środa, 25 maja 2011

Grecja na skraju bankructwa

Grecy radykalnie zacisnęli pasa już w 2010 r., ale pomimo obietnic nie udało im się zbić deficytu poniżej 10 proc. PKB, cięcia pogłębiły recesję, a dług publiczny wynosi teraz ponad 340 mld euro i pod koniec roku może przekroczyć 160 proc. PKB. Według greckiego ministra finansów Jeorjosa Papakonstantina, Grecja stanie się niewypłacalna i ogłosi bankructwo jeśli UE i MFW nie wypłacą jej kolejnej transzy kredytu. Jednakże rychła wypłata 12 mld euro, czyli piątej transzy ze 110 mld euro kredytów pomocowych obiecanych Grekom przed rokiem, zależy od rekomendacji misji UE, Europejskiego Banku Centralnego oraz MFW. W Atenach od dwóch tygodni ocenia ona reformy oraz cięcia budżetowe lewicowego rządu Jeorjosa Papandreu.

Tymczasem Olli Rehn – komisarz UE ds. walutowych i gospodarczych, twierdzi, że działania greckiego rządu są niewystarczające. Dlatego Bruksela, która pierwotnie domagała się od Aten prywatyzacji wartej 17 mld euro, obecnie zażądała, by Grecy pospiesznie wyprzedali państwowe firmy i udziały warte 50 mld euro. W tej sytuacji przyparty do muru rząd Papandreu ogłosił w poniedziałek zamiar „natychmiastowej sprzedaży”: • udziałów w firmie telekomunikacyjnej OTE (największej na Bałkanach); • dwóch największych portów w Pireusie i Salonikach; • udziałów w cieszącej się niemal monopolem firmie dystrybuującej energię PPC; • Banku Pocztowego; • zakładów gazowniczych DEPA; • lotniska w Atenach. Taki projekt natychmiast skrytykowała opozycja. - To nie wyprzedaż. To likwidacja! - protestował wczoraj przywódca centroprawicowej opozycji Antonis Samaras. Odmówił poparcia dla zaostrzonych cięć budżetowych (m.in. likwidacja kolejnych ulg podatkowych, redukcje w wydatkach socjalnych), które mają w tym roku przynieść 6 mld euro oszczędności.

W związku z cięciami budżetowymi związki zawodowe ostrzegają, że kraj czeka eksplozja protestów społecznych, a sytuacja "może się wymknąć spod kontroli". Taką opinię przedstawił przywódca największego greckiego związku zawodowego skupiającego urzędników publicznych. Jego związek zapowiada demonstracje na 4 czerwca. - Grecję czeka społeczna eksplozja, jeśli rząd będzie wdrażał kolejne oszczędności skierowane przeciwko ludziom. Spotka się to z oporem opinii publicznej, który wymknie się spod kontroli - stwierdził sekretarz generalny związku ADEDY Ilias Iliopoulos.

Obecnie w Grecji mamy do czynienia z patem politycznym. Z jednej strony rząd pod naciskiem Brukseli musi dokonywać cięć budżetowych, aby wyprowadzić kraj z kryzysu i otrzymać pomoc finansową, z drugiej strony opozycja i społeczeństwo grożą strajkami nie godząc się na kolejne cięcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.