wtorek, 12 marca 2013

W kogo celuje Palikot?


Miłe złego początki?

        Janusz Palikot odniósł niekwestionowany sukces jako pierwszy polityk w Polsce, któremu udało się wprowadzić do Sejmu jego imienne ugrupowanie. Na drodze ku temu podjął odważny krok decydując się na odejście z partii rządzącej, budując od podstaw własny twór co dla wielu wydawałoby się nie tyle wyzwaniem, co wręcz szaleństwem. Czy dostanie się do parlamentu jest jednak punktem startu ku nowemu etapowi kariery politycznej, czy też było szczytowym momentem, po którym droga może wieść już tylko w dół?
Źródło: www.tokfm.pl
 
Jak trafić w niszę? Uderzyć w Kościół

        Za doradztwem Piotra Tymochowicza, autora dawnej przemiany i wzrostu popularności Andrzeja Leppera, Palikot znalazł niszę na rynku wyborczym. Wykorzystał narastające nastroje antyklerykalne, głównie wśród przedstawicieli młodego pokolenia, uderzając w Kościół katolicki. W ślad za tym poszły postulaty mogące przypaść do gustu tej grupie elektoratu, takie jak choćby legalizacja marihuany czy walka z symbolami religijnymi w miejscach publicznych. Na fali tych haseł, płomiennych wieców i medialnych happeningów wbrew opiniom wielu analityków rynku politycznego uzyskał ponad 10-cio procentowe poparcie w wyborach parlamentarnych. Jednak w większości głosy te pochodziły od grup wyborców wcześniej raczej niezainteresowanych polityką. Palikot był dla nich pewnym nowum, był modą i ciekawostką. Może też zagłosowanie na niego było formą sprzeciwu wobec autorytetom i porządkowi społecznemu w jakim dorastali i jaki do tej pory trudno było zakwestionować. Wydaje się jednak iż jest to elektorat bardzo chwiejny. Moda na Palikota może powoli minąć, a w środowisku młodzieży, kiedy jego osoba się znudzi po prostu przestanie być dla nich „cool” i zostanie zepchnięty w cień. Emocje związane z nim osłabną, a dawny elektorat wróci do politycznej bierności, bo trudno utrzymać zainteresowanie sobą na scenie politycznej opierając się jedynie na skandalach, happeningach i agresywnym, a raczej często już wulgarnym języku. 

 Potrzebne koło ratunkowe

        Na kim zatem może oprzeć swoje poparcie kiedy dawny młodociany elektorat w dużej mierze się wycofa? Na pewno nie na konserwatystach. Kościół katolicki przetrwał 2000 lat choć wiele razy wieszczono mu trudne czasy. Poradził sobie z dużo groźniejszymi przeciwnikami niż Janusz Palikot, z powodzeniem przeczekując czasy hitleryzmu czy stalinizmu. Twierdzi się często iż w sferze publicznej  „nie ważne co mówią byle mówili”, a kiedy ktoś jest już dobrze znany to przekonanie go do siebie, nawet przy wcześniejszej niechęci stanowi tylko jeden krok. Niełatwo jednak sobie wyobrazić aby Katolicy, czy generalnie zwolennicy opcji prawicowej mogli zapomnieć o głoszeniu wrogich wobec ich Kościoła haseł i kiedykolwiek poprzeć Ruch Palikota, tak samo jak i inni przedstawiciele środowisk o pokrewnych poglądach. Kiedy zatem sondaże spadają, bo antyklerykałowie Palikotem już się nie zachwycają zapominając o jednorazowym zrywie, a prawicowy elektorat jest zamknięty to trzeba zwrócić się ku ewentualnemu koalicjantowi czyli SLD. Trudno jednak przewidzieć czy inicjatywa Europy Plus i budowanie wspólnych list do Europarlamentu przy wsparciu między innymi Aleksandra Kwaśniewskiego sprawdzi się w jakimkolwiek stopniu, zwłaszcza przy widocznym negatywnym stosunku do tego pomysłu obecnych liderów Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
        Zatem może się wydawać iż Janusz Palikot szczyt popularności ma już za sobą, a do czasu kolejnych wyborów parlamentarnych musi iść nową ścieżką działania opartego na budowaniu poważnej, merytorycznej polityki z silnymi partnerami u boku, którzy zakorzenili się na scenie politycznej. Pytanie tylko czy tacy będą chcieli mu w tej drodze towarzyszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.