niedziela, 17 maja 2015

Kolejna klęska lidera partii KORWiN





Kolejna klęska lidera partii KORWiN

            Z reguły zakłada się, że idealny prezydent to osoba (a najlepiej mężczyzna) w wieku pomiędzy 40 a 50 rokiem życia, z preferowanym wykształceniem wyższym w zakresie nauk politycznych, prawniczych czy ekonomicznych oraz wieloletnim doświadczeniem w branży politycznej. Osoba ta powinna być otwarta, charyzmatyczna, stanowcza, budząca zaufanie i reprezentująca ciekawe poglądy. Jednak Janusz Korwin-Mikke nie do końca wpisuje się w ten standardowy obraz. Co zatem przyczyniło się do klęski tak bardzo uwielbianego wśród młodzieży lidera partii KORWiN i dlaczego po raz kolejny przegrał w wyborach na prezydenta?
            Janusz Korwin-Mikke – ponad 70-letni publicysta i kontrowersyjny polityk; po uzyskaniu matury w 1959 roku rozpoczął studia na Wydziale Matematyki na Uniwersytecie Warszawskim, których nie zdołał ukończyć, a następnie rozpoczął studia na kierunkach: filozofia, prawo, psychologia i socjologia. Ostatecznie uzyskał tytuł magistra z filozofii. Działalność polityczną rozpoczął w 1962 roku wstępując w szeregi partii politycznej Stronnictwa Demokratycznego, jednak po 20 latach z niej wystąpił. W kolejnych latach był prezesem takich ugrupowań politycznych jak Unia Polityki Realnej oraz Wolność i Praworządność, a następnie Kongres Nowej Prawicy powstały z połączenia UPR i WiP. Obecnie jest liderem partii KORWiN. W tegorocznych wyborach na prezydenta uzyskał blisko 500 000 głosów (3,26%) zajmując 4 miejsce.
            Od 40 lat Janusz Korwin-Mikke reprezentuje te same konserwatywno-liberalne poglądy. Jest on zwolennikiem wolności – wolności od podatków czy przymusu ubezpieczeń, a także wolności działalności gospodarczej bez ingerencji państwa. Człowiek z charakterystyczną muszką jest osobą charyzmatyczną, od kilkudziesięciu lat broniącą swoich poglądów, ponieważ ma pewną wizję i do jej spełnienia wytrwale dąży. Jest przywódcą i liderem w pełnym znaczeniu tych słów. Jednak podczas tegorocznej kampanii zdarzyło mu się ponieść emocjom, przez co padł ofiarą prowokacji i manipulacji mediów, a na to właśnie liczyło szerokie grono przeciwników. W licznych wywiadach próbę ośmieszenia panującego systemu i czołowych partii obrócono przeciwko niemu, a jego plan został usunięty w cień, wyciągając na wierzch jego kontrowersyjne wypowiedzi dotyczące np. kobiet, feministek, czy osób niepełnosprawnych. Te mało istotne sprawy zostały nagłośnione przez media typu TVN i wielokrotnie wypominano je w wywiadach z kandydatem. Jednak w jednym z wywiadów przeprowadzonych jakiś czas temu w Sprawie Politycznej (TVP) Janusz Korwin Mikke przyznał, że często mówi rzeczy nieprzyjemne z punktu widzenia zwykłych ludzi, zaznaczając, że nie zamierza mówić tego, co Polacy chcą usłyszeć. Pokazuje w ten sposób, że nie chce pozyskać głosów dzięki kłamstwom, manipulacjom czy pustym obietnicom, lecz społeczeństwo nadal odbiera to negatywnie. Czyżby kluczem do sukcesu były piękne słowa wypowiedziane „pod publiczkę”, które nie mają w sobie żadnego znaczenia, a jedynie ładnie brzmią? Pozostaje tylko pytanie, dlaczego później spora część społeczeństwa czuje się oszukana przez wybranego kandydata?
            Warto zauważyć, iż Paweł Kukiz, który również wystartował w tegorocznych wyborach prezydenckich ostatecznie zyskując ponad 20% poparcia, także jest uważany za osobę kontrowersyjną i buntowniczą i w wielu kwestiach wypowiada się podobnie do Janusza Korwin-Mikkego. Skąd zatem ta różnica? Kukiz w wywiadach wypowiada się ostrożniej, ale nadal pewnie i otwarcie krytykuje obecny rząd. A być może po prostu Paweł Kukiz jest lubiany jako muzyk, co łagodzi opinie na jego temat. Bądź co bądź, ludzie oddając na niego swój głos wyrazili sprzeciw wobec praktykom stosowanym przez czołowe partie. Ciekawe jest to, czy zagłosowaliby na Janusza Korwin-Mikkego, gdyby Kukiz wycofał się z kandydatury.
Te wybory i wynik Pawła Kukiza powinny stanowić ważny punkt dla przemyśleń kandydata partii KORWiN. Jeśli problem nie tkwi w jego programie wyborczym, to prawdopodobnie jest nim sam kandydat. Od 2000 roku widać niewielką tendencję wzrostową w jego poparciu, jednak wciąż jest zbyt niskie, by wygrać. Być może należy rozważyć zmianę taktyki, podejmować mniej kontrowersyjne tematy, będące zagrożeniem dla jego kandydatury, a także dostosować się do „zasad” demokracji – mówić ludziom to, co chcą usłyszeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.