Zbliża się rocznica katastrofy pod Smoleńskiem. Bez wątpienia było to tragiczne wydarzenie, które wstrząsnęło nie tylko Polską, ale i całym światem. Przez kilka dni żałoby narodowej wszyscy Polacy, w tym politycy starali się łączyć w bólu z rodzinami ofiar, odkładając na bok polityczne spory. Starali się, chociaż nie zawsze im to wychodziło. Pierwszy spór pojawił się już w kwestii pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Była to dopiero pierwsza bitwa w wielkiej smoleńskiej wojnie, później bywało już tylko gorzej.
Szybko trzeba było otrząsnąć się z katastrofy, państwo przecież musi funkcjonować normalnie, dlatego po fali żałoby, Polskę ogarnęła kolejna fala, tym razem kampanii prezydenckiej. Nie chciano poruszać tutaj kwestii katastrofy, nie miało być gry na uczuciach. Miał za to być koniec wojny polsko- polskiej. Smoleńsk miał uświadomić politykom, że lepsza jest polityka miłości niż polityka nienawiści. Wszyscy wierzyliśmy w to pojednanie, niestety tylko do 20 czerwca, może trochę dalej, do 4 lipca czyli do dnia drugiej tury głosowania. Później czar prysł, nikt nie mówił o miłości, pojednaniu, zgodzie, porozumieniu czy innych tego typu abstrakcyjnych na ten czas pojęciach.
Najważniejszymi słowami były- nienawiść, krzyż, wróg. Właśnie ta żałosna sytuacja jaka miała miejsce pod Pałacem Prezydenckim pokazała słabość polskiej polityki. Można było odnieść wrażenie, że nikt nie jest w stanie zakończyć tej patowej sytuacji, a już na pewno nie są to rządzący. W pewnym momencie krzyż stał się tylko tłem, a na pierwszy plan wysunął się polityczny konflikt pomiędzy partiami. Moim zdaniem w tym momencie skończyła się zachowawcza polityka PiS-u. Wcześniej mówili, że nie będą ,,grać na emocjach”, a od tego momentu ,,gra katastrofą” stała się elementem polityki PiS. Składanie kwiatów pod Pałacem Prezydenckim przez przedstawicieli PiS jest najlepszym przykładem na nadmierne eksponowanie, a nawet przejaskrawianie całej katastrofy. To nie jest oddanie czci ofiarom, to jest raczej brutalna gra polityczna. Nie mówiąc już o pojawiających się co jakiś czas teoriach spiskowych, czy szukaniu winnych wśród polityków partii rządzącej.
Wiadomo śledztwo musi być przeprowadzone, zapewne zakończy się wskazaniem winnych, ale czy w takim razie nie można cierpliwie czekać? Jeden czy drugi polityk rzucając kolejne oskarżenia nie dojdzie do prawdy, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej będzie się od niej oddalał, zakrzywiając obraz rzeczywistości. Trzeba zostawić prowadzenie śledztwa kompetentnym osobom, a politycy raczej do nich nie należą.
Polska scena polityczna już przed katastrofą była podzielona, a język debaty politycznej bywał brutalny. Jednak moim zdaniem to co dzieje się teraz jest odstępstwem od normy, a pojęcie kultury politycznej odeszło w zapomnienie.
Temat katastrofy smoleńskiej nie schodzi z pierwszych stron gazet, cały czas elektryzuje polityków, ale Polacy są już nim zmęczeni. Być może w odpowiedzi na nastroje Polaków intelektualiści z inicjatywy ,,Zmowa Obywatelska” napisali list do marszałków Sejmu i Senatu. W liście proszą o umiar i rzeczowość w wypowiedziach publicznych oraz o okazanie szacunku dla odmiennych poglądów.
Czy ten apel coś zmieni? Chciałabym w to wierzyć, ale myślę, że nie ma się co łudzić. Zapewne nadal będziemy oglądać jak politycy wykorzystują tragedię wielu rodzin do własnej gry politycznej.
Wszystko to pokazuje jak bardzo polityka może być brutalna, ale zarazem płytka. Coraz częściej zastanawiam się o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi- czy naprawdę politykom ,,leży na sercu” wyjaśnienie przyczyn katastrofy, a może chodzi tylko o to, żeby jak najwięcej „ugrać” na tym temacie. To już pozostawię do indywidualnego rozpatrzenia.