wtorek, 26 maja 2015

Prezydent Andrzej Duda: Choć nic tego nie zapowiadało, dziś jest na szczycie politycznej kariery

Prezydent Andrzej Duda: Choć nic tego nie zapowiadało, dziś jest na szczycie politycznej kariery

www.dziennikpolski24.pl

     Andrzej Duda. Przed 10 laty nikt nie wróżył młodemu prawnikowi nawet partyjnej kariery. Drogę do Pałacu Prezydenckiego utorował mu Zbigniew Ziobro. To dzięki niemu zaistniał w polityce i dzięki odejściu Ziobry z PiS stał się twarzą tej partii w Krakowie. Nie przeszkodził mu w tym epizod związany z działalnością w Unii Wolności. Gdyby nie kandydował na prezydenta Polski, nikt by mu tego faktu nie wyciągnął z życiorysu.
     W 2005 roku Andrzej Duda rozpoczął współpracę z klubem parlamentarnym PiS. Był wtedy pracownikiem naukowym na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do politycznej działalności wciągnął go poseł Arkadiusz Mularczyk, współpracownik Zbigniewa Ziobry. Duda pracował przy tworzeniu ustawy lustracyjnej. Dla PiS było bardzo ważne to, by mieć eksperta z uczelni, której naukowcy sceptycznie podchodzili do lustracji w wydaniu partii Kaczyńskiego. W sierpniu 2006 roku został jednym z wiceministrów w resorcie sprawiedliwości kierowanym przez Ziobrę. Nie jest tajemnicą, że blisko byli także prywatnie. Były minister sprawiedliwości potwierdził w kampanii, że spotykał się prywatnie z Andrzejem Dudą i jego żoną Agatą. Chwalił nie tylko samego kandydata, ale i jego małżonkę jako kobietę z klasą, elegancką, wykształconą i błyskotliwą, która "będzie wspaniałą pierwszą damą". Mówił tak, mimo że kontakty obu panów urwały się po odejściu Ziobry z PiS. 
     Ale w 2007 roku nic tego jeszcze nie zapowiadało. Gdy wtedy władzę przejęła Platforma Obywatelska, Andrzej Duda trafił do Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z rekomendacji Zbigniewa Ziobry. I gdy ten opuszczał PiS w 2011 roku, wydawało się, że Duda pójdzie za nim. Ten pozostał jednak wierny Jarosławowi Kaczyńskiemu i dzięki temu to on, a nie Ziobro (typowany kilka lat temu na prezydenta po Kaczyńskim), jest dziś na szczycie politycznej kariery. Zapewne stało się tak trochę dzięki przypadkowi. Gdy w listopadzie ubiegłego roku Jarosław Kaczyński ogłaszał, że to on będzie kandydował na prezydenta z rekomendacji PiS, nikt nie dawał mu żadnych szans. Decyzję Kaczyńskiego komentowano jako próbę przysłonienia tzw. afery madryckiej, której bohaterami byli posłowie PiS (polecieli do Hiszpanii samolotem, choć wzięli kilometrówki za podróż służbową samochodem). Gdyby więc nie afera madrycka, może Duda nie byłby nawet kandydatem PiS na prezydenta, a na pewno jego kampania nie ruszyłaby z takim impetem pół roku przed wyborami. Dlaczego młody prawnik kilka lat temu wybrał politykę, a nie karierę naukową? - To nie Andrzej wybrał, tylko Bóg - mówi jego ojciec Jan, idący w ślady syna (pół roku temu został radnym małopolskiego sejmiku). Nie wdając się w rozważania, czy był to samodzielny wybór Andrzeja Dudy, można dziś powiedzieć, że okazał się trafny. Choć przed wyborami prezydenckimi nawet w Krakowie, skąd pochodzi, nie miał zbyt wielkiego poparcia. W 2010 roku startował w wyborach na prezydenta Krakowa i nie wszedł nawet do drugiej tury. Rok później otwierał krakowską listę PiS kandydatów na posłów. Do Sejmu się dostał, zdobył prawie 80 tys. głosów. Dużo, ale jednak dwa razy mniej niż cztery lata wcześniej Zbigniew Ziobro. Nie odgrywał też takiej roli w partii, jak Ziobro. Nie pchał się do funkcji partyjnych w regionie i jego stolicy, co przekładało się na brak wpływów wewnątrz PiS. Ale też nie musiał się angażować w wewnątrzpartyjne spory. Za to zaangażował się w Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, którego był jednym z założycieli. To być może dzięki temu i pozostaniu przy PiS po rozłamie "ziobrystów" zdobył zaufanie Jarosława Kaczyńskiego. Przeciwnicy wytykali mu, że nie jest samodzielnym politykiem. On sam oficjalnie nie odcinał się od prezesa PiS, za to jego ojciec w kampanii przekonywał, że jak Andrzej Duda zostanie prezydentem RP, nie będzie słuchał swojego dotychczasowego przełożonego. Nawet zwolennicy Dudy nie kryją, że nie ma w sobie politycznej zaciętości i jest za miękki do bezpośrednich starć z przeciwnikami politycznymi. Pokazała to zwłaszcza pierwsza debata telewizjna, w której miał dobić pokonanego w pierwszej turze Komorowskiego. Tymczasem prezydent okazał się lepszy nie tylko merytorycznie. Podniósł się z kolan i dlatego walka w drugiej turze do ostatniej chwili była wyrównana. Andrzej Duda tydzień temu skończył 43 lata. Najprawdopodobniej czeka go teraz 5-letnia prezydentura. Do tej pory żadnej funkcji nie pełnił przez pełną kadencję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.