Dobrych parę lat temu oglądałem ze znajomymi film Johna De Bello z roku 1978, gdzie po nieudanych eksperymentach genetycznych stworzono armię krwiożerczych pomidorów. Zmutowane warzywa mordowały a następnie zjadały niewinnych, amerykańskich obywateli. Film uzyskał bardzo niskie noty widzów i krytyków filmowych, swoją fabułą przypominał kinowy żart, komedię, coś w rodzaju hybrydy kinowej powstałej poprzez połączenie komedii i horroru.
Reżyser kiczu kinowego z lat 70. stworzył jednak historię, która znajduje odzwierciedlenie w świecie realnym, rzeczywistym i nie jest to niestety żart, czy komedia.
16 ofiar śmiertelnych, setki, czy nawet tysiące zatruć to fakty w które nie sposób uwierzyć. Przeglądając serwisy informacyjne, czytając prasę odnoszę wrażenie, że biorę udział w wielkim wyreżyserowanym przedstawieniu, gdzie fabułę zaczerpnięto właśnie z taniego filmu sprzed ponad 30 lat.
Wiadomości mówiące o nieznanym szczepie bakterii jakim skażone zostały warzywa w szczególności ogórki i pomidory, są wiadomościami jakich nie potrafię objąć rozumem. Kiedyś panikę spowodował wirus świńskiej grypy, następnie mieliśmy do czynienia z epidemią ptasiej grypy, teraz zagrażają nam warzywa.
W każdym przypadku mieliśmy do czynienia z ludzkimi tragediami, lecz także z wielką polityką.
Hiszpańska gospodarka traci 200 mln euro dziennie z powodu drastycznego spadku eksportu. Powodem są oskarżenia, mówiące, iż to właśnie stamtąd pochodzą zatrute warzywa. Oskarżenia zostały rzucone przez rząd niemiecki. Grozi to ostrym pogorszeniem stosunków na linii Madryt – Berlin.
Czy w dzisiejszym świecie możliwe jest jeszcze porozumienie ponad podziałami i bezinteresowna pomoc dla ludzi najbardziej potrzebujących ? Czy pomoc drugiemu człowiekowi nie powinna zajmować nadrzędnego miejsca ?
Stanie się to faktem, czy jedynie przestarzałym filmem sprzed 30 lat ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.