Nie da się ukryć, że Polska się zmienia jednak klasa polityczna chyba nie do końca nadąża za tymi zmianami. Ryszard Petru, szef Towarzystwa Ekonomistów Polskich i założyciel stowarzyszenia
NowoczesnaPL, twierdzi, że już najwyższy czas na coś nowego, świeżego.
Już 31 maja na warszawskim Torwarze odbędzie się założycielski kongres stowarzyszenia NowoczesnaPL. Już w ciągu kilku dni od podania tej informacji zapisało się na niego kilka tysięcy osób. W wywiadzie dla Newsweeka Ryszard Petru powiedział o tym co go zmotywowało do założenia tego stowarzyszenia i jakie są nastroje wśród Polaków w kontekście zmian. Obecnej władzy zarzuca opieszałość i bylejakość w rządzeniu, nazywa też obecny stan marazmem. Polska traci wiele czasu, zamiast się rozwijać na miarę swoich możliwości. Polacy lubią narzekać, choć w tym wypadku jest na co, jednak wiele z tych rzeczy da się zmienić, dodaje dalej Petru. Przyznaje również, że właśnie stąd się wziął fenomen Pawła Kukiza. Jego buntownicza postawa i chęć zmian pociągnęła za sobą wielu ludzi. Mówił o zmianach głośno. Sam Petru wymienia wiele rzeczy, które z pozoru błahe, irytują go. Wymienia między innymi problemy w służbie zdrowia, której brak dobrego zarządzania czy problemy w szkolnictwie konkretnie w instytucji gimnazjum, a mimo tego wciąż brak debaty na ten temat. Rynek pracy to kolejny problem. Młodzi ludzie kończą wyższe uczelnie, okazuje się jednak, że brakuje pracy. Czy zatem rządzącym się już nie chce? Czy może są zadowolenie z obecnego stanu rzeczy? Wiele osób na najważniejszych stanowiskach w kraju podkreśla rolę reformacji, próbując jednocześnie porównać Polskę z 2015 roku do tej z 1989. Młodych ludzi nie porywają takie porównania. To co było kiedyś to już historia. Dla młodych oczywiste są zmiany oczywiście na lepsze, nie są zainteresowani już tym jak było źle. Wspominanie złych czasów nie powoduje, że obecne są lepsze więc warto pamiętać, ale nie rozpamiętywać.
Więc czego symbolem jest NowoczesnaPL?
Ryszard Petru odpowiada, że rewolucji modernizacyjnej. Tego właśnie chcemy, dodaje. Konkurencji, wolnego rynku, Przejrzystego prawa sprzyjającego przedsiębiorczości, równych warunkach konkurencji dla firm polskich i zagranicznych oraz państwowych i prywatnych. Należy skończyć z wspieraniem zagranicznych koncernów i starych dużych firm, tak aby mały i średni polski biznes nie był już poszkodowany. Zmiana powinna nastąpić także w systemie edukacji, tak by młodzi ludzie po szkołach umieli tworzyć dla siebie miejsca pracy i znowu aby warunki konkurowania były równe dla wszystkich.
Petru twierdzi, że politycy bardzo często są oderwani od rzeczywistości i nie mają pojęcia z jakimi problemami mierzy się przeciętny Polak. Właśnie to go najbardziej przeraża.
Walka o głosy.
NowoczesnaPL będzie konkurować z Pawłem Kukizem. Nowe stowarzyszenie daje pomysły, ale jak twierdzi Petru, w przeciwieństwie do Kukiza, w pakiecie ze sposobem realizacji. W polityce nie trzeba kłamać żeby przekaz był pozytywny ale nie nazbyt populistyczny. Dziś polityka to teatr, a aktorzy zamiast skupić się nad treścią cały czas dbają o formę w jakiej coś się "sprzeda".
Ryszard Petru widzi w swoim pomyśle szansę na realne zmiany. Wygląda na to, że szuka dialogu i porozumienia właśnie z obywatelami. Nie chce bawić się w politykę tylko wypełniać jej cele. Czy wreszcie mamy do czynienia z kimś kto faktycznie chce zmian na lepsze i jest w stanie ich dokonać? To się okaże.
środa, 27 maja 2015
wtorek, 26 maja 2015
„Newport plus”- czyli nowy plan Andrzeja Dudy
Plan zaproponowany przez Andrzeja Dudę będzie bardzo trudnym
zadaniem. Zwiększenie obecności NATO w Polsce to cel ambitny, choć taki
scenariusz prawie na pewno spotka się z protestem ze strony Rosji. Szczyt
NATO w Warszawie, który odbędzie się w
lipcu 2016 roku to szansa na realizację zamierzeń prezydenta elekta.
Na czym ma polegać plan „Newport Plus”?
Andrzej Duda obejmie urząd prezydenta w napiętym czasie dla
Europy ze względu na konflikt zbrojny na Ukrainie oraz zacięty spór pomiędzy
Rosją a państwami zachodnimi. W toku kampanii prezydenckiej Duda krytykował
niektóre aspekty polityki wschodniej w wydaniu prezydenta Bronisława
Komorowskiego oraz rządu Ewy Kopacz. Polityka zagraniczna będzie jednym z
największych wyzwań dla nowego prezydenta, a związana z nią polityka
bezpieczeństwa znajdzie się w samym centrum - z uwagi na wyborcze deklaracje
Dudy, złożone m.in. podczas debat telewizyjnych. Andrzej Duda, charakteryzując
swoją wizję bezpieczeństwa Polski, przedstawił koncepcję "Newport
Plus" lub Newport II", nazwą nawiązującą do szczytu NATO w Walii. W
lutym podczas konferencji w Instytucie Wolności w Warszawie ocenił on, że zwiększenie
obecności Sojuszu Północnoatlantyckiego w Polsce to jeden z głównych punktów
"koncepcji działalności prezydenta Rzeczpospolitej w zakresie polskiej
polityki zagranicznej". Ma być ona związana ze szczytem NATO, który w
dniach 8-9 lipca 2016 roku odbędzie się w Warszawie. Dokładną datę
warszawskiego szczytu podał trzy dni temu sekretarz generalny NATO. Jens
Stoltenberg oświadczył, że spotkanie to odbędzie się w "kluczowym"
dla Sojuszu czasie, z uwagi na "przesunięcie płyt tektonicznych
euroatlantyckiego bezpieczeństwa" na wschodzie i południu Europy. Szef
NATO podkreślił także wagę Polski, oceniając, że jej wstąpienie do Sojuszu w
1999 roku pomogło "zaleczyć podział Europy". Jak dodał, Warszawa jest
mocno przywiązana do zadań obronnych i wnosi ważny wkład w solidarność w ramach
NATO. Andrzej Duda w trakcie kampanii wyborczej podkreślał, że Polska
potrzebuje dodatkowych gwarancji bezpieczeństwa w postaci baz i infrastruktury
NATO na swoim terytorium. W jego opinii, gdyby miały powstawać bazy wojskowe,
to powinny mieć "charakter mieszany", polsko-amerykański, z wkładem
wniesionym także przez Polskę. Droga do realizacji tego celu ma polegać na
opracowaniu pakietu propozycji i rozpoczęciu negocjacji, by pakiet ten został
przyjęty na szczycie NATO w Warszawie.
Nowy prezydent ma przed sobą trudne zadanie
Choć perspektywy wydają się obiecujące, to jednak nowy
prezydent stanie przed bardzo trudnym zadaniem. Pokazały to rezultaty szczytu w
Newport i brak decyzji w sprawie baz Sojuszu na wschodzie Europy. Nie wiadomo,
czy Duda zdoła osiągnąć założony cel, zwłaszcza że Amerykanie niekoniecznie
mogą być chętni do ponoszenia kolejnych nakładów finansowych na obronę Europy -
tym bardziej że część państw europejskich nie dotrzymała obietnicy zwiększenia
wydatków wojskowych. W grupie tej co prawda nie ma Polski, ale dążenie do
zaciskania pasa w amerykańskim Kongresie mogłoby podkopać te wysiłki. Jeśli
chodzi o ogólną politykę w ramach NATO, Andrzejowi Dudzie przyjdzie działać w
trudnych warunkach, także z uwagi na podziały wśród państw europejskich. Na
pewno nie można jednak zaniedbać lub narazić na szwank relacji z partnerami z
Europy, jednocześnie koncentrując ich uwagę i działania właśnie na reformowaniu
Sojuszu. A zdobycie poparcia w tym celu ze strony innych państw może być trudne,
o czym świadczy choćby sytuacja w naszej części Europy, czyli podziały w ramach
Grupy Wyszehradzkiej. Gdyby tego typu podziały dotknęły także Sojusz
Północnoatlantycki, to byłby to cios dla NATO-wskiej polityki Polski. Jest to
oczywiście scenariusz jedynie teoretyczny, odnoszący się do hipotetycznej
przyszłości. Jednak obecna sytuacja w NATO, a zwłaszcza zbyt niskie wydatki na
obronę, mogą uniemożliwić wzmacnianie obecności Sojuszu w Polsce. Realizacja
planu Andrzeja Dudy o roboczej nazwie "Newport II" może stanąć więc
pod znakiem zapytania - niezależnie od działań, jakie w tej kwestii mogliby
podjąć i prezydent, i rząd. Niemniej jednak polskie władze na działania w tym
kierunku będą miały około roku.
Kategorie:
Andrzej Duda,
NATO,
nowy prezydent,
Prezydent 2015,
Rosja,
szczyt
Prezydent Andrzej Duda: Choć nic tego nie zapowiadało, dziś jest na szczycie politycznej kariery
Prezydent Andrzej Duda: Choć nic tego nie zapowiadało, dziś jest na szczycie politycznej kariery
www.dziennikpolski24.pl
Andrzej Duda. Przed 10 laty nikt nie wróżył młodemu prawnikowi nawet partyjnej kariery. Drogę do Pałacu Prezydenckiego utorował mu Zbigniew Ziobro. To dzięki niemu zaistniał w polityce i dzięki odejściu Ziobry z PiS stał się twarzą tej partii w Krakowie. Nie przeszkodził mu w tym epizod związany z działalnością w Unii Wolności. Gdyby nie kandydował na prezydenta Polski, nikt by mu tego faktu nie wyciągnął z życiorysu.
W 2005 roku Andrzej Duda rozpoczął współpracę z klubem parlamentarnym PiS. Był wtedy pracownikiem naukowym na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do politycznej działalności wciągnął go poseł Arkadiusz Mularczyk, współpracownik Zbigniewa Ziobry. Duda pracował przy tworzeniu ustawy lustracyjnej. Dla PiS było bardzo ważne to, by mieć eksperta z uczelni, której naukowcy sceptycznie podchodzili do lustracji w wydaniu partii Kaczyńskiego. W sierpniu 2006 roku został jednym z wiceministrów w resorcie sprawiedliwości kierowanym przez Ziobrę. Nie jest tajemnicą, że blisko byli także prywatnie. Były minister sprawiedliwości potwierdził w kampanii, że spotykał się prywatnie z Andrzejem Dudą i jego żoną Agatą. Chwalił nie tylko samego kandydata, ale i jego małżonkę jako kobietę z klasą, elegancką, wykształconą i błyskotliwą, która "będzie wspaniałą pierwszą damą". Mówił tak, mimo że kontakty obu panów urwały się po odejściu Ziobry z PiS.
Ale w 2007 roku nic tego jeszcze nie zapowiadało. Gdy wtedy władzę przejęła Platforma Obywatelska, Andrzej Duda trafił do Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z rekomendacji Zbigniewa Ziobry. I gdy ten opuszczał PiS w 2011 roku, wydawało się, że Duda pójdzie za nim. Ten pozostał jednak wierny Jarosławowi Kaczyńskiemu i dzięki temu to on, a nie Ziobro (typowany kilka lat temu na prezydenta po Kaczyńskim), jest dziś na szczycie politycznej kariery. Zapewne stało się tak trochę dzięki przypadkowi. Gdy w listopadzie ubiegłego roku Jarosław Kaczyński ogłaszał, że to on będzie kandydował na prezydenta z rekomendacji PiS, nikt nie dawał mu żadnych szans. Decyzję Kaczyńskiego komentowano jako próbę przysłonienia tzw. afery madryckiej, której bohaterami byli posłowie PiS (polecieli do Hiszpanii samolotem, choć wzięli kilometrówki za podróż służbową samochodem). Gdyby więc nie afera madrycka, może Duda nie byłby nawet kandydatem PiS na prezydenta, a na pewno jego kampania nie ruszyłaby z takim impetem pół roku przed wyborami. Dlaczego młody prawnik kilka lat temu wybrał politykę, a nie karierę naukową? - To nie Andrzej wybrał, tylko Bóg - mówi jego ojciec Jan, idący w ślady syna (pół roku temu został radnym małopolskiego sejmiku). Nie wdając się w rozważania, czy był to samodzielny wybór Andrzeja Dudy, można dziś powiedzieć, że okazał się trafny. Choć przed wyborami prezydenckimi nawet w Krakowie, skąd pochodzi, nie miał zbyt wielkiego poparcia. W 2010 roku startował w wyborach na prezydenta Krakowa i nie wszedł nawet do drugiej tury. Rok później otwierał krakowską listę PiS kandydatów na posłów. Do Sejmu się dostał, zdobył prawie 80 tys. głosów. Dużo, ale jednak dwa razy mniej niż cztery lata wcześniej Zbigniew Ziobro. Nie odgrywał też takiej roli w partii, jak Ziobro. Nie pchał się do funkcji partyjnych w regionie i jego stolicy, co przekładało się na brak wpływów wewnątrz PiS. Ale też nie musiał się angażować w wewnątrzpartyjne spory. Za to zaangażował się w Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, którego był jednym z założycieli. To być może dzięki temu i pozostaniu przy PiS po rozłamie "ziobrystów" zdobył zaufanie Jarosława Kaczyńskiego. Przeciwnicy wytykali mu, że nie jest samodzielnym politykiem. On sam oficjalnie nie odcinał się od prezesa PiS, za to jego ojciec w kampanii przekonywał, że jak Andrzej Duda zostanie prezydentem RP, nie będzie słuchał swojego dotychczasowego przełożonego. Nawet zwolennicy Dudy nie kryją, że nie ma w sobie politycznej zaciętości i jest za miękki do bezpośrednich starć z przeciwnikami politycznymi. Pokazała to zwłaszcza pierwsza debata telewizjna, w której miał dobić pokonanego w pierwszej turze Komorowskiego. Tymczasem prezydent okazał się lepszy nie tylko merytorycznie. Podniósł się z kolan i dlatego walka w drugiej turze do ostatniej chwili była wyrównana. Andrzej Duda tydzień temu skończył 43 lata. Najprawdopodobniej czeka go teraz 5-letnia prezydentura. Do tej pory żadnej funkcji nie pełnił przez pełną kadencję. W 2005 roku Andrzej Duda rozpoczął współpracę z klubem parlamentarnym PiS. Był wtedy pracownikiem naukowym na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do politycznej działalności wciągnął go poseł Arkadiusz Mularczyk, współpracownik Zbigniewa Ziobry. Duda pracował przy tworzeniu ustawy lustracyjnej. Dla PiS było bardzo ważne to, by mieć eksperta z uczelni, której naukowcy sceptycznie podchodzili do lustracji w wydaniu partii Kaczyńskiego. W sierpniu 2006 roku został jednym z wiceministrów w resorcie sprawiedliwości kierowanym przez Ziobrę. Nie jest tajemnicą, że blisko byli także prywatnie. Były minister sprawiedliwości potwierdził w kampanii, że spotykał się prywatnie z Andrzejem Dudą i jego żoną Agatą. Chwalił nie tylko samego kandydata, ale i jego małżonkę jako kobietę z klasą, elegancką, wykształconą i błyskotliwą, która "będzie wspaniałą pierwszą damą". Mówił tak, mimo że kontakty obu panów urwały się po odejściu Ziobry z PiS.
Kategorie:
Andrzej Duda,
Duda,
nowy prezydent,
polityka,
prezydent,
Prezydent 2015,
wybory 2015,
wybory Polska
Zagraniczne media komentują zwycięstwo Dudy
To już oficjalne. Państwowa Komisja Wyborcza
oznajmiła, iż w drugiej turze głosowania na prezydenta Polski, które odbyło się
24 maja 2015 roku zwyciężył Andrzej Duda uzyskując 51,55% liczby głosów
ważnych. Wynik ten nadal jest zaskoczeniem w Polsce, jak również za granicą. Zagraniczne
media zwracają uwagę na możliwe następstwa owych wyborów.
Komentarze
zagranicznych mediów
BBC zauważa, iż pomimo dobrych wyników sondażowych,
naród polski jest „zmęczony prezydenturą Bronisława Komorowskiego”. Polacy
potrzebują zmian, których oczekują od prezydenta elekta. Zdaniem BBC wynik
wyborów to poważny cios dla Ewy Kopacz przed wyborami parlamentarnymi. Istnieje
duże prawdopodobieństwo, że zwycięstwo Andrzeja Dudy wpłynie na jesienne wybory.
The Guardian również zwraca uwagę na niezadowolenie
Polaków z rządów Bronisława Komorowskiego i jego partii pomimo sukcesu
gospodarczego. Niestety, większość Polaków tego nie odczuwa, a bezrobocie wśród
młodych i niskie wynagrodzenie to wciąż główny powód emigracji. The Guardian
podkreśla, że kampania Dudy była skierowana właśnie do nich, a nowo wybrany
prezydent obiecuje zmienić tę sytuację.
W wieczornym wydaniu niemieckich wiadomości Tagesthemen
za porażką Bronisława Komorowskiego stało przede wszystkim przekonanie o swoim
zwycięstwie. Owa pewność przyczyniła się do niskiej aktywności kandydata PO i
mało dynamicznej kampanii. Być może
właśnie dlatego (Komorowski) był podczas kampanii wyborczej mało dynamiczny,
nie starał się, był zadufany w sobie i nie zauważył, że wielu Polaków było
bardzo niezadowolonych ze sposobu rządzenia – oznajmiła niemiecka dziennikarka.
The New York Times zwycięstwo Andrzeja Dudy uważa za
zagrożenie dla rozwoju polskiej gospodarki oraz dla relacji z Niemcami i Unią
Europejską. O dobre relacje stale dbała Platforma Obywatelska oraz były premier
Donald Tusk, natomiast po wyborach sytuacja może ulec dużej zmianie ze względu
na eurosceptyczny charakter Prawa i Sprawiedliwości.
Nowojorski dziennik Wall Street Journal szczególną
uwagę zwrócił na ekonomiczne konsekwencje zwycięstwa Andrzeja Dudy, a ich
prognozę ocenia mało optymistycznie. Zachodni eksperci krytycznie oceniają
także obietnice Dudy na temat obniżenia wieku emerytalnego czy zwiększenia
kwoty wolnej od podatku – ich zdaniem są to zbyt duże koszty, a budżet nie może
sobie na to pozwolić.
Rosja natomiast wolałaby, aby wybory wygrał
Bronisław Komorowski. Zdaniem Leonida Kałasznikowa Andrzej Duda tylko pogorszy
stosunki polsko-rosyjskie: „Zważywszy na to, że Duda należy do partii braci
Kaczyńskich, którzy zawsze charakteryzowali się agresywną postawą wobec Rosji,
nie sądzę, by w Polsce cokolwiek zmieniło się na korzyść tych relacji. Dla nas
byłoby lepiej, gdyby wygrał Komorowski”.
Wyniki wyborów są również szokujące dla wielu
Polaków. Tomasz Lis o wyborach pisze następująco: „Wynik wyborów to bolesna,
bardzo bolesna porażka Bronisława Komorowskiego. Prezydent cieszył się
olbrzymią popularnością (…) Bronisław Komorowski był dobrym prezydentem. Ale
sondaże popularności uśpiły jego i jego otoczenie. Przebudzenie nastąpiło za
późno”.
Wybory prezydenckie, jak się okazało, podzieliły
Polskę niemal na pół, albowiem pod koniec kampanii szanse obu kandydatów były
wyrównane. Na sukces Dudy w dużej mierze prawdopodobnie miał także Paweł Kukiz.
Większość wyborców Kukiza w drugiej turze oddała swój głos na kandydata PiS,
opowiadając się tym samym za chęcią dużej zmiany. Jesienią odbędą się kolejne,
równie ważne wybory – wybory parlamentarne. Zobaczymy jak podzielą się głosy.
poniedziałek, 25 maja 2015
Co nowego?
Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich - to znak, że popyt na populistykę jest stabilny, nawet przy sytuacji wzrostu gospodarczego.
Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w Polsce stalo konsekwencją faktu, że polacy w większości są zmęczeni 8-letniego zarządu Bronisława Komorowskiego strony. Pomimo stosunkowo skutecznych dwóch terminów, i to źe gospodarka polska wykazała stały wzrost, polacy wybrali Komorowskiego pzeciw młodego 42-letniego Dudę. I to pomimo faktu, że w Polsce osiągnęła imponujących wyników Komorowskiego, w szczególności, według Banku Światowego, pod względem dochodu narodowego brutto w polskiej gospodarce jest na 21 miejscu na świecie. PKB Polski w 2014 roku wyniósł 517,54 mlrd. dolarów, rok wcześniej osiągnął 490,21mlrd. dolarów. W pierwszym kwartale 2015 roku PKB wzrósł o 3,5% w porównaniu do analogicznego okresu w 2014 r.
Na tym tle, swoim zwycięstwem Andrzej Duda musi być przede wszystkim wdzięcznym polakam starszego pokolenia i osóbam z wykształceniem średnim. W przeciwieństwie do tego, głosowało na Komorowskiego młodzież i osóby z wyższym wykształceniem. Według polskiej prasie, głównym powodem do porażki Komorowskiego jest zmęczenie od jego osoby. Na jego tle młody Duda z jego populistyczne retoryką mógł skorzystać się poparciem emerytów. Im obiecał już za rok zmniejszyć wiek emerytalny do 60 lat dla wszystkich, zamiast obecnych 67 dla mężczyzn i 65 kobiet. Ponadto, Duda obiecał, że więcej bezpłatnej medycyny, zmniejszenie podatków i odstąpienie od wprowadzenia euro.
Zwycięstwo Dudy jest to ważny sygnał, że populizm może być potrzebny nawet przy stale rosnącej gospodarce i udanej integracji europejskiej. Dla Ukrainy to wynik niewiele zmienia w polityce Polski. Jak kolega zmarłego Lecha Kaczyńskiego, Duda po prostu jest zobowiązany będzie prowadzić twardą antyrosyjską politykę i jeszcze więcej opierać się na wsparcie USA. W polityce UE Duda zadeklarował negatywny stosunek do przywództwa Niemiec i obiecał rzucić mu wyzwanie. W trakcie kampanii to również nie wykluczył możliwości bezpośredniej pomocy wojskowej na Ukrainie. Jednym słowem, polską politykę czeka ciekawy czas, tak jak między innymi Duda obiecał odejść na emeryturę przez rok, jeśli nie wywiąże się z obietnic wyborczych.
Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w Polsce stalo konsekwencją faktu, że polacy w większości są zmęczeni 8-letniego zarządu Bronisława Komorowskiego strony. Pomimo stosunkowo skutecznych dwóch terminów, i to źe gospodarka polska wykazała stały wzrost, polacy wybrali Komorowskiego pzeciw młodego 42-letniego Dudę. I to pomimo faktu, że w Polsce osiągnęła imponujących wyników Komorowskiego, w szczególności, według Banku Światowego, pod względem dochodu narodowego brutto w polskiej gospodarce jest na 21 miejscu na świecie. PKB Polski w 2014 roku wyniósł 517,54 mlrd. dolarów, rok wcześniej osiągnął 490,21mlrd. dolarów. W pierwszym kwartale 2015 roku PKB wzrósł o 3,5% w porównaniu do analogicznego okresu w 2014 r.
Na tym tle, swoim zwycięstwem Andrzej Duda musi być przede wszystkim wdzięcznym polakam starszego pokolenia i osóbam z wykształceniem średnim. W przeciwieństwie do tego, głosowało na Komorowskiego młodzież i osóby z wyższym wykształceniem. Według polskiej prasie, głównym powodem do porażki Komorowskiego jest zmęczenie od jego osoby. Na jego tle młody Duda z jego populistyczne retoryką mógł skorzystać się poparciem emerytów. Im obiecał już za rok zmniejszyć wiek emerytalny do 60 lat dla wszystkich, zamiast obecnych 67 dla mężczyzn i 65 kobiet. Ponadto, Duda obiecał, że więcej bezpłatnej medycyny, zmniejszenie podatków i odstąpienie od wprowadzenia euro.
Zwycięstwo Dudy jest to ważny sygnał, że populizm może być potrzebny nawet przy stale rosnącej gospodarce i udanej integracji europejskiej. Dla Ukrainy to wynik niewiele zmienia w polityce Polski. Jak kolega zmarłego Lecha Kaczyńskiego, Duda po prostu jest zobowiązany będzie prowadzić twardą antyrosyjską politykę i jeszcze więcej opierać się na wsparcie USA. W polityce UE Duda zadeklarował negatywny stosunek do przywództwa Niemiec i obiecał rzucić mu wyzwanie. W trakcie kampanii to również nie wykluczył możliwości bezpośredniej pomocy wojskowej na Ukrainie. Jednym słowem, polską politykę czeka ciekawy czas, tak jak między innymi Duda obiecał odejść na emeryturę przez rok, jeśli nie wywiąże się z obietnic wyborczych.
Kategorie:
Andrzej Duda,
Polska,
wybory 2015
Dzień po wyborach. Duda wystąpi z PiS?
Ledwo wczoraj zakończyła się druga tura wyborów
prezydenckich, której sondaże zadecydowały o zwycięstwie Andrzeja Dudy, a już
dziś, podczas rozmowy z mieszkańcami Warszawy, nowy prezydent zapowiedział swoje
odejście z PiS.
Dzień po odniesionym sukcesie, prezydent elekt wybrał się do
centrum stolicy aby podziękować
obywatelom za oddanie głosu oraz
odpowiedzieć na pytania odnośnie planów i zamierzeń dotyczących odnowy Polski.
Wśród pytań pojawiło się m.in. co Duda jako prezydent zrobi aby przekonać
młodych ludzi do pozostania w kraju oraz jak zamierza rozwiązać problem umów
śmieciowych. Padło także pytanie o przyszłość PiS, na co Duda odpowiedział, że
wystąpi z tej partii. ‘’Muszę
wystąpić. Jest to dla mnie naturalne, że jak się zostaje prezydentem to się nie
jest partyjnym w żadnym stopniu’’. Podkreślał
przy tym, że będzie prezydentem wszystkich Polaków dlatego musi zrezygnować z
przynależności do partii. Duda zadeklarował także dążenie do porozumienia i współpracy
z resztą rządzących jeśli tylko będzie się to odbywało w granicach prawa. Co do
umów śmieciowych, Duda zapowiedział stopniowe odchodzenie od nich.
Poranne spotkanie z mieszkańcami Warszawy przebiegało na
ogół w radosnej atmosferze, dawaniu autografów, składaniu gratulacji oraz
robieniu pamiątkowych zdjęć, jednak można było usłyszeć negatywnie nastawione
do Andrzeja Dudy słowa, np. przy żegnaniu go i wsiadaniu do samochodu, kiedy
ktoś z tłumu krzyczał: ‘’dlaczego
uciekasz?’’.
Sam pomysł spotkania z
obywatelami w Warszawie został skomentowany przez szefową sztabu Dudy
następująco: ‘’Chcieliśmy podziękować. Chcemy też, żeby ta
prezydentura była otwarta, o czym Andrzej mówił na spotkaniach. Takich spotkań
z wyborcami, z mediami będzie ma pewno bardzo dużo. Widać, że wyborcy tego
chcą’’. Podczas spotkania Duda rozdawał
przechodniom kawy oraz odpowiadał na nurtujące ich pytania. Pewien mężczyzna
pytał o problem brakujących mieszkań w naszym kraju, na co Duda odpowiedział: ‘’Problemów
do rozwiązania jest bardzo dużo, ale mam nadzieję, że damy radę’’. Prezydent
elekt nawoływał do jedności, poczucia wspólnoty oraz zmiany Polski.
Opinie po zwycięstwie
Andrzeja Dudy w sondażowych wynikach wyborów prezydenckich były przeróżne.
Stefan Niesiołowski skomentował: ‘’wygrana Dudy to groźny sygnał przed
wyborami parlamentarnymi’’. Ekspert polityczny, Sergiusz Trzeciak, uważa że
‘’Czeka nas
duża zmiana. Musimy jednak zaczekać i zobaczyć, jaką retorykę przyjmie nowy
prezydent’ .Jego zdaniem, Andrzej Duda może
przejąć elementy elektoratu PO. Z kolei, zdaniem publicysty, Jacka
Strzeleckiego, ''gdyby nie charyzma i prawdziwość poglądów i działań Pawła Kukiza, kandydatowi PiS byłoby trudno wygrać wybory''. W jego opinii, do zwycięstwa Dudy przyczyniły się działania Kukiza, który wzbudził w wyborcach chęć do zmian oraz utwierdzał w przekonaniu, że nie wszystko stracone, a Polacy, jako zjednoczony naród, potrafią wiele zdziałać.
Oficjalne wyniki wyborów prezydenckich zostaną przekazane przez PKW dziś wieczorem. Szacuje się, że maksymalny błąd statystyczny wyniesie 1 punkt procentowy.
niedziela, 24 maja 2015
Pierwsze wyniki sondażowe - wygrywa Andrzej Duda
24 maja 2015 roku o godzinie 22:30 zakończyła się
druga tura wyborów prezydenckich, w której zmierzyli się Bronisław Komorowski,
ubiegający się o reelekcję, oraz Andrzej Duda, kandydat PiS.
Przedłużenie
ciszy wyborczej
Decyzją PKW wyniki sondażowe opóźniono, a tym samym
cisza wyborcza została wydłużona o 1,5 godziny ze względu na niefortunny
incydent w jednym z lokali wyborczych. Do tragedii doszło w Kowalach – starsza kobieta,
która przyszła oddać głos zasłabła, a następnie zmarła. W związku z tym
głosowanie w tym miejscu zostało wstrzymane. Na miejsce zdarzenia wezwano
karetkę, jednak kobiety nie udało się uratować. Po prawie dwugodzinnej przerwie
wznowiono możliwość oddawania głosów.
Pierwsze
wyniki badania exit poll (IPSOS)
Według badania exit poll wynika, iż zwycięzcą
drugiej tury wyborów został Andrzej Duda, uzyskując 53% poparcia. Błąd
statystyczny sondażu to 2%. Andrzej Duda podczas wieczoru wyborczego obiecał,
iż będzie to prezydentura otwarta – otwarta na ludzi, na ich potrzeby, na
rozmowę. Podziękował swoim wyborcom za oddane głosy i wsparcie podczas całej
kampanii. Wyrazy wdzięczności skierował także w stronę swojego sztabu, który
przyczynił się do wygranej.
Do triumfowania dołączyły córka oraz żona elekta,
Agata Duda, która obiecała, że postara się być dobrą Pierwszą Damą.
Podziękowała także wszystkim, którzy wspierali męża w kampanii. Na koniec sztab
Dudy odśpiewał „Sto lat”, a następnie zaśpiewano hymn Polski.
Według danych PKW frekwencja o godzinie 17:00
wynosiła 40,51%. Najwyższa frekwencja była w województwie podlaskim – 46,69%, a
najniższa w województwie opolskim – 34,56%. Do tej godziny wydano ponad 12
milionów kart. Badania IPSOS wykazały, iż druga tura wyborów zakończyła się z
frekwencją wynoszącą 56,1%. Andrzej Duda przejął 59,4% wyborców Pawła Kukiza.
O zwycięstwie wypowiedział się Michał Kamiński: Był gorszym kandydatem,
który miał lepszą kampanię. Wielu Polaków tak to postrzega. Andrzej Duda od 6
sierpnia tego roku będzie prezydentem Rzeczpospolitej. Każdy z nas będzie mu
winien szacunek.
Wynik głosowania
skomentował także Grzegorz Schetyna, który jest zaskoczony zwycięstwem
kandydata PiS: To nie jest dobry wieczór
dla PO. Jestem zaskoczony. Liczyłem, że trend się odwróci, że będziemy w stanie
przekonać ludzi przez te dwa tygodnie. Liczyłem, że wybiorą naszą wizję,
Bronisława Komorowskiego. Wiele rzeczy się zdarzyło. Potrzebujemy paru dni,
żeby postawić dobrą diagnozę w tej sprawie. To wielkie wyzwanie dla PO, jako
partii politycznej. Za 5 miesięcy wybory parlamentarne.
Na Twitterze ukazał się także wpis Donalda Tuska: Dziękuję Prezydentowi Komorowskiemu za dobrą
i uczciwą prezydenturę, a Andrzejowi Dudzie gratuluję wygranej i życzę jak
najlepszej kadencji.
Szacuje się, iż oficjalne wyniki Państwowej Komisji
Wyborczej zostaną podane w poniedziałek późnym wieczorem.
Wybory parlamentarne
Wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami –
już jesienią wyborcy będą mogli oddać swój głos na wybranych kandydatów. Termin
przewidywany jest na październik 2015 roku, jednak oficjalna data podana
zostanie na początku sierpnia po ogłoszeniu formalnej decyzji prezydenta.
Sondaż
CBOS
Według danych CBOS aktualnie największym poparciem
cieszy się PiS uzyskując 35%, na drugim miejscu plasuje się PO mając o jeden
punkt procentowy mniej. Na trzecim oraz czwartym miejscu znalazły się PSL oraz
KORWiN z wynikiem równym 5% poparcia. W wyborach parlamentarnych obecnie swój
głos oddałoby 4% wyborców na SLD oraz Kukiz. Pozostałe ugrupowania otrzymałyby
zaledwie 1% poparcia.
W porównaniu z wynikami z ubiegłego miesiąca
notowania PO spadły o 2 punkty procentowe, natomiast PiS zyskał 5%. Swoją chęć
udziału w wyborach parlamentarnych zadeklarowało 70% Polaków uprawnionych do
głosowania, a więc o 7% więcej niż podczas badań przeprowadzonych w ubiegłym miesiącu.
Sondaż
Millward Brown
Według sondażu Millward Brown przeprowadzonego w
połowie maja największe poparcie uzyskałyby ex aequo PO i PiS z wynikiem 25%.
Zaraz za tymi partiami w Sejmie znaleźliby się też przedstawiciele ugrupowania
Pawła Kukiza, które otrzymało 20% poparcia. Ugrupowanie Nowoczesna Polska uzyskało
czwarte miejsce z pięcioprocentowym poparciem. Pozostałe partie znalazły się
poniżej progu wyborczego.
Paweł
Kukiz idzie za ciosem
Zachłysnąwszy się falą poparcia, Paweł Kukiz brnie
dalej w politykę. Zaczynał powoli i niepewnie, jednak zmotywowany poparciem
uzyskanym w pierwszej turze wyborów na prezydenta nie przestaje udzielać się
politycznie. Jego zdaniem jest coś winien ludziom, którzy oddali na niego głos
i oczekują jego zaangażowania w dalsze działania. Kukiz oznajmił, że po
wyborach ruszy ruch obywatelski, który ma być kluczem do sukcesu w jesiennych
wyborach do parlamentu. Mleko się
rozlało, nikt nas nie powstrzyma – mówi.
Socjolożka i dziennikarka Karolina Wigura jego
aktywność komentuje następująco: 20
procent Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich to się może, ale nie musi
przekładać, na jakąkolwiek zmianę polityczną. Nie wiemy jeszcze, czy Paweł
Kukiz sprawdzi się jako lider polityczny.
Dr Jacek Kucharczyk obawia się, że sukces Kukiza
jest chwilowy, a jego zwolennicy sami nie wiedzą, czego mogą się spodziewać: Elektorat Pawła Kukiza nie ma zielonego
pojęcia jakiej zmiany oczekuje. Siła Kukiza polegała na tym, że on im żadnego
pomysłu, poza słynnymi JOW-ami, nie przedstawił. Paweł Kukiz może podzielić los
Janusza Palikota – stworzy zbieraninę nie do końca sprawdzonych ludzi, którzy w
trakcie trwania kadencji sejmu rozlecą się po innych ugrupowaniach i po
czterech latach nie będzie śladu po partii Kukiza.
sobota, 23 maja 2015
Eksperci: powinniśmy
przyjąć euro po wzmocnieniu polskiej gospodarki
Przyjęcie euro powinno
nastąpić dopiero po wzmocnieniu polskiej gospodarki, żeby nie doprowadzić do
zmniejszenia jej konkurencyjności, wzrostu cen, bezrobocia i podatności na
globalne kryzysy - zgodzili się podczas środowej debaty w Warszawie eksperci
rynku pracy i ekonomiści.
Szybkie przyjęcie euro może spowodować gwałtowne pogorszenie się konkurencyjności polskiej gospodarki, która opiera się na niskich kosztach pracy i płacach, a wzrost cen może nie nadążyć za wzrostem płac - podkreślono podczas debaty "Strefa euro a rynek pracy w Polsce", zorganizowanej przez Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" i Instytut Pracy i Spraw Socjalnych.
"Jeśli ujednolicenie cen i płac nastąpi po wprowadzeniu euro, a doświadczenie innych państw podpowiada, że tak się stanie, to nasza konkurencyjność obniży się. Krótko mówiąc, może to przełożyć się na zwiększenie nierównowagi zewnętrznej z negatywnymi konsekwencjami dla rynku pracy" - mówił prof. Eugeniusz Kwiatkowski z Uniwersytetu Łódzkiego.
Zdaniem Kwiatkowskiego, przyjęcie euro mogłoby wyeliminować ryzyko zmian kursu walut i zmniejszyć koszty kredytu ze względu na niższe stopy procentowe w strefie euro. To z kolei mogłoby spowodować zwiększenie zatrudnienia. Zwrócił jednak uwagę, iż nie jest to pewne, ponieważ zmienianie kursu euro jest niemal niemożliwe, co zwiększa podatność naszej gospodarki, a szczególnie rynku pracy, na wstrząsy i kryzysy ekonomiczne.
"Polska gospodarka nie przeszła kryzysu lat 2008-2009 tak gwałtownie. Myślę, że m.in. dzięki temu, że w tym okresie nastąpiło bardzo silne osłabienie złotówki. Doświadczenie to pokazuje, że w pewnych sytuacjach mechanizm zmiany kursu własnej waluty może w dużej mierze pomagać gospodarce" - powiedział.
Prof. Uniwersytetu Warszawskiego i poseł Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Żyżyński zgodził się z Kwiatkowskim, że przyjęcie euro po cenie rynkowej może negatywnie odbić się na rynku pracy przez wzrost cen, za którymi nie nadąży wzrost płac. Zauważył też, że kluczową kwestią jest to, po jakim kursie nastąpi zmiana waluty. Jego zdaniem wymiana złotówek na euro powinna nastąpić po tzw. kursie parytetu siły nabywczej (wynikającego z różnic w cenach podstawowych towarów), który jest znacznie korzystniejszy - nieco ponad 2 złote za euro, podczas gdy kurs rynkowy wynosi ok 4,2 zł do euro.
"Oczywiście wejdziemy na podstawie kursu rynkowego. To znaczy, że ilość euro, jakie dostaniemy, będzie mniej więcej dwa razy mniejsza, niż gdybyśmy wchodzili po kursie parytetowym. Stawiam więc tezę, że moglibyśmy przejść na euro dopiero wtedy, kiedy oba kursy zbliżą się do siebie, a to może nastąpić tylko w drodze naturalnego umocnienia gospodarki" - dodał Żyżyński.
Prof. Tomasz Gruszecki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego mówił, że niebezpiecznym byłoby przystępowanie do unii walutowej w jej obecnym stanie, ponieważ jest ona niekompletna i oparta przede wszystkim na politycznym dążeniu do przyspieszenia integracji europejskiej. Jego zdaniem niemożliwe jest budowanie stabilnej strefy euro bez unii fiskalnej, czyli wspólnego unijnego budżetu.
"Praktycznie uniemożliwia to pokrycie pieniądza podatkami, które są oddzielnie zbierane przez państwa członkowskie. Budżet Unii Europejskiej to tylko 1 proc. jej PKB. Po drugie: Europejski Bank Centralny (EBC) nie jest w pełni bankiem centralnym, ponieważ nie może on kredytować zagrożonych banków" - zaznaczył Gruszecki.
Gruszecki przekonywał też, że wspólna waluta stwarza duże ryzyko nierównowagi pomiędzy państwami, ponieważ odbiera ich bankom centralnym możliwość emisji i wpływania na jej kurs. Dlatego unia walutowa powinna być, jego zdaniem, uzupełniona unią polityczną, bankową oraz wspólnym budżetem. Dodał jednak, że w dającym się przewidzieć czasie klasy polityczne państw europejskich nie zgodzą się na tak dalekie ograniczenie swojej suwerenności.
Zagrożenia dla rynku pracy - według Kwiatkowskiego - można w pewnym stopniu wyeliminować jeszcze przed przystąpieniem do strefy euro. Zarekomendował on m.in. przestawienie z niskich kosztów zatrudnienia na elastyczny czas pracy i podaż siły roboczej. Dodał, że należy przede wszystkim zredukować liczbę umów na czas określony, zleceń i samozatrudnienia, ponieważ nie dają one możliwości rozwoju pracowników.
Kwiatkowski postulował też zmniejszenie różnic na rynku pracy, wynikających z istnienia mniej i bardziej stabilnych form zatrudnienia, zwiększenie zasięgu, ale przede wszystkim efektywności polityki państwa na rynku pracy, oraz oparcie konkurencyjności naszej gospodarki na jakości i innowacyjności produkcji oraz na badaniach i rozwoju.
Szybkie przyjęcie euro może spowodować gwałtowne pogorszenie się konkurencyjności polskiej gospodarki, która opiera się na niskich kosztach pracy i płacach, a wzrost cen może nie nadążyć za wzrostem płac - podkreślono podczas debaty "Strefa euro a rynek pracy w Polsce", zorganizowanej przez Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" i Instytut Pracy i Spraw Socjalnych.
"Jeśli ujednolicenie cen i płac nastąpi po wprowadzeniu euro, a doświadczenie innych państw podpowiada, że tak się stanie, to nasza konkurencyjność obniży się. Krótko mówiąc, może to przełożyć się na zwiększenie nierównowagi zewnętrznej z negatywnymi konsekwencjami dla rynku pracy" - mówił prof. Eugeniusz Kwiatkowski z Uniwersytetu Łódzkiego.
Zdaniem Kwiatkowskiego, przyjęcie euro mogłoby wyeliminować ryzyko zmian kursu walut i zmniejszyć koszty kredytu ze względu na niższe stopy procentowe w strefie euro. To z kolei mogłoby spowodować zwiększenie zatrudnienia. Zwrócił jednak uwagę, iż nie jest to pewne, ponieważ zmienianie kursu euro jest niemal niemożliwe, co zwiększa podatność naszej gospodarki, a szczególnie rynku pracy, na wstrząsy i kryzysy ekonomiczne.
"Polska gospodarka nie przeszła kryzysu lat 2008-2009 tak gwałtownie. Myślę, że m.in. dzięki temu, że w tym okresie nastąpiło bardzo silne osłabienie złotówki. Doświadczenie to pokazuje, że w pewnych sytuacjach mechanizm zmiany kursu własnej waluty może w dużej mierze pomagać gospodarce" - powiedział.
Prof. Uniwersytetu Warszawskiego i poseł Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Żyżyński zgodził się z Kwiatkowskim, że przyjęcie euro po cenie rynkowej może negatywnie odbić się na rynku pracy przez wzrost cen, za którymi nie nadąży wzrost płac. Zauważył też, że kluczową kwestią jest to, po jakim kursie nastąpi zmiana waluty. Jego zdaniem wymiana złotówek na euro powinna nastąpić po tzw. kursie parytetu siły nabywczej (wynikającego z różnic w cenach podstawowych towarów), który jest znacznie korzystniejszy - nieco ponad 2 złote za euro, podczas gdy kurs rynkowy wynosi ok 4,2 zł do euro.
"Oczywiście wejdziemy na podstawie kursu rynkowego. To znaczy, że ilość euro, jakie dostaniemy, będzie mniej więcej dwa razy mniejsza, niż gdybyśmy wchodzili po kursie parytetowym. Stawiam więc tezę, że moglibyśmy przejść na euro dopiero wtedy, kiedy oba kursy zbliżą się do siebie, a to może nastąpić tylko w drodze naturalnego umocnienia gospodarki" - dodał Żyżyński.
Prof. Tomasz Gruszecki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego mówił, że niebezpiecznym byłoby przystępowanie do unii walutowej w jej obecnym stanie, ponieważ jest ona niekompletna i oparta przede wszystkim na politycznym dążeniu do przyspieszenia integracji europejskiej. Jego zdaniem niemożliwe jest budowanie stabilnej strefy euro bez unii fiskalnej, czyli wspólnego unijnego budżetu.
"Praktycznie uniemożliwia to pokrycie pieniądza podatkami, które są oddzielnie zbierane przez państwa członkowskie. Budżet Unii Europejskiej to tylko 1 proc. jej PKB. Po drugie: Europejski Bank Centralny (EBC) nie jest w pełni bankiem centralnym, ponieważ nie może on kredytować zagrożonych banków" - zaznaczył Gruszecki.
Gruszecki przekonywał też, że wspólna waluta stwarza duże ryzyko nierównowagi pomiędzy państwami, ponieważ odbiera ich bankom centralnym możliwość emisji i wpływania na jej kurs. Dlatego unia walutowa powinna być, jego zdaniem, uzupełniona unią polityczną, bankową oraz wspólnym budżetem. Dodał jednak, że w dającym się przewidzieć czasie klasy polityczne państw europejskich nie zgodzą się na tak dalekie ograniczenie swojej suwerenności.
Zagrożenia dla rynku pracy - według Kwiatkowskiego - można w pewnym stopniu wyeliminować jeszcze przed przystąpieniem do strefy euro. Zarekomendował on m.in. przestawienie z niskich kosztów zatrudnienia na elastyczny czas pracy i podaż siły roboczej. Dodał, że należy przede wszystkim zredukować liczbę umów na czas określony, zleceń i samozatrudnienia, ponieważ nie dają one możliwości rozwoju pracowników.
Kwiatkowski postulował też zmniejszenie różnic na rynku pracy, wynikających z istnienia mniej i bardziej stabilnych form zatrudnienia, zwiększenie zasięgu, ale przede wszystkim efektywności polityki państwa na rynku pracy, oraz oparcie konkurencyjności naszej gospodarki na jakości i innowacyjności produkcji oraz na badaniach i rozwoju.
Subskrybuj:
Posty (Atom)