We wtorek udając się do sklepu spożywczego w asyście wiceprezes partii Beaty Szydło, Mariusza Błaszczaka oraz rzecznika partii Adama Hofmana zrobił zakupy za 55,60 zł wykazując wyższość swojej polityki w latach 2005-2007 (jakżeby inaczej) nad polityką Tuska w ciągu ostatnich lat, która doprowadziła do drastycznej podwyżki cen w sklepach.
Wojna na dwóch frontach PiS kontra koalicja rządowa.
To wydarzenie w oczywisty sposób wpisuje się w kampanię pozyskiwania elektoratu PSL i osłabiania PO prowadzoną przez PiS, 2-3 tygodnie temu PiS atakowało ministra Sawickiego za nieudolne zarządzanie resortem rolnictwa, obecnie skupiają się na wysokich cenach które „galopują” od długiego czasu i w prostym, łatwym do zrozumienia przekazie informują jak tanio i dostatnio żyło się za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Prezes przechodzi pewnego rodzaju metamorfozę- znów się uśmiecha i żartuje z dziennikarzami, nawet podjął polemikę z Donaldem Tuskiem na łamach „Gazety Wyborczej” wychodząc z cienia katastrofy smoleńskiej i bojkotu tej gazety.
Premier swoim artykułem opublikowanym w "Wyborczej" w pierwszej części, sprzed tygodnia próbował przekonywać, że jego rząd "przeprowadza głębokie reformy". W drugiej - z minionej soboty - przedstawiał cele, które stawia sobie i swojemu gabinetowi na kolejną kadencję.
"Leć do Biedronki".
„Oczywiście moglibyśmy iść do "Biedronki", ale "Biedronka" to jest jednak sklep dla najbiedniejszych. Poszliśmy do sklepu przy osiedlu, który jest wygodny, gdzie z łatwością można kupować, takiego sklepu, z którego chociażby z pośpiechu ludzie muszą korzystać”.
Zastanawiające, że Prezes Kaczyński stara się wspierać najuboższych, zawsze jak powtarza ma na celu dobro tej grupy społeczeństwa, więc tym bardziej negatywny wydźwięk nabiera cała ta kuriozalna scena porównywalna do sceny „Spieprzaj dziadu” z udziałem śp. Lecha Kaczyńskiego i wymierza policzek prostemu obywatelowi.
Warte odnotowania jest, że pod koniec stycznia PiS zaproponował wprowadzenie kilkusetzłotowych "dodatków drożyźnianych" dla emerytów i rencistów oraz dla rodzin wychowujących dzieci. "Dodatek drożyźniany" dla rodzin - w wysokości 600 zł - miałby być wypłacany raz w roku, emeryci i renciści mieliby otrzymywać od 250 do 700 zł- czyli miało być to wsparciem dla ubogich, których Prezes Kaczyński wydrwił przy akcji z „Biedronką”.
„Ile jest cukru w cukrze”?
Premier Tusk ogłosił, że odbył trudną rozmowę z prezesem państwowej spółki cukrowej w sprawie drastycznych podwyżek cen cukru. Jak podaje Radio RmfFm:
„Premier najwyraźniej postanowił zawstydzić prezesa PIS, który doprowadził do obniżki cen w najsłynniejszym od wczoraj osiedlowym sklepiku przy ulicy Żwirki i Wigury. Jak informują nas klienci, właściciel, który ze wszystkich mediów dowiedział się o drożyźnie panującej u niego w sklepie, dziś w pośpiechu postawił na obniżki. Prezes ma sukces, super - premier chce udowodnić, że On ceny cukru obniży wszędzie a nie tylko w jednym punkcie."
wydrwił ? w jaki sposób Kaczyński drwił z najuboższych mówiąc, że kupują w Biedronce ? Czy to jakiś fakt medialny z którym się nie dyskutuje czy co ? Naprawdę nie rozumiem gdzie tu drwina. Ja widzę jedynie stwierdzenie faktu. Dlaczego ma iść na zakupy do sklepu znanego z niskich cen a nie do sklepu "standardowego"
OdpowiedzUsuńCzy ktoś zauważył jakim banknotem zapłacił Jarosław Kaczyński? Wyciągnął z portfela rzadko oglądany przez zwykłego „zjadacza chleba” banknot 200 zł. Niedopatrzenie? Zwłaszcza gdy mówił o biedzie i zakupach w Biedronce...
OdpowiedzUsuń