Trudno
już doszukiwać się euforii jaka panowała w Stanach Zjednoczonych w 2008 roku.
Barack Obama jawił się wtedy jako nadzieja dla opanowania kryzysu
gospodarczego, zakończenia zagranicznych interwencji zbrojnych i przywrócenia
USA statusu niekwestionowanego hegemona na scenie światowej. Zdecydowanie
zerwał on z polityką poprzednika odnosząc tym pozytywne rezultaty. Pewnym
potwierdzeniem tego może być sam fakt uzyskania reelekcji. Wielu postulatów
głoszonych w 2008 roku, nie udało się jednak zrealizowanych. Przed Stanami
Zjednoczonymi pojawiły się od tamtego czasu liczne wyzwania wynikające z
komplikowania się światowej geopolityki. Co zatem w głównej mierze spędza sen z
powiek amerykańskiemu przywódcy na początku nowej kadencji?
Źródło: iamisatthedoors.wordpress.com
Kadencja większych możliwości
Jak zauważa amerykanista prof. Longin
Pastusiak: „pierwsza kadencja służy
prezydentowi USA do zapewnienia sobie wygranej na drugą kadencję. A druga to
okazja do tego żeby zapisać się w historii USA i świata”. Zatem nie stojąc
już pod tak dużą presją zdobycia przychylności wyborców zyska on zdecydowanie
większą elastyczność działania. Problemem Obamy jest jednak to, że wielu
Amerykanów nie zdaje sobie sprawy iż bez jego zabiegów obecna sytuacja mogłaby
wyglądać dużo gorzej. Objęcie rządów w momencie największego kryzysu od 30 lat,
trwania dwóch wojen i wzrostu siły innych mocarstw na arenie globalnej jest
trudnym do udźwignięcia wyzwaniem. Do tego doszły problemy z osiągnięciem
porozumienia z Republikanami w
Kongresie. Mimo to prezydentowi udało się wspomóc przemysł motoryzacyjny dzięki
wprowadzeniu pakietu stymulacyjnego czy utworzyć system powszechnych
ubezpieczeń tzw. Obamacare.
Co z tą gospodarką?
Pomijając
jednak te dokonania łatwo zauważyć też rodzące się problemy. W polityce
wewnętrznej można
mówić w tym kontekście chociażby o tym iż w poprzednich 4 latach najszybciej
rosły zyski korporacji i to aż o 65%, kiedy Obama zawsze deklarował swoją
troskę o klasę średnią, która de facto jest motorem napędowym gospodarki dzięki
generowaniu popytu na produkty i usługi. Tymczasem przeciętne zarobki wzrosły
jedynie o 10%, a należy pamiętać, że w rzeczywistości prawie całkowicie taki
wzrost pochłonęła inflacja. Nieznacznie tylko wzrosła też liczba etatów w gospodarce,
a należy pamiętać, że w większym stopniu zwiększyła się wtedy rzesza osób
chętnych do pracy. Problemem był też spadek wartości domów będących dla
Amerykanów zabezpieczeniem finansowym. Kolejnym negatywem na rynku wewnętrznym był
wzrost długu publicznego, który w przeliczeniu na głowę mieszkańca zwiększył się
o połowę.
Uniezależnić się od obcych surowców
W kategoriach pozytywnych
należy za to rozpatrywać zmniejszenie o 30% importu ropy naftowej, co jest
elementem szerszej polityki energetycznej Stanów Zjednoczonych mającej na celu
uniezależnienie się od obcych źródeł. W chwili obecnej taki scenariusz wydaje
się jednak jeszcze mało realny kiedy paliwa kopalne stanowią 85% amerykańskiego
zapotrzebowania na energię, a kraj ten wydaje każdego dnia miliard dolarów na
import ropy. Stany
Zjednoczone zmuszone są zatem poszukiwać nowych złóż, a także rozwijać
technologie pozyskujące energię z alternatywnych źródeł zwłaszcza, gdy według szacunków konsumpcja energii w
Ameryce wzrastać będzie o 0,5% rocznie do 2035 roku. W tym też czasie liczba
mieszkańców może wzrosnąć z 309 milionów do ponad 390, a liczba pojazdów
spalinowych z 231 do niemal 300 milionów. Zużycie alternatywnych źródeł energii
co prawda także stopniowo wzrasta, ale
nawet w 2035 roku może ono wynieść jedynie 11% krajowego zapotrzebowania.
Trudności w Kongresie
Odnośnie
polityki wewnętrznej mówi się też o zmianach w systemie podatkowym oraz
reformie prawa imigracyjnego. Obama chciałby aby zwiększeniu uległy podatki dla
najzamożniejszych co wymaga jednak uzyskania zgody w Kongresie. Republikanie
przeciwstawili się między innymi ustawie Jobs Act, która w zamierzeniu miała przywrócić do pracy funkcjonariuszy
policji, strażaków, nauczycieli i pracowników socjalnych, którzy w ostatnich
latach stracili posady z powodu redukcji etatów. Łatwiej o poparcie
Republikanów będzie natomiast w kwestii ustawy legalizującej pobyt i pracę na
terenie Stanów imigrantów, co w głównej mierze dotyczy oczywiście osób
pochodzenia meksykańskiego. Skąd taka zmiana ze strony Republikanów do tej pory
opowiadających się za deportacją? Odpowiedź jest prosta - z powodu utraty
ogromu głosów wśród ludności latynoskiej w ostatnich wyborach, a należy
pamiętać, że odsetek tej grupy ludności w społeczeństwie amerykańskim będzie
jeszcze wzrastał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.