poniedziałek, 20 maja 2013

Nowe perspektywy na własne "M"

Program "Rodzina na Swoim" był odpowiedzią PiSu na dramatyczną sytuację wielu młodych ludzi, których nie było stać na własne "M". Projekt wszedł w życie w roku 2006, w 2007 podpisano pierwsze umowy z rządowymi dopłatami do rat kredytu. Warto wiedzieć, że właśnie w latach 2006-2007 trwała na polskim rynku prawdziwa hossa dla deweloperów, a ceny mieszkań windowano do niebotycznych kwot. W międzyczasie (początek 2007 roku), na rynku amerykańskim pękła bańka kredytów hipotecznych, na co błyskawicznie zareagowały banki polskie, zaostrzając warunki ich przyznawania. Nie istniały przy tym żadne produkty dla klientów o podwyższonym poziomie ryzyka (choćby dla jednoosobowych gospodarstw domowych), stąd projekt "Rodziny na Swoim" przyjęto z zainteresowaniem. Kredytobiorca przed 35 rokiem życia- singiel, osoba samotnie wychowująca dziecko lub małżeństwo- mógł liczyć na to, że  przez pierwsze osiem lat państwo finansowało z Funduszu Dopłat około połowy płaconych przez niego odsetek. Możliwość skorzystania z programu obwarowana była wieloma warunkami, m.in. single do dnia zawarcia umowy nie mogły być właścicielem lub współwłaścicielem nieruchomości, to oznacza, że w tym przypadku prawo sięgało także wstecz. Kredyt należało zaciągnąć w złotówkach. Również wielkość mieszkania podlegała ustawowej regulacji. Preferencyjny kredyt przysługiwał rodzinom chcącym kupić mieszkanie o maksymalnej wielkości 75 m kw, przy czym dopłata przysługiwała tylko do 50 m kw. Istniała też możliwość sfinansowania zakupu domu o powierzchni do 140 m kw. (dofinansowanie 70 m kw.). Osoby samotne mogły natomiast liczyć na pomoc przy kupnie mieszkania do 50 m kw. i dopłatę do 30 m kw. Niewątpliwą zaletą programu "RnS" było to, że obejmował on zarówno rynek pierwotny (zakup prosto od dewelopera) jak i wtórny. Wraz z końcem grudnia 2012 roku program dobiegł końca, a w jego miejsce PO zaproponowało autorski projekt "Mieszkania dla Młodych".

Podsumowanie "RnS"

Początkowo program PiSu nie spełniał swojej roli w takim założeniu z jakim przyjęła go ówczesna koalicja. Wzorowany na "American Dream", haśle według którego każdy Amerykanin miał mieć swój dom, cieszył się niewielkim zainteresowaniem ze względu na niskie dopuszczalne limity ceny metra kwadratowego, zwłaszcza w odniesieniu do dużych miast. Na początku 2009 roku weszła w życie nowelizacja, podnosząca ogłaszane przez wojewodów limity. Wskaźnik skorygowano z 1,3 do 1,4-krotności wartości odtworzeniowej budynków podawanej przez GUS, co zbiegło się w czasie z bessą na rynku nieruchomości i spadkiem cen. Niemal z dnia na dzień istotnie wzrosła liczba lokali mieszkalnych, które można było zakwalifikować do kredytowania z państwową dopłatą. Jak podaje analityk portalu RynekPierwotny.com Jarosław Jędrzyński liczba udzielonych kredytów preferencyjnych w roku 2009 wyniosła nieomal 31 tys., czyli dokładnie 3-krotnie wyższy niż w sumie w latach 2007 i 2008.
Ogółem w latach 2007-2012 z programu skorzystało 35 tys. 552 małżeństw, 2 tys. 891 osób samotnie wychowujących dzieci oraz 6 tys. 653 samotnych osób bezdzietnych (inwestycje na rynku pierwotnym). Domy jednorodzinne z rządową dopłatą wprost od dewelopera zakupiło 2 tys. 632 małżeństw i 129 osób samotnie wychowujących dzieci. Kredyty na zakup mieszkania na rynku wtórnym otrzymało natomiast 76 tys. 116 małżeństw, 7 tys. 211 osób samotnie wychowujących dzieci i 6 tys. 967 bezdzietnych osób samotnych. Domy jednorodzinne zakupiło 9 tys. 545 małżeństw i 479 osób samotnie wychowujących dzieci, a na zaciągnięcie preferencyjnego kredytu na budowę domu zdecydowało się 32 tys. 751 małżeństwa i 637 osoby samotnie wychowujące dzieci.
Budżet państwa przekazał 1 mld 463,9 mln zł do Funduszu Dopłat z którego pochodziły środki na dopłaty do oprocentowania kredytów preferencyjnych. "RnS" nie uniknął zarzutów, że tak naprawdę dotuje środkami publicznymi banki i deweloperów. Z analizy firmy redNet Property Group wynika, że tylko ok. 62% pomocy trafiało tam, gdzie powinno, czyli do klienta; pozostałe 38% otrzymywały banki (analiza przeprowadzona na podstawie warszawskiego, pierwotnego rynku nieruchomości, przez porównanie kredytów bez dopłat z tymi objętymi rządową inicjatywą). Nie można jednak nie zauważyć, jak korzystnie program wpłynął na rynek mieszkań w najtrudniejszym dla niego okresie przełomu lat 2008/2009, czy  w drugim półroczu minionego roku – cytat za Jarosławem Jędrzyńskim, RynekPierwotny.com. Z drugiej strony z Rodziny na swoim skorzystały te osoby, które i tak były zdecydowane na zakup mieszkania i posiadały niezbędną zdolność kredytową, ale ogólnie społeczna ocena programu jest raczej pozytywna. Przyspieszył on decyzję wielu młodych ludzi o "wyprowadzeniu się na swoje" czy podwyższył standard dostępnych im lokali.


Co w zamian? 

W 2012 roku, tuż przed wygaśnięciem "Rodziny na Swoim", PiS, przy okazji prezentowania programu "Teraz Rodzina", zaproponował przedłużenie żywotu kredytów preferencyjnych. PO odpowiedziało propozycją "Mieszkania dla Młodych". Trudno nie doszukiwać się podobieństw między obydwoma projektami. Analitycy nazywają wręcz "MdM" okrojoną wersją "RnS". Państwo dopłaci rodzinie bezdzietnej i singlowi do bankowego kredytu ok. 10 proc. ceny mieszkania. Dofinansowanie wzrasta jeśli rodzina czy osoba samotna ma dzieci i wyniesie 15 proc. Pojawia się również bonus, wg. pomysłodawców "MdM" zachęcający do posiadania potomstwa- jeżeli w ciągu pięciu lat od zakupu mieszkania urodzi się trzecie bądź kolejne dziecko - można będzie liczyć na dodatkowe 5 proc. dopłaty. Oczywiście program obejmuje osoby przed 35 rokiem życia. Rządowe szacunki zakładają, że z tej propozycji skorzysta 115 tysięcy obywateli. Ograniczony zasięg nie wynika z tego, że dofinansowanie dotyczyć ma 50 metrów kw. mieszkań o maksymalnej powierzchni 75 metrów kw., gdyż podobne obostrzenia występowały w "Rodzinie na Swoim". Największym błędem programu PO jest to, że dotyczy on jedynie nieruchomości z rynku pierwotnego, a więc nowych mieszkań stawianych przez deweloperów. Dane zgromadzone przez GUS podają, że w ponad 50 proc. powiatów deweloperzy nie rozpoczęli w ubiegłym roku budowy ani jednego mieszkania, a w kolejnych 20 proc. ich działalność jest bardzo niewielka. Właściwie nowe budownictwo koncentruje się obecnie jedynie w dużych miastach co istotnie ogranicza wybór młodych ludzi. Również kwota dopłaty rządowej "MdM" w porównaniu do "RnS" jest niższa. Według specjalistów Home Broker w grudniu 2012 r., kiedy standardowa rata kredytu na 50-metrowe mieszkanie w Warszawie warte ok. 300 tys. zł, wynosiła około 2 tys. zł, w programie "Rodzina na Swoim" spadała nawet do 1100 zł. W programie "MdM" rata spadłaby tylko ok. 200-300 zł, czyli do ok. 1700-1800 zł. Kolejnym wytykanym błędem jest rezygnacja z dopłaty na zakup czy budowę domu jednorodzinnego.
Planowana data wejścia w życie ustawy wprowadzającej "Mieszkania dla Młodych" to 1 stycznia 2014 r. Jeśli do tego czasu parlament nie wprowadzi żadnych poprawek, program może się okazać spektakularną klapą i wodą na młyn dla przeciwników polityki prorodzinnej PO.



źródła:
http://pieniadze.gazeta.pl/Gospodarka
http://www.polskatimes.pl/
http://dom.wieszjak.pl/wiadomosci/raporty-i-analizy/
http://rednetconsulting.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.