środa, 11 maja 2011

Czy Grecja ma zamiar wyjść


Sytuacja w Grecji w maju 2010 roku

Nie od dzisiaj wiadomo, że sytuacja gospodarcza w Grecji jest nie do pozazdroszczenia. W maju ubiegłego roku kraj ten jako pierwszy z grupy eurolandu wystąpił o pomoc finansową do Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Pomoc Grecji została udzielona, jednak postawiono jej także warunki, które w najbliższym czasie ma spełnić. Wśród nich znalazły się: drakońskie oszczędności w greckim budżecie, spadek płac i świadczeń socjalnych oraz wzrost podatków i plan masowej prywatyzacji.

Grecja- rok później

Minął rok, a poprawy sytuacji w Grecji nie odnotowano. Co więcej jest gorzej. Jak napisał w poniedziałek francuski dziennik „Le Figaro” Grecja jest u kresu sił i potrzebuje kolejnego zastrzyku finansowego ze strony Unii Europejskiej. Należy zaznaczyć, że kraj ten otrzymał już 110 miliardów euro pożyczki (od UE i MFW). Według dziennika państwa eurogrupy aby móc ugasić grecki pożar planują nowe wsparcie finansowe, które ma wynieść 30 miliardów euro. Wynika z tego, że wcześniejszy pakiet pomocowy był albo źle skonstruowany, albo Grecja nie potrafi bądź nie chce wprowadzić narzuconych jej reform. Jednak Europa nie ma wyjścia- jeżeli nie chce kolejnego kryzysu w strefie euro, musi pomóc Grecji.


Czy chcą płacić?

Dziennik zadaje jednak pytanie: czy bogate państwa chcą nadal spłacać dług Grecji?. A jeżeli tak to na jakie rozwiązanie się zdecydują? Gołym okiem widoczne są rozbieżności dotyczące tego czy należy restrukturyzować grecki dług, czy podnieść kwotę pakietu pomocowego. Państwa te nie są w łatwym położeniu, ponieważ zdają sobie sprawę z tego, że nieracjonalne jest narzucić Grecji kolejne „zaciskanie pasa”, trzeba tu zastosować konkretne reformy. Tylko dlaczego Unia Europejska nie stworzy strategii naprawy dla Grecji, skoro ta kolejny raz nie może sobie sama ze swoimi problemami poradzić, czego wynikiem jest największy dług publiczny wśród państw strefy euro?

Prowokacja?

Bogate państwa strefy euro na pewno nie są zadowolone z takiej sytuacji. Za przykład mogą posłużyć informacje niemieckiego „Spiegla” , który donosi, że pogrążona w kryzysie zadłużona Grecja rozważa opuszczenie strefy euro i powrót do własnej waluty. Ateny natychmiast zdementowały tą informację, a niemieckiego „Spiegla” posądzono o prowokację. Co więcej grecki rząd wydał oświadczenie, że informacje te zostały pozbawione najmniejszej dozy powagi.

Czy niemiecki „Spiegel” chciał sprowokować Grecję, a co za tym idzie resztę krajów strefy euro? Czy może chciał pokazać co o kolejnym inwestowaniu w długi Grecji myślą Niemcy? Czyżbyśmy byli świadkami początku małego konfliktu w Unii Europejskiej? Bo przecież nie od dzisiaj wiadomo, że wszystko jest dobrze dopóki w grę nie wchodzą pieniądze…

Bardzo szybko informacje te zdementowała rzecznik kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która powiedziała, że wszystkie informacje przekazane przez niemieckiego „Spiegla” są nieprawdziwe, że owszem w piątek wieczorem w Luksemburgu mieli się spotkać niektórzy ministrowie finansów, ale że spotkanie to było planowane od dawna i nie miało być poświęcone problemowi Grecji. Co więcej dodała, że wyjście Grecji ze strefy euro nie stoi na porządku dnia i nigdy nie stało…

Skąd więc takie doniesienia? Prowokacja… czy coś niepożądanego wyszło na światło dzienne…

1 komentarz:

  1. Niemiecka prasa, czy nawet niemieccy obywatele, mogą sobie do woli prowokować i utyskiwać na pomoc dla takich krajów jak Grecja, ale faktem jest, że Niemcy, jako kraj "żyjący z eksportu", nie mogą sobie pozwolić na negatywny rozwój wypadków tak w Grecji jak i w innych "zagrożonych krajach".
    Doskonale widać to było po niemieckich reakcjach na rewelacje Spiegla (abstrahując już tutaj od tego czy były prawdziwe) - mieliśmy do czynienia z mini-paniką, a całe grono zacnych "doradców" natychmiast podniosło argumenty na rzecz tego, że to droga ku kompletnemu załamaniu greckiej gospodarki. Stworzyłoby to ogromny precedens, i mogło zachęcić inne kraje do pozostawienia euro - a tym samym podkopania światowego zaufania do tej waluty, co niechybnie by się odbiło na takich krajach jak Niemcy właśnie.
    Mało tego, w sytuacji, gdyby Grecja nawet pozostała przy euro, ale popadła w kłopoty, z których nie będzie w stanie nijak się podnieść (na przykład ogłosiła restrukturyzację długu), podkopie nie tylko zaufanie do europejskiej waluty, ale i do całej gospodarki unijnej - widać to było dokładnie przy każdej gorszej informacji z Grecji czy Irlandii. I Merkel mogła marudzić i wybrzydzać, ale faktem jest, że musiała ostatecznie zaakceptować pomoc dla Grecji, bo pogrążyłaby nie tylko Niemcy, ale i nawet szerszą "koalicję" krajów europejskich.
    Politycy będą marudzili, a wyborcy domagali się "nie łożenia na TAMTYCH", ale w systemie naczyń połączonych, którym jest UE - bankructwo jednego kraju odbije się na wszystkich innych. A Niemcy są pierwszymi, którzy to odczują.

    OdpowiedzUsuń

Ten wpis czeka na Twój komentarz.