczynaniach państw zachodnich. Co rusz słyszymy o zagrażającej energii atomu. Wszystko zaczęło się wraz z problemami elektrowni atomowej w Japonii. Uszkodzenia kolejnych reaktorów wyciek chłodziwa, radioaktywna chmura, doprowadziły do pewnej nieuzasadnionej paranoi. Nie mówię tutaj o Japończykach, bo Ci jak dla mnie, godni są podziwu. Pomimo tych wszystkich strasznych wydarzeń, nadal zachowują stoicki spokój. Największa panika wybuchła chyba w Europie. W tym niechlubnym rankingu prym wiodą kraje niemieckojęzyczne. Szwajcaria zawiesza projekt modernizacji swoich reaktorów, a o budowie nowych nie chce nawet słyszeć. Niemcy postanowili zawiesić działanie 7 swoich siłowni i zastanowiają się czy inwestować i przedłużać żywotność pozostałych. Niemcy ponadto wychodzą nawet za swoje granice, apelując do polskiego rządu aby przeanalizował plany budowy takiej elektrowni. Można by więc powiedzieć, iż jeśli panika nadal będzie się szerzyć to nasi zachodni sąsiedzi zaczną chyba budować „krypty”, tak jak w wspomnianej grze, aby ochronić przynajmniej część swojej populacji.


Na szczęście dla Europy w tym także dla Polski, tragedia w Fukushimie, miała też pewne plusy. Na scenie politycznej znów rozgorzała dyskusja o projekcie w Żarnowcu. Moim zdaniem pomimo horrendalnych kosztów, blisko dwa razy przekraczającej cenę klasycznej elektrowni, taka „atomówka” powinna pojawić się u nas. Dlaczego? Podstawową przyczyną są koszty. Energia atomowa jest jedną z najtańszych. Za kilka lat, kiedy Polska zgodnie z Unijnymi normami będzie musiała ograniczyć emisję, CO2 co spowoduje wyraźny wzrost cen energii (z czegoś kary będzie trzeba zapłacić), lub braki w jej dostawach dla rozwijającego się przemysłu nad Wisłą Odrą i Wartą. Można oczywiście zainwestować w odnawialne źródła energii, ale te rozważając ich efektywność, są dużo droższe i mniej efektywne niż najnowsze reaktory. Poza tym w Polsce nie ma zbyt wielu miejsc gdzie mogłyby powstać wielkie elektrownie wodne i wiatrowe.


Między bajki należy też włożyć opinię o możliwości skażenia w wyniku ewentualnych awarii. W naszym kraju nadal pokutuję widmo 1986 roku i potężnej awarii za naszą wschodnią granicą, lecz od tego czasu światowa technika poczyniła ogromny krok na przód. Obecnie stosuje się reaktory i systemy III generacji. Reaktor w Czarnobylu należał do I. Ponadto Polska otoczona jest 25reaktorami w 10 siłowniach oddalonych od naszej granicy o niecałe 300km. Więc jeśli miałoby dojść do jakiegokolwiek skażenia w Niemczech, Czechach czy Litwie jego zasięg i tak obejmie tereny naszego kraju. Jesteśmy więc narażeni na takie ewentualne „świecenie po nocach”. Owszem większość reaktorów w Europie jest w stanie wytrzymać tylko wstrząsy do 7stopni w skali Richtera a nie 9 jak to miało miejsce na dalekim wschodzie. Z tego co wiem i z tego co pamiętam z geografii, ani Polska, ani żaden z krajów ościennych nie znajduje się w sferze aktywnej sejsmicznie. To może tsunami? Tak ono może się zdarzyć szczególnie na jeziorze Mamry lub na takim Bałtyku, który jest prawie tak „wielki” jak Ocean Spokojny.


Reasumując cały strach wywołany problemami w Japonii jest moim zdaniem zdecydowanie na wyrost. Nie ma się przecież, czego bać, nie trzeba wykupywać jodu, masek przeciwgazowych, czy skafandrów przeciwchemicznych. Trzeba wierzyć w zapewnienia naszej władzy, że jesteśmy bezpieczni. Nie mamy się czego obawiać i powinniśmy wspierać budowę siłowni atomowej w Polsce. Tym optymistycznym akcentem zakończę ten post, bo mam jeszcze sporo roboty przy budowie schronu przeciwatomowego w ogródku, bo leki przeciw promieniotwórcze już kupiłem
.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.