piątek, 20 maja 2016

Batalia o "małe ojczyzny" na opolskiej ziemi

Nowe peryferia opolskiej stolicy?

Czasem wydawać by się mogło, że „wielka polityka” jest tylko w Warszawie albo innych stolicach europejskich i światowych. Jednak polityka dotyka nas nie tylko jako obywateli kraju, ale też mieszkańców gmin, powiatów, województw. Może dlatego warto pochylić się także nad kwestiami lokalnymi.



Wybuch niezadowolenia i frustracji nastąpił w społeczności gminy Dobrzeń Wielki niezamierzenie i niespodziewanie. Prezydent Opola z pewnością nie spodziewał się rozlania tak ogromnej fali krytyki wobec inicjatywy „Duże Opole”. Do realizacji tego pomysłu potrzebne mu są bowiem wioski należące do dobrze prosperującej gminy Dobrzeń Wielki. Toteż wieść o rozdzieleniu gminy i przyłączeniu niektórych jej sołectw do Opola rozeszła się właściwie tzw. pocztą pantoflową. Nikt nie pytał o zdanie mieszkańców, nikt nie wybadał nastrojów, nikogo nie zainteresowała opinia mieszkańców opolskich wiosek. Pojawił się plan i założenie, że inicjatywa „Duże Opole” po prostu wejdzie w życie.

I tak pojawiły się transparenty szkalujące imię Prezydenta Opola oraz głosy poparcia dla wójta gminy Dobrzeń Wielki. Najbardziej znanymi hasłami stały się slogany: „Cała gmina zawsze razem” oraz „Nie dla rozdzielenia gminy Dobrzeń Wielki”, które zdobią większość płotów, drzew i budynków w gminie. Mieszkańcy zaczęli się buntować, organizować protesty. Władze gminy zaangażowały się w spotkania z mieszkańcami, by przedstawić sytuację gminy, wyrazić swoje zdanie na temat pomysłu Pana Prezydenta oraz zabiegać o wsparcie w zapobieżeniu realizacji planu podziału gminy.



Jednak w sytuacji, gdy plan już powstał i została uruchomiona biurokratyczna machina, by wcielić go w życie, to czy sprzeciw mieszkańców ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie? Otóż mieszkańcy wciąż żywią nadzieję, że listy, protesty i nagłaśnianie sprawy przywrócą rozsądek władzom Opola i pozwolą ludziom mieszkać tam, gdzie naprawdę chcieliby żyć. Jednocześnie jednak dochodzą już słuchy, że właściwie sprawa jest przegrana i inicjatywa „Duże Opole” musi się ziścić.

Nie można się dziwić Panu Prezydentowi, że pragnie zasilić budżet miasta pieniędzmi mieszkańców gminy. Gminy, która dobrze się rozwija i jest jedną z bogatszych gmin w Polsce.

Paradoksalna wydaje się w tej całej batalii kwestia marketingowa i wizerunkowa miasta oraz jego władz. W świecie, w którym wszystko można sprzedać, zewsząd zalewanym reklamami, politycznymi obietnicami, kampanijnymi mrzonkami, niedorzeczny staje się fakt, że współpracownicy Prezydenta Wiśniewskiego nie zadbali o dobre, kolokwialnie mówiąc, sprzedanie pomysłu. Nie poczyniono żadnych starań, aby przekonać mieszkańców gminy, że przyłączenie ich terenów do Opola przyniesie im znacznie więcej korzyści niż negatywnych aspektów. Spotkanie mieszkańców gminy i jej władz z Prezydentem Opola bardziej przypominało słowną przepychankę z polskiej Sali sejmowej niż merytoryczną dyskusję i argumentację.

Arkadiusz Wiśniewski zdaje się bagatelizować wizję przyszłych wyborów i skutecznie zniechęca potencjalnych wyborców. Być może jego polityczne plany sięgają znacznie dalej, a Opole jest tylko przystankiem w politycznej karierze. Szkoda tylko ludzi, którzy walcząc o swoją „małą ojczyznę”, nie znajdują zrozumienia u władzy, która ma przecież reprezentować ich sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.