czwartek, 4 kwietnia 2013

Barack, do You really can? Czyli wyzwania drugiej kadencji prezydenta Obamy. Część 1 – Polityka wewnętrzna.


     Trudno już doszukiwać się euforii jaka panowała w Stanach Zjednoczonych w 2008 roku. Barack Obama jawił się wtedy jako nadzieja dla opanowania kryzysu gospodarczego, zakończenia zagranicznych interwencji zbrojnych i przywrócenia USA statusu niekwestionowanego hegemona na scenie światowej. Zdecydowanie zerwał on z polityką poprzednika odnosząc tym pozytywne rezultaty. Pewnym potwierdzeniem tego może być sam fakt uzyskania reelekcji. Wielu postulatów głoszonych w 2008 roku, nie udało się jednak zrealizowanych. Przed Stanami Zjednoczonymi pojawiły się od tamtego czasu liczne wyzwania wynikające z komplikowania się światowej geopolityki. Co zatem w głównej mierze spędza sen z powiek amerykańskiemu przywódcy na początku nowej kadencji?

Źródło: iamisatthedoors.wordpress.com
 
Kadencja większych możliwości
     Jak zauważa amerykanista prof. Longin Pastusiak: „pierwsza kadencja służy prezydentowi USA do zapewnienia sobie wygranej na drugą kadencję. A druga to okazja do tego żeby zapisać się w historii USA i świata”. Zatem nie stojąc już pod tak dużą presją zdobycia przychylności wyborców zyska on zdecydowanie większą elastyczność działania. Problemem Obamy jest jednak to, że wielu Amerykanów nie zdaje sobie sprawy iż bez jego zabiegów obecna sytuacja mogłaby wyglądać dużo gorzej. Objęcie rządów w momencie największego kryzysu od 30 lat, trwania dwóch wojen i wzrostu siły innych mocarstw na arenie globalnej jest trudnym do udźwignięcia wyzwaniem. Do tego doszły problemy z osiągnięciem porozumienia z Republikanami w Kongresie. Mimo to prezydentowi udało się wspomóc przemysł motoryzacyjny dzięki wprowadzeniu pakietu stymulacyjnego czy utworzyć system powszechnych ubezpieczeń tzw. Obamacare.
Co z tą gospodarką?
     Pomijając jednak te dokonania łatwo zauważyć też rodzące się problemy. W polityce wewnętrznej można mówić w tym kontekście chociażby o tym iż w poprzednich 4 latach najszybciej rosły zyski korporacji i to aż o 65%, kiedy Obama zawsze deklarował swoją troskę o klasę średnią, która de facto jest motorem napędowym gospodarki dzięki generowaniu popytu na produkty i usługi. Tymczasem przeciętne zarobki wzrosły jedynie o 10%, a należy pamiętać, że w rzeczywistości prawie całkowicie taki wzrost pochłonęła inflacja. Nieznacznie tylko wzrosła też liczba etatów w gospodarce, a należy pamiętać, że w większym stopniu zwiększyła się wtedy rzesza osób chętnych do pracy. Problemem był też spadek wartości domów będących dla Amerykanów zabezpieczeniem finansowym. Kolejnym negatywem na rynku wewnętrznym był wzrost długu publicznego, który w przeliczeniu na głowę mieszkańca zwiększył się o połowę.
Uniezależnić się od obcych surowców
     W kategoriach pozytywnych należy za to rozpatrywać zmniejszenie o 30% importu ropy naftowej, co jest elementem szerszej polityki energetycznej Stanów Zjednoczonych mającej na celu uniezależnienie się od obcych źródeł. W chwili obecnej taki scenariusz wydaje się jednak jeszcze mało realny kiedy paliwa kopalne stanowią 85% amerykańskiego zapotrzebowania na energię, a kraj ten wydaje każdego dnia miliard dolarów na import ropy. Stany Zjednoczone zmuszone są zatem poszukiwać nowych złóż, a także rozwijać technologie pozyskujące energię z alternatywnych  źródeł zwłaszcza, gdy według szacunków konsumpcja energii w Ameryce wzrastać będzie o 0,5% rocznie do 2035 roku. W tym też czasie liczba mieszkańców może wzrosnąć z 309 milionów do ponad 390, a liczba pojazdów spalinowych z 231 do niemal 300 milionów. Zużycie alternatywnych źródeł energii co prawda  także stopniowo wzrasta, ale nawet w 2035 roku może ono wynieść jedynie 11% krajowego zapotrzebowania.
Trudności w Kongresie
     Odnośnie polityki wewnętrznej mówi się też o zmianach w systemie podatkowym oraz reformie prawa imigracyjnego. Obama chciałby aby zwiększeniu uległy podatki dla najzamożniejszych co wymaga jednak uzyskania zgody w Kongresie. Republikanie przeciwstawili się między innymi ustawie Jobs Act, która w zamierzeniu miała przywrócić do pracy funkcjonariuszy policji, strażaków, nauczycieli i pracowników socjalnych, którzy w ostatnich latach stracili posady z powodu redukcji etatów. Łatwiej o poparcie Republikanów będzie natomiast w kwestii ustawy legalizującej pobyt i pracę na terenie Stanów imigrantów, co w głównej mierze dotyczy oczywiście osób pochodzenia meksykańskiego. Skąd taka zmiana ze strony Republikanów do tej pory opowiadających się za deportacją? Odpowiedź jest prosta - z powodu utraty ogromu głosów wśród ludności latynoskiej w ostatnich wyborach, a należy pamiętać, że odsetek tej grupy ludności w społeczeństwie amerykańskim będzie jeszcze wzrastał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.