wtorek, 12 kwietnia 2011

Lampedusa – raj dla imigrantów. Czy aby na pewno?


Lampedusa – włoska wyspa leżąca na Morzu Śródziemnym. Jej powierzchnia: 25,4 km2, liczba mieszkańców: ok. 6 tys. Jednak jej zaludnienie w ostatnich miesiącach znacznie wzrosło, a o wyspie zrobiło się wyjątkowo głośno. Dlaczego? To właśnie ten maleńki włoski skrawek ziemi wysunięty bardziej w kierunku wybrzeży Afryki, aniżeli w kierunku Sycylii stał się miejscem, z którym wiele tysięcy imigrantów wiąże nadzieje na lepsze życie.

Powodem ucieczek tych ludzi w kierunku Europy jest chaos, w którym pogrążyła się Afryka Północna. Szczególnie duża liczba imigrantów pochodzi z owładniętej wojna domową Libii oraz Tunezji. Od początku konfliktu do pierwszych dni marca liczbę osób, które wydostały się tylko przez zachodnią granicę Libii szacuje się na ok. 90 tys. W najgorszej sytuacji są ci, którzy „utknęli” w Libii, np. azjatyccy robotnicy, którzy przyjechali do Libii, by pracować w chińskich czy tureckich firmach. Ich szefowie już dawno uciekli z zagrożonych terenów zabierając ze sobą ich paszporty. W trudnej sytuacji znajdują się również czarnoskórzy robotnicy, ponieważ stali się oni ofiarami nagonki. A to wszystko z powodu plotki, iż są najemnikami sprowadzonymi przez Kaddafiego.

Włochy vs UE - kalendarium

Co czeka ich po ogromnie trudnej przeprawie do nowego, lepszego świata? Na początku utrata złudzeń, a potem jest już tylko gorzej… Oto jak problem uciekających Libijczyków i Tunezyjczyków (nie)staje się problemem europejskim:

Luty – Włochy apelują o pomoc: "Proszę Europę o podjęcie wszystkich koniecznych środków, aby zmierzyć się z katastrofą humanitarną. Nie można nas zostawić samych! Oczekujemy solidarności". Co na to Unia? Na obradach ministrów spraw wewnętrznych w Brukseli, komisarz unijny ds. wewnętrznych Cecilia Malmstroem pomija milczeniem pomysł, aby w ramach pomocy krajom południa, państwa członkowskie UE brały na siebie odpowiedzialność za część napływowej ludności. Co proponuje? Trzeba czekać, "Zobaczymy, co się stanie". A poza tym kraje UE twierdzą, iż Włochy nieco panikują i daleko im jeszcze do „biblijnego potopu”. Tym co potęguje możliwość „zalania” Włoch przez obcą ludność jest fakt, iż włosko-libijski traktat o walce z nielegalna imigracją, który zawarty był w 2008 roku przez przedstawicieli obu krajów, stracił ważność.

Marzec – Wg szacunków Brukseli do krajów Europy Południowej może dostać się nawet milion uchodźców. A w rzeczywistości pod koniec marca na wyspie Lampedusa przebywało ok. 6200 imigrantów. I dla 2 tysięcy z nich zabrakło żywności, choć kraje UE deklarowały pomoc humanitarną w razie, gdy wystąpi taka konieczność. Nie tylko dla imigrantów ten stan rzeczy jest trudny. Stałym mieszkańcom wyspy zaczynają puszczać nerwy. Ich dom zmienił się nie do poznania, przybysze śpią pod gołym niebem, pogarsza się sytuacja sanitarna, efekty „nalotu” na ten skrawek ziemi widać wszędzie, a przecież stali mieszkańcy w znacznej części utrzymują się z turystyki. Ta sytuacja zdecydowanie turystów odstrasza. Napięcie rośnie.

Kwiecień – Miesiąc zaczyna się tragedią. W nocy z 5 na 6 dnia kwietnia ok. 70 km od Lampedusy tonie w sztormie statek, a wraz z nim 280 osób – kobiet, dzieci, mężczyzn. Wszyscy ci, którym do tej pory udało się przedostać na wyspę umieszczani są w obozach dla uchodźców. Kilka dni później ministrowie spraw wewnętrznych Włoch i Francji podejmują decyzję, że za pomocą wspólnych patroli będą kontrolować wybrzeża Tunezji. Cel jest jeden – utworzenie blokady dla nielegalnych imigrantów. Jednak państwa te nie chcą działać same, liczą na „ducha europejskiej solidarności” A jakie są plany na tych, którzy już są? Przesiedlanie w głąb kraju i wydanie przez władze włoskie pozwolenia na pobyt na okres 3 miesięcy i pozwolenie, które umożliwia poruszanie się po innych państwach strefy Schengen. Jednak Francja ma inny pomysł, a mianowicie nie zamierza wpuszczać „problemów” do siebie. Aby przedostać się przez włosko-francuską granicę należy (w przypadku imigranta oczywiście) spełnić szereg trudnych warunków.

Kilka dni temu doszła do nas wiadomość, iż obecnie na wyspie znajduje się już tylko 72 nielegalnych mieszkańców. Reszta została wywieziona w inne rejony Włoch i umieszczona w ośrodkach i miasteczkach namiotowych. Problem jednak się nie rozwiązał.

(Nie)moc Europy?

Co się stało? Dlaczego Europa powiedziała nie? Gdzie solidarność? Czy należy zaistniałą sytuacją traktować jako niemoc, czy niechęć? Wg mnie obie te kwestie się mieszają. Może i UE ma ograniczone pole działania, może właśnie wyszło na jaw, że możliwości Europy w zakresie nielegalnych imigrantów były zanadto przecenione. Wspólnota znów „utonęła” w brukselskich papierach, które w żadnym razie nie mają przełożenia na rzeczywistość. Jednak tu właśnie owa niemoc styka się z niechęcią. Gdzie się podziała dobra wola przedstawicieli państw europejskiej organizacji? Przecież możliwe są działania poza UE. Ale przecież to nie leży w interesie żadnego państwa, takie postępowanie nie przynosi korzyści. Ot, i to właśnie ta kwestia odkrywa, gdzie tkwi „europejska solidarność”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.