wtorek, 5 kwietnia 2011

Prolog

Prolog.


Moskwa 10 kwietnia 2010 roku.


Telefon zadzwonił krótko przed piątą rano.

- Alarm bojowy! Pełna mobilizacja. Kapitan Iwaniewicz i Porucznik Staszyna mają natychmiast pobrać sprzęt i udać się do sali odpraw. Wylot T+40.- oznajmił zachrypły głos w słuchawce.
-Proszę podać więcej szczegółów, na co mają być przygotowani piloci…- dopytywał się Major Iwanicz dowódca 3 skrzydła myśliwskiego w Moskwie.

-Milczeć, to nie wasza sprawa towarzyszu. Operacja jest tajna, tej rozmowy nie było. Przyślijcie pilotów. Kod czerwony. – po tych słowach major usłyszał tylko trzask słuchawki po drugiej stornie.
Pomimo dyżuru bojowego lotnicy byli pogrążeni w głębokim śnie. Od dobrych kilku lat nic nigdy się w godzinach nocnych nie działo, więc już dawno uznali, że mogą sobie spokojnie pozwolić na pewne nagięcie regulaminu. Dziś miało być jednak inaczej. Z objęć morfeusza wydarł ich wrzask wyższego oficera.
-Kto wam się k**a pozwolił kłaść? Wstawać mi do cholery. Alarm jest, rozumiecie alarm bojowy macie natychmiast udać się na odprawę... Nie wiem, o co chodzi…! Nie chcieli gadać, ale to będzie coś dużego alarm czerwony! Polecenie idzie z samej góry Kremla rozumiecie ruszyć dupę.
Dziesięć minut później lotnicy względnie doprowadziwszy się do stanu używalności zjawili się w sali odpraw. Tam czekało na nic dwóch ludzi. Ubrani po cywilnemu nie zdradzali przynależności do sił powietrznych czy innych rodzajów formacji wojskowych. Wyglądali bardziej jak Flip i Flap. Jeden wysoki i chudy drugi niższy i barczysty. Było jednak w nich coś niepokojącego, obaj byli ubrani identycznie, co do najmniejszego szczegółu. Nic dziwnego bezpieka lubi mieć kontrolę nad wszystkim, nawet nad wyglądem swoich funkcjonariuszy.

-Witajcie towarzysze. Dziś dnia 10 kwietnia 2010 roku w godzinach rannych wykonanie dla nas pewne zadanie. Rozkaz przyszedł z samej „góry” jest sygnowany podpisem Putina, więc nie zawiedźcie nas.
-Do waszych Migów technicy właśnie podczepiają nowe testowe uzbrojenie- kontynuował drugi- waszym celem będzie lotnisko w Smoleńsku gdzie rozpylicie mieszankę maskującą. Obsługa lotniska będzie monitorować wasze działania. Jak wiecie, od kilku lat z powodzeniem używam środków higroskopijnych, które rozpylamy podczas defilad by uniknąć ewentualnych opadów. Dziś po raz pierwszy sprawdzimy czy jesteśmy w stanie odwrócić ten proces i zainicjować mgłę lub deszcz uniemożliwiający star i lądowanie samolotów. Jeśli nam się to uda nasz kraj zdobędzie możliwość skrytego kontrolowania lotnisk w Gruzji i Abchazji.
-Postarajcie się. Tutaj macie teczki z dokładnymi wytycznymi na temat tej misji- zaczął znów pierwszy mówca- Pamiętajcie te działania mają najwyższy status tajności. Według oficjalnych rozkazów lecicie do Mińska, ale Wy zmienicie kurs, zejdziecie poniżej radarów i wykonacie zadanie. Zrozumiano. O tym akcji nikt nie ma prawa się dowiedzieć, bo konsekwencję tego wyciągniemy nie tylko w stosunku do was, ale i wasze rodziny. Żegnam.
Chwilę później dwa migi, wyposażone w jakieś dziwne powiększone zbiorniki paliwa pod skrzydłami, kołowały już po pasie startowym czekając na oficjalną zgodę na wylot do Mińska.


******************************************

Warszawa


-Wszystkie systemy sprawne, elektronika działa- zawiadomił nawigator - testuje to już trzeci raz i nie ma żadnych problemów.
-To dobrze przynajmniej nie będzie na nas, jeśli znów coś będzie nie tak i maszyna nie wystartuje. -Odezwał się 2 pilot - Teraz to będzie robota tylko i wyłącznie mechaników. My umywamy ręce i tak robimy już za dużo. Nie wiem jak ty, ale do przyjazdu „kaczora” zostało nam jeszcze trochę czasu ja idę się zdrzemnąć. Mam okazję zrobić to w fotelu prezydenckim, drugi raz taka sytuacja może się nie nadarzyć.
-Spoko, miłych snów. Ja idę do baru na śniadanie, nie lecę z pustym żołądkiem, w Smoleńsku na lotnisku nie ma nawet porządnego kibla nie mówiąc już o jakiekolwiek knajpie. Byłem tam już z premierem i najchętniej bym tam nie wracał.



******************************************

Kreml.
-Szto??!! Co to znaczy, że nie chciał zawrócić??!!-głos Putina był wyraźną mieszaniną gniewu i przerażenia. –Przecież miał lądować na lotnisku zapasowym lub wracać do warszawy!
Były członek KGB zamilkł. Z coraz większym zdenerwowaniem wsłuchiwał się w to, co mówi głos z słuchawki. Po chwili odłożył telefon i włączył telewizor. Na dole ekranu pojawił się czerwony pasek z wiadomością, iż Polski Rządowy samolot T154M rozbił się podczas podchodzenia do lądowania. Premier podszedł do barku nalał sobie szkockiej poczym usiadł w fotelu. W tym czasie w telewizji nadawano raport specjalny z miejsca katastrofy. Roztrzęsiona reporterka przekazywała właśnie informację, iż wszyscy pasażerowie feralnego lotu zginęli.
-To teraz dopiero się zacznie, przesadziliśmy- wycedził przez zęby szef rządu i duszkiem wypił trunek.





Tak mogłaby się zaczynać książka na kanwie wydarzeń z kwietnia zeszłego roku gdyby za jej pisanie zabrałby się Tom Clancy lub Robert Ludlum. Niestety na nic takiego się nie zapowiada. Wręcz przeciwnie temat powinien ucichnąć, bo prokuratura oddaliła możliwość zamachu na samolot prezydencki. Tu sprawa powinna się zakończyć. Tak samo jak i ten post.


Dlaczego więc te kolejne kilka zdań? Bo sprawa się nie zakończyła. Dość szybko pewne znane i charakterystyczne osoby z kręgów PiS’u stwierdziły, iż przecież zamachu nie można odrzucać, iż ta opcja jest przecież prawdopodobna. Wiadomo Rosjanie nas lubią i mamy z nimi dobre kontakty, ale przecież to tylko przykrywka. Przecież ci „Komuniści” nadal spiskują przeciwko Polsce. Nadal chcą nam zaszkodzić naszej ojczyźnie. Lech Kaczyński mógł, mi zagrozić, więc go usunęli. Teraz pewnie będą polować na jego brata, bowiem on zna ich prawdziwe zamiary. Jeśli taka paranoja naprawdę panuję w pewnych kręgach w PiS’ie to gratuluję

Może oni dokończą w lepszym stylu to, co ja zacząłem pisać wyżej, bowiem widzę, iż wyobraźni im nie brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.