Od niespecjalnie interesującej kampanii ciekawsze będą wyniki eurowyborów. Odpowiedzą na kilka istotnych pytań: PiS czy PO? Co z Tuskiem (i Kaczyńskim)? Co z Korwin-Mikkem?
Nad kampanią eurowyborczą gadało już wielu publicystów i trudno napisać coś nowego. Partie produkowały masowo spoty i apele, liderzy rozjechali się po kraju w poszukiwaniu spektakularnego tła na konferencje prasowe, odbyło się trochę rytualnej bijatyki w mediach.
Platforma, co zrozumiałe, ciągnęła kampanię w stronę wątków międzynarodowych, czemu sprzyjało zainteresowanie konfliktem na Ukrainie. PiS wolał iść drogą opieki nad krajem i krytykę rządu. PO mobilizowała swych zwolenników, strasząc ich posłanką PiS Krystyną Pawłowicz i wizją antyunijnego sojuszu Jarosława Kaczyńskiego z Januszem Korwin-Mikkem; PiS podgrzewał nastroje wśród swoich fanów sugestiami o groźbie sfałszowania wyborów.
Krótko mówiąc, było wszystko to, co już dobrze znamy, tyle że na mniejszą skalę, bo i budżety kampanijne szczuplejsze niż w wyborach do Sejmu.
Kumulacja błędów E+TR zaskakuje o tyle, że Palikot udowodnił już przecież, że ma słuch społeczny. Dziś sprawia wrażenie, jakby ogłuchł.
Drugim zaskoczeniem jest skala poparcia dla Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. Pierwsza sondażowa górka NP była w marcu, ale mało kto potraktował to poważnie. Korwin? Zawsze tracił przed wyborami, zaraz powie coś głupiego i jak zwykle sondaże wrócą do normy, w porażkach wyborczych Korwin ma przebogate doświadczenie. A tu proszę – Korwin-Mikke gadał coraz głupiej, było o nim coraz głośniej, a sondaże spadać jakoś nie chcą. Radykalizm sells? Na to wygląda. Korwin-Mikke wyrósł na króla nisz: najbardziej krytykuje Unię, najgłośniej wsparł Putina, najdobitniej mówi kobietom, że są głupsze.
Nawet minimalne zwycięstwo będzie miało wagę polityczną; wygrany zdobędzie przewagę psychologiczną. Jeśli wygra PO, to nie tylko podtrzyma własną passę trwającą od 2006 r., lecz i zdemobilizuje działaczy i zwolenników PiS, w którym zaczęłyby się zapewne rozliczenia kampanijne (a ktoś może nawet zacząłby się zastanawiać, czy po siedmiu porażkach z rzędu Kaczyński to wciąż najlepszy możliwy lider). Wygrana PO wzmocniłaby ją przed batalią samorządową. Zwycięski PiS to z kolei oddech ulgi na Nowogrodzkiej – z Tuskiem da się wygrać, i to mimo niezbyt mocnych list wyborczych, mimo niechętnego nastawienia największych mediów.
Obaj liderzy (Tusk i Kaczyński) nie kandydowali, ale obaj byli twarzami kampanii, przyćmiewając wszystkich kandydatów. Obaj więc zaryzykowali, bo któryś będzie twarzą przegranej. Porażka Tuska mogłaby zatrząść partią, bo skoro nie umiał wygrać wyborów w najbardziej sprzyjających okolicznościach – z uwagi na ich charakter, wystawienie gwiazd, okoliczności międzynarodowe – to jak niby miałby wygrać parlamentarne?
Jeśli Nowa Prawica wejdzie do europarlamentu – a Ziobro i Gowin nie – to w naturalny sposób stanie się przystanią dla różnych politycznych rozbitków. Cały radykalizm Korwin-Mikkego przestanie przeszkadzać, jeśli stworzy wehikuł zdolny wprowadzić tego i owego do Sejmu. A miałby na to szanse, bo kalendarz układa się sprzyjająco – przed parlamentarnymi są wybory prezydenckie. Jest też pytanie, co kryje się wewnątrz Nowej Prawicy, jakie tam są podziały, jaka jest pozycja lidera i czy nie narodzi się jakiś nowy, gdy Korwin-Mikke będzie kompromitował się w Brukseli.
Twój Ruch potrzebuje reanimacji, ale nie wiadomo, czy sprawy nie zaszły za daleko i czy pacjent nie jest już czasem denatem. A już za pół roku wybory samorządowe, w których prawdopodobnie dostanie kolejne lanie, i to nie od Platformy, z którą chciał walczyć, ale nawet od SLD.
Po nudnej kampanii szykuje się emocjonująca końcówka. Dawno już wyniki wyborów nie były tak trudne do przewidzenia.
Żródła: supernowosci24.pl/, Blog - Polityka Świata, nowości.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.