piątek, 17 maja 2013

Polityków błędy własne?



Tadeusz Jarmuziewicz (Fot. Rafał Mielnik / Agencja Gazeta)

     Ostanie dni zdominowała w mediach sprawa spotkań wiceministra transportu Tadeusza Jarmuziewicza z przedstawicielami firmy odpowiadającej za wybudowanie polskich autostrad. Problem ten pokazuje, jak słabo wykwalifikowanych (jeśli w ogóle można mówić o jakichkolwiek kwalifikacjach) mamy polityków. Wydaję się być wszak rzeczą niemożliwą, aby ciągle przez lata były oni skłonni popełniać te same błędy. Sądząc jednak po zachowaniu ministra można odnieść wrażenie, iż w polityce jest od wczoraj, i uczy się dopiero mechanizmów rządzących dzisiejszymi realiami życia politycznego.

Ale o co chodzi?

     W całej sprawie chodzi o niejasne kontakty wiceministra Jarmuziewicza z przedstawicielami firmy Alpine Bau, która odpowiedzialna jest za budowę odcinka autostrady A1 Świerklany-Gorzyczki (dokładniej mówiąc chodzi o budowę mostu w Mszanie). Wszystko zaczęło się od publikacji dziennikarzy RMF FM, którzy podali informację, jakoby minister Jarmuziewicz wizytując ów problematyczny odcinek autostrady, miał się również spotkać z przedstawicielami firmy, którzy wspomnianym odcinek się zajmują. Dziennikarze powołali się przy tym na notatkę śląskiego oddziału GDDKiA, z której wynika, iż pracownicy GDDKiA mieli nakryć wiceministra i przedstawicieli wykonawcy inwestycji w jednej z restauracji w Mszanie. Zdaniem pracowników GDDKiA zachowanie wiceministra Jarmuziewicza mogło wskazywać na to, że jego kontakty z wykonawcami projektu wykraczają dalece poza relacje czysto formalne. Notatka ta, a następnie publikacje medialne w związku z tą sprawą stały się podstawą do interwencji dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które postanowiło przyjrzeć się kontaktom wiceministra z przedstawicielami reprezentującymi interesy firm budowlanych.

Ktoś tu kłamie

    Zdaniem Tadeusza Jarmuziewicza notatka sporządzona przez przedstawicieli GDDKiA jest kłamstwem. W wywiadzie z dziennikarzem Gazety Wyborczej, Piotrem Guzikiem powiedział on, że po wizytacji mostu w Mszanie udał się do tamtejszego Urzędu Gminy, celem wsparcia wójta gminy w staraniach o wywalczenie środków od wykonawcy za zniszczenie dróg. Twierdzi on również, że to wójt był inicjatorem spotkania w restauracji, celem dalszego kontynuowania rozmów. Finał jest taki, że wiceminister nic nie załatwił, wykonawcy czyli firma Alpine Bau wycofała się z dalszego kontynuowania realizacji inwestycji, natomiast sam wiceminister będzie poddany kontroli CBA.

Zatem o co tak naprawdę chodzi?

      Wiceminister tłumaczy całą sprawę zrzucając winę na GDDKiA w Katowicach. Jego zdaniem przedstawiciele GDDKiA próbują w ten sposób odwrócić uwagę od swoich błędów. Jak sam mówi:

 W końcu rozmawiamy o mnie i mojej wizycie w Mszanie, a nie o tym, że drogowcy spieprzyli most wart setki milionów złotych, a to powinien być temat numer jeden. Jest inaczej, więc - jak widać - cel został osiągnięty. 

      Pytanie tylko kto w to wszystko uwierzy, i jaki wizerunek medialny wiceministra Jarmuziewicza zostanie wyborcom w głowach? Czy naprawdę tak trudno było przewidzieć konsekwencje takiego postępowania, nawet jeśli faktycznie dotyczyło to jedynie próby pomocy w załatwieniu słusznej skądinąd sprawy? Czy polityk z 16-letnim doświadczeniem (jak sam wiceminister podkreśla), naprawdę nie powinien przewidzieć co się stanie, szczególnie, że przecież od lat żyje w Polsce, w której korupcja i niejasne spotkania ludzi na szczytach władzy od zawsze są przedmiotem szczególnego zainteresowania mediów, polityków, jak również samego społeczeństwa. Pozostaje nam zatem czekać na efekty pracy CBA. Nawet jeśli one nic nie wykażą, bardzo ciężko będzie Panu Jarmuziewiczowi odbudować nadszarpnięty wizerunek. 


W artykule wykorzystano informacje zawarte w materiale Piotra Guzika pt. "Jarmuziewicz: Niszczą mnie by nie mówić o fuszerce GDDKiA" - www.wiadomosci.gazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.