poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Odpolitycznienie TVP? Dalekie od ideału...


Nie od dziś wiadomo, że o dobrą pracę na początku kariery zawodowej w naszym kraju jest niezwykle trudno. Sondaże przedstawiające trendy na aktualnym rynku pracy są bezlitosne. Studia tak naprawdę nie są absolutnie żadną gwarancją dobrego startu, nie mówiąc już o kierunkach humanistycznych, w tym politologii, której absolwenci z roku na rok coraz liczniej zasilają rzesze bezrobotnych – młodych, wykształconych lecz bez perspektyw na przyszłość. Jednak rzeczywistość to nie sondaże czy społeczne diagnozy. Biorąc pod uwagę takie cechy jak zaradność, odwaga a przede wszystkim pomysłowość, o pracę (i to nie byle jaką!), wcale nie jest tak trudno.

Przekonał się o tym pewien 25- latek z Wrocławia, którego przygodę z TVP opisała Rzeczpospolita w marcu tego roku. Paweł Miter, absolwent politologii na Uniwersytecie Wrocławskim, postanowił dokonać prowokacji, która miała na celu pokazać, iż odpolitycznienie telewizji polskiej to medialna fikcja. Środki nie były zbyt wyszukane a plan działania dość banalny. Miter w listopadzie 2010 roku wysłał maila do Włodzimierza Ławniczaka, ówczesnego prezesa telewizji, i pod fikcyjnym nazwiskiem, jako szef kancelarii prezydenta Jacek Michałowski zaproponował stworzenie społeczno – politycznego programu dla młodych odbiorców ,,Rozmowy na krawędzi”. W mailu prosił o dyskrecję, bowiem gospodarzem programu miał być wskazany przez prezydenta dziennikarz, czyli on sam…

Całą sprawą zajął się dyrektor biura zarządu TVP – Marian Kubalica, który jeszcze tego samego dnia odpowiedział na maila. Panowie spotkali się wielokrotnie, pomysł został przyjęty entuzjastycznie, fakt zatrudnienia na polityczne zlecenie uznano w TVP jako oczywistość. Intratny kontrakt opiewał na 39 tysięcy złotych. Poza ty mężczyzna otrzymał przepustkę do pomieszczeń telewizji publicznej oraz służbowy samochód do dyspozycji. Program miał pojawić się w telewizji pod koniec marca, jednak oszustwo się wydało, projekt został negatywnie zaopiniowany, a sam ,,Miter okazał się człowiekiem nierzetelnym, nie stawiał się na umówione spotkania, nie odpowiadał na telefony” - powiedział dla Rzeczpospolitej Marian Kubalica. Dotarła również do niego informacja, że Miter ma wyrok w zawieszeniu za tworzenie fikcyjnych adresów e-mailowych i wyłudzanie pieniędzy. Jednak TVP nie wypłaciła mu pieniędzy, a za całą prowokację, ściśle za posługiwanie się fałszywym mailem grozi mu do 5 lat więzienia.

Oprócz prokuratury również sama telewizja zajmuje się wyjaśnieniem sprawy. Zarząd TVP zdecydował o przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli dotyczącej zachowania procedur przy podejmowaniu decyzji. O niezwłoczne wyjaśnienie sprawy poproszono również panów Mariana Kubalicę oraz Andrzeja Jeziorka. Jak mówi Joanna Stempień – Rogalińska p.o. rzecznika prasowego TVP ,,sytuacja opisana przez “Rzeczpospolitą” dobitnie wskazuje na potrzebę zmiany w sposobie działania telewizji publicznej. Wskazuje przede wszystkim na to, że żadne telefony, monity, interwencje ze strony polityków, nie mogą być podstawą jakichkolwiek decyzji programowych, personalnych czy innych, podejmowanych w telewizji publicznej”.

Obecnie dla TVP bardziej naglącą sprawą jest jednak szukanie ,,haków” na Pawła Mitera. Jak mówi sam zainteresowany informację o jego rzekomym wyroku w zawieszeniu to bzdura. Jedyne do czego się przyznaje to grzywna za sprawę, w którą był zamieszany półtora roku temu, lecz ostatecznie został oczyszczony z zarzutów. 23 marca w tygodniku ,,Nasza Polska” ukazał się wywiad z Pawłem Miterem, w którym po raz pierwszy powiedział, że dostawał sms-y z pogróżkami. Dzień później został on pobity na jednym z wrocławskich osiedli. Policjanci poradzili mu aby uważał i poinformował gdy tylko poczuje się obserwowany…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.