niedziela, 1 maja 2011

Krótki esej o mediach.


Ostatnio, gdy usiłowałem pooglądać wiadomości nieco się zawiodłem, gdyż na każdym z kanałów telewizyjnych tematem numer jeden był ślub księcia Williama z panną Middleton. Ja rozumiem, że dla niektórych ludzi jest to jakieś bardzo ważne wydarzenie, że warto o tym wspomnieć, bo coś się dzieje w całej Wielkiej Brytanii, ale na Boga - czy to jest aż tak ważny temat, by przez cały dzień od rana do nocy o nim mówić i pisać? Tym bardziej absurdalne jest to, że każdy już chcąc czy nie chcąc wie dość dużo o tym ślubie. Już od kilku tygodni wiedziałem, kiedy ów ceremonia się odbędzie, choć szczerze mówiąc jakoś szczególnie mnie to nie interesowało. Jadąc autem i słuchając radia wiele razy słyszałem newsy na temat ślubu wyżej wspomnianej pary. Jako przeciętny obywatel RP myślę, że moja ciekawość i mój głód wiedzy zostały zaspokojone na etapie podania daty tego ślubu i kilku innych faktów, na przykład tego kto z kim się żeni...

Teraz tak troszkę poważniej – trochę mnie niepokoi to, że na siłę ktoś nam próbuje (i niestety w większości przypadków mu się to udaje) wciskać rzeczy, które rzekomo dla nas mają być ważne. Czy tak naprawdę dla Polski, Europy, Unii Europejskiej, Świata, ONZ czy NATO ślub księcia Wielkiej Brytanii, który może kiedyś za "x" lat zostanie królem, który i tak pełni jedynie ozdobną, tradycyjną i symboliczną funkcję w kraju, jest tak ważny? Może się mylę, ale mnie jako młodego politologa, czyli potencjalnie człowieka, którego ów wydarzenia powinny interesować, ten ślub delikatnie mówiąc nie ciekawi w takim stopniu, w jakim go nam media "sprzedają". Ktoś mi próbuje narzucić, że mam tym żyć, cieszyć się i to przeżywać. Ten ślub moim zdaniem realnego przełożenia na sytuację w Wielkiej Brytanii, nie wpłynie na system, nie wpłynie także na gospodarkę czy politykę zagraniczną, więc nas, Polaków, w żaden sposób nie dotyczy.

Narzekając na media mógłbym mnożyć przykłady bezsensownego mydlenia ludziom oczu i pokazywania, co rzekomo jest w danej chwili ważne i na "topie". Przykładem może być chociażby zeszłoroczna walka o krzyż. Czy tak naprawdę wydarzenia mające miejsce pod Pałacem Prezydenckim były na tyle ważne, ażeby przez przeszło miesiąc o nich bez przerwy mówić w 90% mediów? Stało się tak, że garstka zapaleńców zawładnęła całą Polską. Dlaczego mówię, że zawładnęła? Dlatego, że wielu badaczy i naukowców twierdzi, iż media to "czwarta władza". Skoro więc ktoś ją opanował to i opanował cały kraj.

Podobnie jest z katastrofą Smoleńską. W mediach znajdziemy masę spekulacji, podejrzeń, oskarżeń, a rzetelnych informacji i gołych faktów jest tyle, co nic. Im mniej znaczące i prestiżowe media tym śmielsze i bardziej fantastyczne domniemania na temat całego zajścia można było w nich spotkać. Że zamach Rosjan, że to wina naszych, że może samego Tuska, że Putin, albo że Putin z Tuskiem... A może sam brat bliźniak chciał być jedynym? Za przeproszeniem, ale jedynie przytaczam z pamięci to, co niegdyś udało mi się przeczytać bądź usłyszeć na temat Smoleńska. Dobrze, że o UFO, które mogło zestrzelić Tu-154 nikt nie mówił. Chociaż jakby ktoś się odważył wypuścić takiego newsa to pewnie znalazłaby się grupka ludzi, którzy by to "kupili". Potem ta grupka wylansowałaby się z krzyżem w przebraniach kosmitów i z fragmentami wraku prezydenckiego samolotu w smoleńskim lesie i mielibyśmy miesiąc gorących newsów w większości polskich mediów. Z całym szacunkiem, ale tak właśnie dla mnie to wygląda...

Nie chcąc być ciągle krytycznym i cynicznym staram się w jakiś sposób bronić naszych mediów. Wiadomo – media równa się biznes. Każdym biznesem rządzą prawa rynku. Jest popyt to jest i podaż. Można stąd łatwo wydedukować, że problem tkwi w nas, klientach. To my siadając przed telewizorami, włączając internet czy kupując gazety napędzamy całą maszynę. Co z tego, że garstka ludzi ponarzeka, że media podupadają i sprzedają nam coraz gorsze newsy, skoro dzięki temu rosną im obroty i zyski? Tak naprawdę nie ma nawet na to zjawisko żadnego lekarstwa. Można by było jedynie wprowadzić jakiś system niedemokratyczny i narzucać ludziom co mają oglądać i co mają myśleć i najlepiej - dla dopełnienia całości - co mają robić. Zresztą nasze społeczeństwo chyba jest ułomne, jeszcze za sprawą starego ustroju. Bo przecież gdyby nikt nie chciał oglądać krzyża, Williama czy spekulacji na temat Smoleńska, to nikt by tego z przyczyn chociażby ekonomicznych tyle nie emitował. To tak samo jak afera o dopalacze. Przestaną ludzie je kupować, to inni przestaną je produkować. To takie proste.
Oczywiście są też jeszcze niedobitki, idealiści, którzy mówią, że media niosą "misję". Że media mają uczyć nas, obywateli, jak być mądrymi. Mają nas uczyć, czym polityka jest, a czym nie jest. Mają nas uczyć co ważne, a co nie. Szczerze mówiąc odkąd interesuje mnie polityka i oglądam różne dzienniki, czytam gazety itd. to nie zauważyłem, żeby jakiekolwiek medium działało w ten sposób, chyba że misją nazwiemy to, że media same się lansują i próbują sobie pozyskiwać coraz szersze grona widzów poprzez prowadzenie partykularnych "misji" wymyślając sobie nieistniejących wrogów i walcząc z nimi, jak to robią media rodem z Torunia.

Podsumowując – przez najbliższe lata będziemy skazani na takie media, jakie sami tworzymy. Dopóki będzie popyt na show w mediach, a nie na rzetelne informacje, dopóty taki show będziemy oglądali. Nadzieja w młodym pokoleniu, które być może zrozumie proste prawa rynku i zechce wyzwolić się spod manipulacji takich mediów, jakie mamy obecnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.