Czasami wystarczy niefortunna wypowiedź, jak to było w przypadku posła Węgrzyna. Wylecieć można także za niewspółgranie z linią programową partii czy za bycie zbyt dużą konkurencją dla lidera. Członkostwa w partii można pozbyć się bardzo łatwo. Niejednokrotnie wystarczy byle pretekst by do tego doszło.
Posła Węgrzyna opolski sąd koleżeński wykluczył z Platformy Obywatelskiej. Nie pomogła obrona trzech posłów z sejmowej komisji sprawiedliwości - Andrzeja Czumy, Jerzego Kozdronia i Grzegorza Karpińskiego. Sam poseł będzie się odwoływał, bo chociaż żart był nieodpowiedni, to kara jest zbyt wysoka. Tutaj trzeba przyznać mu rację. Polska scena polityczna słynie przecież z „wyrafinowanego” języka, nie pierwszy raz więc uderzyła nas szczera wypowiedź któregoś z posłów. PO nie zawsze jednak była tak pryncypialna. W 2009 roku poseł Węgrzyn także zaliczył bulwersującą wypowiedź, zwracając się do posłanki PiS Marzeny Wróbel: „Proszę pójść sobie do jakiegoś klubu potańczyć, może na rurce się pani chwilkę pokręci”. Nie przypominamy sobie konkretnej rekcji partii w związku z tą sytuacją. Co więc stało się, że miarka się przebrała? Oczywiście zdecydowały względy marketingowe. Niektórzy politolodzy stwierdzają, że to czysta pokazówka. „Platforma przed wyborami musi pokazać jaka jest etyczna i elegancka” – stwierdza dr Wojciech Jabłoński z UW.
Ośmielę się stwierdzić, że niefortunna wypowiedź padła z ust „posła pionka”, dlatego nie było większego problemu z usunięciem go z partii. Wypowiedzi Węgrzyna są przecież niczym w porównaniu z obraźliwymi tekstami Janusza Palikota, który np. sugerował, że prezydent Lech Kaczyński cierpi na chorobę alkoholową. Platforma wręcz dopingowała go w tych posunięciach, broniąc go i twierdząc, że w tym właśnie tkwi urok posła. Palikot był cenny, bo przyciągał elektorat wrogo nastawiony do otocznia PiSu, nikt nie chciał się go pozbyć. Dzisiaj partii wyraźnie brakuje tego „szczekacza”. Jego miejsce stara się godnie zastępować Wicemarszałek Stefan Niesiołowski – z opłakanym skutkiem.
W innych partiach również toleruje się niejeden wybryk. Zachowanie Jacka Kurskiego nie raz przyprawia o zawrót głowy. Został co prawda chwilowo usunięty z partii, za wypowiedź o dziadku Tuska służącym w Wehrmachcie, krótko jednak po wyborach przywrócono mu członkostwo w partii. Mniej szczęścia miał Ludwik Dorn, który posunął się dalej i ośmielił się skrytykować sposób zarządzania PiS. Ta sytuacja nie mogła już obejść się bez echa. Zarzucany przez Dorna wodzowski styl zarządzania partią przez Jarosława Kaczyńskiego został potwierdzony i poseł z partii został wyrzucony. W osamotnieniu działać jednak trudno, więc po mizernych próbach tworzenia nowego ugrupowania Polski Plus skruszony poseł podpisał porozumienie z PiS. Obecnie jest „przyjacielem ludu PiS – owskiego”, w zamian ma jednak zakaz krytykowania wewnętrznych spraw ugrupowania.
Mniej szczęścia miały posłanki Joanna Kluzik – Rostkowska i Elżbieta Jakubiak, które zostały wyrzucone z hukiem, gdy zarzuciły partii, że brakuje jej pomysłu na strategię polityczną. Nie wiadomo jednak czy niepodzielną losu Ludwika Dorna, gdyż założone przez panie ugrupowanie PJN, nie cieszy się zbytnią popularnością i prawdopodobnie czeka go rychły koniec.
Nie od dziś wiadomo jest, że w partiach są równi i równiejsi. Kiedy ma się twardą pozycję można sobie pozwolić na dużo więcej, szczególnie jeśli przysparza to wyborców. Jeśli jednak pełni się mało znaczącą rolę w partii trzeba ważyć każde słowo, bo można wylecieć za byle co, byle tylko słupki nie spadły. Przede wszystkim jednak trzeba żyć w dobrej komitywie z liderem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.