Ostatnie tygodnie przynoszą nam kolejne sensacyjne doniesienia pochodzące z Czarnego Lądu. Media zostały zdominowane przez informacje o toczących się walkach. Czy właśnie stajemy się świadkami kolejnej fali demokratyzacji? Czas pokarze, czy obywatelom Libii, Tunezji i Egiptu uda się wywalczyć upragnioną wolność i wyjść spod panowania dyktatorów. Media w poszukiwaniu informacji, również sensacji, poruszają coraz to nowsze tematy związane z rewolucjami. Był nawet moment, że branża turystyczna poruszyła tematykę wakacyjnych wyjazdów, zastanawiając się wraz z dziennikarzami, jakie kraje w tym roku, w okresie wakacyjno – urlopowym, staną się miejscem destynacji turystycznej Polaków.
Obecnie „modnym” tematem staje się kwestia dotycząca uciekinierów z krajów objętych rewolucją. Tematyka o tyle kontrowersyjna, że kraje członkowskie UE nie potrafią dojść w tej kwestii do porozumienia. Włoski minister spraw wewnętrznych, Roberto Maroni, zaproponował, aby kraje UE zaczęły przyjmować część uchodźców, argumentując to faktem, iż możemy spodziewać się fali uciekinierów, którzy na Starym Kontynencie będą poszukiwać schronienia. Wówczas możemy sobie nie poradzić z taką ilością osób. Lepiej przyjąć pewną część legalnie, nadając im status uchodźcy, niż zmagać się z falą nielegalnych imigrantów, których nie zrazi nic przed chęcią otrzymania upragnionej wolności. Ale czy na pewno taki argument jest nie do podważenia? Można śmiało sądzić, że nielegalni imigranci i tak będą próbować dostać się do Europy, a wręcz poczują się zachęceni tym, że części się udało, dostali status, więc dlaczego im ma się nie udać? Inne południowe kraje UE poparły pomysł Maroniego. Sam minister dodatkowo zażądał 100 mln euro pomocy dla tych krajów z południa Europy, które zdecydują się na przyjęcie imigrantów. Jednak stanowczy sprzeciw zgłosiły kraje UE z północy i wschodu. W tej sprawie głos zabrał również Radosław Sikorski, twierdząc, że Europa nie jest w stanie przyjąć wszystkich chętnych.
Duży problem stanowi również Muammar Kaddafi, strasząc zawieszeniem umowy o imigracji z Europą, jeśli ta będzie wspierać rebeliantów. Szantaż o tyle groźny, że otwarcie przez niego granic Libii grozi kolejną inwazją ucieczek.
Należałoby teraz zastanowić się, co dalej. Rządy krajów członkowskich powinny zastanowić się nad podjęciem stosownych kroków i działań, aby Europa nie stała się siedzibą nielegalnych imigrantów, a jednocześnie starać się pomóc ludziom pogrążonym w walkach o wolność i równość.
[Powyższy tekst powstał po zapoznaniu się z artykułem pani Moniki Rębała; Newsweek 10/2011]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.