poniedziałek, 23 maja 2016

Dzisiejsze bezpieczeństwo w Czarnym Morzu.

Wydarzenia ostatniej ćwierci stulecia w Black Sea littoral zone, w akwenie Azov - Black Sea Krai przyjęły niezwykle dynamiczny charakter. Najbardziej znacznymi z tych wydarzeń wydają się następne:


- Wstęp do NATO Bułgarii i Rumunii i, w skutek, przekształcenia Czarnego morza do "atlantyckiego jeziora", w którym teraz "życiowo ważne interesy" mają wszystkie kraje zachodniego aliansu, włączając i USA, i Kanadę, i Portugalię, i Islandię;
- Pragnienie Turcji, do dominacji w regionie pod znakiem idei Panturkizm i odrodzenia cesarskiego ducha;
- Radykalne podwyższenie miary morskiej aktywności w Czarnym morzu przy jednoczesnym gwałtownym obniżeniu potencjałów marynarek wojennych wszystkich czarnomorskich państw (do niedawna - i Rosji), z wyjątkiem Turcji;
- kształtowanie nowych komunikacyjnych kierunków i węzłów, związanych z transportowaniem nośników energetycznych i perspektywami opracowania szelfa.

Najważniejszym z wydarzeń tego szeregu stał się, na pewno, "powrót do rodzonego portu" Krymu, co postawiło punkt w istnieniu jedno biegunowego świata.
Mieszkańcy południowej i południowo-zachodniej części postsowieckiego obszaru zostali nie tylko świadkami, ale i uczestnikami zakończenia procesu kształtowania nowej geopolitycznej rzeczywistości - jedynego Czarnomorskiego-kaspijskiego regionu, gdzie rodzą się nowe sensy, gdzie bardzo ciasnym sposobem są przeplecione interesy rozmieszczonych tu państw i narodów, co mieszka w nich.

Wśród projektów, co stanęło w ostatnim czasie popularnymi, figuruje projekt stworzenia niektórej flotylli, co działa w Czarnym morzu na stałej podstawie. Ideę tę w różnych interpretacjach i na różnych poziomach wypowiadali prezydent Rumunii Iohannis, prezydent Ukrainy Poroszenko, prezydent Turcji Erdoğan. Ideę poparły wszystkie kraje Black Sea, z wyjątkiem, naturalnie, Rosji i Abchazji, przeciw którym całe to i skierowano.

Szansom realizacji tego zamysłu fachowcy dają różne, czasami przeciwległe opinie. Ktoś przy czym bije alarm, ktoś wypowiada ostrożny sceptycyzm, ktoś znajduje się w niewoli u mitów. Na pewno, prawda leży gdzieś pośrodku - wątpliwe czy w czystym wyglądzie ta idea ucieleśni się, lecz, jak mówi się, rożne warianty są możliwe. Pryzpomnimy niektóre fakty.

Ze jednej strony, wątpliwe czy Zachód i Turcja pójdą na to, żeby jawnie poruszyć Konwencję z Montreux, która istotnie ogranicza możliwości działania wojskowych nieczarnomorskich krajów w Czarnym morzu. Były, prawda, naruszenia jej przepisów - proste i pośrednie, lecz jednak w zasadzie Konwencja pracuje.

Z innej strony, nie naruszając Konwencję jawnie, jej artykuły mogą spróbować obejść w taki sposób, żeby nie tylko połechtać nerwy Rosji, ale i zagrozić dla jej realne. Jak? Jeden z głównych punktów Konwencji z Montreux - ograniczenie terminem do trzech tygodniów znajdowanie nieczarnomorskich bojowych statków w północnej strony cieśnin. Przy czym, jednak, nic nie przeszkadza tym statkom chodzić z jednej strony do drugiej z interwałami do trzech tygodniów, że, w zasadzie, przy przychylności Turcji jak gospodyni cieśnin całkiem możliwie.

Być może również rozmieszczenie na Dunaju statków małego i średniego tonażu w trwalszym terminie, co już odbywało się. Na przykład, w okresie kryzysu na Bałkanach na Dunaju bazowały się zwiadowczy-dywersyjne kutry USA, które pewnego razu niespodziewanie pojawiły się w . "ukraińskim" Sewastopolu. Toż nie wolno wyłączać bazowania takich statków w portach Dniepru i Południowego Bugu. Więcej tego, na życzenie te kutry mogą "upłynąć nienaumyślnie" w ukraińskich portach morza Azowskiego - w Berdiansku i w Mariupolu, gdzie dyslokują siły morskiego specnazu i morskiej piechoty Ukrainy. Przecież nad morze Azowskie Konwencja Montreux nie rozprzestrzenia się.

Naturalnie, całe to wywołuje u Rosji zatroskanie, które dziś materializuje się w umocnieniu systemu obrony i bezpieczeństwa kraju na Południowo-zachodnim strategicznym kierunku, w zwiększaniu jej morskiej składowej, co wspiera się na Krym i główną morską bazę Czarnomorskiego-kaspijskiego regionu Sewastopol. Takie zatroskanie nie może nie znajdować wyrażenia i w dyplomatycznych inicjatywach. Przecież pojęcie o tym, że Rosja cały czas tylko i czyniła, że walczyła z Turkami, - mit. Walczyły, zwyczajnie, i niemało, lecz bywały czasy, kiedy Rosja występowała sojusznikiem Porty i ratowała jej od okrutnej porażki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.