sobota, 26 maja 2012

Niemiecko-polskie partnerstwo?


Kanclerz Niemiec Angela Merkel więcej nie może liczyć na Nicolas Sarkozy, do niedawna jej głównego sojusznika w Europie, co zmusza nas przypuszczać, że ona będzie izolowana na nieoficjalnych obradach Europejskiej Rady. Jednak jest i inny przewodniczący europejskiego rządu, do którego ona może odwołać się : premier Polski Donald Tusk.
Bez względu na to, które zamiary były dobre nowego prezydenta Francji, socjalisty Francisa Hollanda, podczas jego spotkania na kolacji w zeszłym tygodniu z konserwatystą Angela Merkel, on nigdy nie osiągnie z nią pełnej zgody. Partnerskie stosunki z innymi dużymi europejskimi krajami wątpliwe czy są możliwe: wielka Brytania uchyliła się od wspólnych wysiłków uratować Europę, kiedy zrezygnowała poprzeć nową fiskalną umowę Unii w grudniu zeszłego roku. Zadłużenie Włoch i Hiszpanii czynią ich niepewnymi partnerami w zaprowadzaniu fiskalnej dyscypliny.
Z reszty europejskich krajów, dosyć dużych, żeby mieć jakiś wpływ, zostaje tylko Polska. Ona ma tyle  głosów w Radzie UE co Hiszpania,  Polska zdolna sformować blok w oddzielnych sprawach z dziewięciu innymi byłymi członkami socialnego taboru. Razem Niemcy i wschodni członkowie UE mają więcej wpływu, aniżeli starego francusko-niemieckiego aliansu.
Do zeszłego tygodnia pani Merkel nigdy nie spotkała się z Hollandem. On atakował ją podczas swojej wyborczej kampanii, a ona zrezygnowała ze spotkania  z nim. Natomiast Tusk i Merkel,  on i ona - konserwatyści, są  partnerami już od  ponad czterech lat, w czasie których wybudowali między sobą poufne stosunki. Na osobistym poziomie oni mają doświadczenie dorastania pod radziecką okupacją, która pobudza ich do podobnego rozumienia europejskiego projektu. Ona mówi, że jest  ćwierć polką, a o Tusku mówi, że  umie opowiadać dowcipy niemieckie.
źriódło:http://podrobnosti.ua/power/2012/05/25/838504.html

Polska  sama z konieczności posiada właściwości pewnego partnera Niemiec. Jej stabilny, centrowy rząd przeprowadza głębokie reformy, żeby powstrzymać wzrost długu i deficytu budżetu. W Polsce jest naprawdę niezależny bank centralny, co jest spowodowane za sprawą walki z inflacją.
Aczkolwiek Polska ma korzyści od wolnego wahania kursu swojego złotego, rząd występuje za przyłączenie do euro - pod warunkiem, że Warszawa potrafi wpływać na reformę unii walutowej. Polacy również uważają, że Ameryka zdradziła ich w zakresie bezpieczeństwa, i przez to oni teraz szukają wsparcia w Europie.
Niemiecko-polskie partnerstwo formuje się już jakiś czas, lecz dymisja Sarkozy mogła by stać się możliwością dla jego rozkwitu. W zeszłym roku Merkel pomogła Tuskowi obronić wpływ Polski na podjęcie decyzji w UE od zamachów z boku Sarkozy, który chciał stworzyć twarde wewnętrzne jądro Unii, co wzmocniło by względny wpływ Francji.
Warszawa i Berlin mają również wspólne stanowisko co do strukturalnych funduszów i funduszu jednoczenia UE, największym beneficiarem którym jest Polska. (Kraj otrzymał  67 mld € w cyklu 2007-2013 rr.). Te pieniądze stoją za dzisiejszą modernizacją infrastruktury w Polsce, która samodzielnie polepsza pracę łańcuchów dostarczenia niemieckiego przemysłu i ciągnie w górę polską gospodarkę.
Ani Polacy, ani Niemcy nie są w zachwycie dla olbrzymiego martwego ładunku wspólnej rolniczej polityki w budżecie UE. Warszawa nie może zrozumieć, dlaczego w czasach takich ekonomicznych kataklizmów, strukturalne fundusze i fundusz jednoczenia muszą być skrócone dla surowej oszczędności środków budżetowych, natomiast, dowolne wspomnienia o WRP są tematem tabu. Francja ma stosunkowo mniejszy rolniczy sektor gospodarki, aniżeli Polska, lecz porównano ją i zamożni farmerzy otrzymują większe subsydia.
Teraz, kiedy Holland oświadczył, że "wszyscy muszą wyłożyć wszystko na stół", żeby stymulować ekonomiczny wzrost, Polacy chcą, żeby on dotrzymał swojego słowa.
Są i przyczyny aby nie zachwycać się zanadto możliwościami osi Berlin-Warszawa. Francja i Niemcy są największymi płatnikami funduszu ratunku eurostrefy, ta konsensusowa kryzysowa strategia nieuchronnie będzie sformowana z uwzględnieniem celi Hollanda i Merkel.
Lecz polski model pokazuje, jak wzrost i surowy oszczędnościowy nie muszą wyłączać jedno jednego, i dlatego ona będzie pożytecznym przykładem, który by poparł Holland. Ponieważ Merkel już przysłuchuje się do Tuska w ekonomicznych sprawach, i dlatego, że ona polega na jego głosach w Radzie UE, jeśli ona chce zablokować propozycję Francji, to Tusk również może pomóc przekonać Merkel zmienić jej pozycję co do wspólnych euroobligacji. W sprawach obrony Tusk ma więcej szans na współpracę z Hollandem, aniżeli z Sarkozy, który skupiał się na specjalnym obronnym partnerstwie z wielką Brytanią i niepokoił Polaków zgodą na sprzedaż francuskich uzbrojeń Rosji.
Znaczenie "Mer-Tusk" polega nie w tym, że ten duet może dominować, a w tym, że on może hamować. Jego pierwszym testem będą nieformalne obrady Europejskiej Rady. Jeśli Holland będzie wymagał zanadto poważnych kompromisów od niej co do nowej fiskalnej umowy UE albo finansowej perspektywy na 2014-2020 r., Merkel może znaleźć przyczyny odwołać się do swojego polskiego kolegi przedtem, aniżeli oczekiwało się.
Wybranie ponowne Merkel w następnym roku nie jest gwarantowane. Lecz gabinet Tuska będzie przy władzy przynajmniej do 2015 roku. Jeśli kanclerz zachowa swoją posadę, to w "Mer-Tuska" będzie dużo czasu, żeby wywrzeć swój wpływ na Europę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.