sobota, 4 czerwca 2011

Warszawa(EPWA) - Smoleńsk Siewiernyj, wina leży po każdej stronie?

Jak każdy z nas Polaków doskonale wie 10 kwietnia 2010 roku doszło do katastrofy rządowego samolotu TU-154m Lux na pokładzie którego zginął prezydent RP wraz z małżonką oraz 94 osoby będące na pokładzie statku powietrznego. Chciałem się przyjrzeć bliżej temu, co wydarzyło się podczas feralnego lotu ora temu co mogło doprowadzić do tej katastrofy.

Zacznijmy od opisu 36 specjalnego pułku lotnictwa transportowego. Jest to elitarny pułk przewożący najważniejsze osoby w kraju. Do pułku wybierani są tylko najlepsi z najlepszych piloci wojskowi. Spoczywa na nich moim zdaniem dużo większa odpowiedzialność niż na pilotach liniowych ponieważ z reguły na pokładzie samolotu, którym dowodzą znajduje się jakaś z osób zarządzająca państwem. Lotnicy z tego pułku zarabiają około pięciu tysięcy złotych, gdzie latając na samolotach rejsowych minimalne wygrodzenie jest trzy razy wyższe. Co dla mnie nie jest normalną sytuacją. Do swojej dyspozycji mają bardzo wysłużone maszyny.

Feralnego dnia na pokładzie rządowej tutki była bardzo niejasna sytuacja. Kiedy podczas normalnych lotów kapitan jest „bogiem”, w randze jest on wyżej nawet od prezydenta czy premiera, tak tego dnia leciał z nimi dowódca sił powietrznych, który był ich (pilotów) bezpośrednim przełożonym. Mogę tylko spekulować, że gdyby dowódca statku powietrznego nie wykonałby rozkazu przełożonego został by dyscyplinarnie zwolniony z pracy i już nigdy nie znalazł by praczy jako pilot a tym bardziej kapitan statku powietrznego. Już nigdy zawodowo nie mógłby robić tego, co najprawdopodobniej kochał. A z tego co do tej pory wiemy o katastrofie to generał broni pilot Andrzej Błasik w feralnym momencie był w kokpicie.- Wyobraźcie sobie jaką jest to presją nawet dla nas podczas zwykłej pracy, kiedy przełożony patrzy nam na ręce-. Mogę tylko spekulować, że piloci mogli usłyszeć coś w stylu musimy wylądować, jak nie wylądujecie to... A wiemy, że za prezydentury Lecha Kaczyńskiego naciski na kapitanów miały już miejsce w Gruzji. Wtedy to kapitan sprzeciwił się lądowaniu w Tibilisi i wylądował na zapasowym lotnisku po czym zwolnił się ze 36 pułku.

Warunki nie sprzyjały, piloci dobrze o tym wiedzieli, samolot z ochroną prezydenta Rosji odleciał do Moskwy po czym polski samolot podchodził do lądowania- chcieli pokazać, że są lepsi?- Po podejściu kontrolnym do minimum kapitan odszedł na drugi krąg, po czym próbował ponownie przyziemić. Niestety niedostateczne przeszkolenie załogi, specyfikacja TU-154(duża prędkość przyziemienia) oraz złe informacje z wieży doprowadziły do tej jakże brzemiennej w skutkach katastrofy z której powinniśmy wyciągnąć jak najwięcej wniosków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten wpis czeka na Twój komentarz.