Kto? co?
Posłanka tudzież pani poseł
Krystyna Pawłowicz dała się już poznać jako osoba, której wypowiedzi na długo
zostają w pamięci widza/wyborcy. Bardzo długo mówiło się o związkach
partnerskich nie tyle z uwagi na materię problemu, co przede wszystkim ze
względu na wypowiedź Krystyny Pawłowicz w Sejmie podczas dyskusji na temat
ustawy dotyczącej owych związków. Następnie mieliśmy wypowiedź podczas jednego
ze spotkań, na którym to posłanka/pani poseł Pawłowicz w charakterystyczny dla
siebie sposób analizowała płeć Anny Grodzkiej. Nie trzeba było długo czekać na
kolejne kontrowersyjne wystąpienie. ,,Marsz Szmat", który przeszedł kilka
dni temu ulicami Warszawy, pozwolił nam wszystkim po raz kolejny usłyszeć o
posłance/pani poseł Pawłowicz.
Źródło: fot. PAP / Jakub Kamiński |
Schopenhauera sztuka prowadzenia…rozmowy
O tym, że w mediach najlepiej
sprzedaje się konflikt, prawie wszyscy wiedzą. Dla dziennikarza nie ma nic
prostszego, niż przygotowanie wywiadu z politykiem bądź też politykami, o
których wiadomo, że emocje wezmą górę nad merytorycznością. Taki wywiad w
zasadzie robi się sam. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia niedawno,
podczas rozmowy na antenie TVN 24 pomiędzy Jarosławem Kuźniarem a posłanką/panią
poseł Krystyną Pawłowicz. Rozmowa ta pokazała zarazem, iż treści zawarte w
"Erystyce" Schopenhauera nie tracą z biegiem czasu na aktualności. Jedna
z jego rad brzmi następująco:
"Doprowadzamy przeciwnika do złości.
Osoba poirytowana ma problemy z właściwym formułowaniem swoich myśli,
trudniej jej przeprowadzić logiczną analizę, może także nie uwzględnić
własnych korzyści."
Schopenhauer pisze również:
"Jeżeli zauważymy,
że przy jakimś naszym argumencie przeciwnik w złość wpada – powinniśmy
się zatrzymać i rzecz drążyć. Nie tylko dlatego, że jest dla nas korzystne,
gdy oponent się złości, lecz też dlatego, że to najpewniej słaby punkt
jego rozumowania, dzięki któremu łatwo zwyciężymy."
Jarosław Kuźniar
(być może bezwiednie) skrzętnie wykorzystał te wskazówki, doprowadzając
posłankę/panią poseł Pawłowicz do stanu wielkiego wzburzenia. Bez wątpienia
cechy osobowościowe posłanki/pani poseł odegrały tutaj kluczową rolę, niemniej
sam sposób prowadzenia rozmowy również jest warty uwagi. Kilkukrotne pytanie
redaktora o to, w jaki sposób można zyskać szacunek pani Pawłowicz bardzo
szybko wywołał u rozmówczyni napływ silnych i negatywnych emocji. Później było
już tylko gorzej, i nie chodzi tutaj o to co dokładnie mówiła pani Pawłowicz,
wszak nie o światopogląd tu chodzi, ale w jaki sposób argumentowała to, co
chciała powiedzieć. Wykazała się całkowitym brakiem szacunku do osób biorących
udział w manifestacji. Nawet jeśli nie podobał jej się kontrowersyjny sposób, w
jaki osoby będące na manifestacji postanowiły wyrazić swoje oczekiwania, to nie
powinna zapominać przecież o funkcji, jaką pełni. Wydaje się nie na miejscu, by
poseł na Sejm publicznie nazywał kobiety "babami", czy też "szmatami", motywując to tym, iż panie te same tak
się określiły. Naśmiewanie się z ich wyglądu również wydaje się być wysoce niestosowne. Tym samym pani poseł/posłanka wykazała się totalną indolencją.
Kto winny?
Pytanie zatem czy problemy
naprawdę ważne w społeczeństwie muszą być częstokroć marginalizowane przez
nieudolne, a czasem wręcz idiotyczne wypowiedzi polityków? Przestaje się mówić
o problemie, a zaczyna debatować na temat tego, jak się o danym problemie mówi.
Brutalizacja języka polityki służy tylko mediom, natomiast my, wyborcy tracimy
na tym najwięcej. Czy naprawdę takiego stylu uprawiania polityki oczekujemy od
naszych reprezentantów? Sami w dużej mierze jesteśmy za taki stan rzeczy odpowiedzialni, i warto zdawać sobie z tego sprawę. W przeciwnym razie nie ma co liczyć na zmianę sytuacji, którą choć większość krytykuje, ta sama większość zarazem wpływa na jej utrwalanie.
W artykule wykorzystano treści z książki A. Schopenhauera "Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.