Od dawna wiadomo, że Afryka jest
kontynentem niestabilnym, na którym wojny domowe stanowią smutną, ale jakże realną
rzeczywistość. Wojny w Rwandzie czy ostatnia islamska wiosna ludów w północnej
części kontynentu są dobrze znane reszcie społeczności międzynarodowej. Jednak
nie każdy słyszał o regionie Kivu leżącym we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga, położonym nad
brzegami jeziora o tej samej nazwie. Wojna, która z krótkimi przerwami trwa w
tym rejonie od dawna wybuchła na nowo. Dzieje się tak za sprawą plemiennych
nieporozumień, które w Afryce są najczęstszą przyczyną konfliktów.
Źródło: http://www.fischer.eawag.ch/organisation/abteilungen/surf/schwerpunkte/project_overview/distr_kivu/index_EN |
Cofnijmy
się do roku 1996…
Wojna we wschodniej części Republiki Konga wybuchła
w 1996 r., kiedy to plemienie Tutsi, wspierane przez rząd Ugandy, wywołali zbrojną
rebelię przeciwko dotychczasowemu prezydentowi Mobutu Sese Seko.
Szacuje się, że w kongijskiej wojnie trwającej z przerwami już ponad dekadę
zginęło ponad 4 mln ludzi. Należy wspomnieć o tym, że wspierając rząd lub
rebeliantów w wojnie tej uczestniczyło ponad 10 państw. Dzięki interwencji ONZ,
która wysłała tam swoje (najliczniejsze w historii) siły, udało się przerwać krwawą
masakrę. Kongijska wojna już teraz nazywana jest jednak „największą współczesną
wojną Afryki”.
Dlaczego
tak źle dzieje się w Afryce?
Upatrywać tych problemów można w systemie
kolonialnym, m.in. wyzyskowi ziem Czarnego Lądu przez zachodnich najeźdźców.
Kolejne afrykańskie rządy dochodzące do władzy, ulegały pokusie korupcji, pertraktując
z biznesowymi magnatami, nie patrząc na potrzeby obywateli. Znamiennym
przykładem wydają się być tutaj Chiny wyznające zasadę „ropa za broń”. Rząd w Pekinie,
który nawiasem mówiąc także nie przestrzega podstawowych praw swoich obywateli, nie
przejmuje się autorytarnymi, a wręcz totalitarnymi metodami rządzenia afrykańskich
przywódców. Jak wiadomo Afryka jest kontynentem niewykorzystanych możliwości.
Amerykańskie koncerny boją się zaryzykować życie swoich pracowników w tak
niestabilnym otoczeniu. Lukę po Amerykanach bardzo szybko zapełnił więc Pekin,
który czerpie ogromne korzyści ze współpracy z krajami Czarnego Lądu (i
odwrotnie).
Z drugiej
strony w większości państw Afryki nadal można zauważyć podziały plemienne, co
także utrudnia sprawne kierowanie społeczeństwem.
Źródło: http://bez-granic.pl/index.php/dlaczego/kongo/ |
Trwające od ponad miesiąca krwawe ataki przyczyniły
się do powstania nowej fali uchodźców, która „popłynęła” do Rwandy. Liczbę
uchodźców ze wschodniego Konga szacuje się już na ponad 20 tysięcy. Ciężko
stwierdzić jak ten konflikt się zakończy. Z wcześniejszych doświadczeń należy
wnioskować, że nawet jeśli konflikt na jakiś czas wygaśnie, to za jakiś czas
wybuchnie na nowo ze zdwojoną siłą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.