czwartek, 26 kwietnia 2012

Litwo! Ojczyzno nie moja!


http://niezalezna.pl/uploads/foto/2011/11/litwa_0_0.jpg
W poprzednim tygodniu odbyło się głosowanie w litewskim Sejmie, nad wprowadzeniem nowelizacji ordynacji wyborczej. Najistotniejszą zmianą, z perspektywy mniejszości polskiej na Litwie, miał być zapis, zakazujący kandydowania w wyborach parlamentarnych osobom posiadającym Kartę Polaka. Ostatecznie projekt został odrzucony. Za przyjęciem nowelizacji głosowało 27 członków 141-osobowego Parlamentu. Przeciw było 8 (Partia Pracy, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, Liberalny Związek Centrum), a 20 wstrzymało się od głosu. Projekt znalazł uznanie wśród przedstawicieli narodowców i współrządzącej partii konserwatywnej, Związek Ojczyzny - Litewscy Chrześcijańscy Demokraci. Projekt został zainicjowany przez m.in. przewodniczącego sejmowej komisji ds. prawa Stasysa Szedbarasa, czy przewodniczącego sejmowej komisji oświaty, Valentinasa Stundysa.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Różne wcielenia polskiego polityka


               Polityk – to brzmi dumnie i poważnie. Czym zajmuje się polityk, każdy wie. Naukowa definicja polityka jest następująca: „osoba działająca w sferze polityki, którą w klasycznym rozumieniu pojmujemy jako sztukę zdobywania władzy i rządzenia państwem, przy czym celem jest tu dobro wspólne, a przyporządkowanie działania temu celowi ostateczne.” Mniej więcej wiemy już, czy powinien zajmować się działacz polityczny. Oczywistym jest też, że polityk, jak każdy człowiek, ma życie prywatne, własne zainteresowania a nawet pasje. Dlatego warto zastanowić się, czym zajmują się polscy politycy po godzinach.

Polityk - sportowiec

źródło: http://niezalezna.pl/uploads/foto/2011/06/tuskpilka.jpg
                Miano polityka roku 2011, na gali Wiktorów, przypadło Donaldowi Tuskowi. Można się spierać, czy faktycznie premier zasłużył na to wyróżnienie. Jeśli chodzi o działania stricte polityczne – zdania mogą być podzielone. Ale ta nagroda jest przyznawana nie tylko za dokonania w dziedzinie polityki, ale głównie za sposób prezentowania się w mediach. Co do medialności Tuska nie mamy wątpliwości. Jest to bezsprzecznie jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków w kraju. A czym mógł sobie zaskarbić taką popularność? No właśnie… Po 1 – Donald Tusk to amator piłki nożnej. Szef Rządu wykorzystuje każdą okazję, żeby pobiegać za piłką po murawie. Tym samym pokazuje, że jest zwykłym człowiekiem, który nie tylko siedzi za biurkiem, i steruje ministrami, ale też ma jakąś pasję i jej się oddaje. Po 2 – Donald Tusk to tenisista. Niedawno wybuchła afera, ponieważ premierowi zarzucano, że wykorzystał służbowe auto do prywatnych celów. Miał nim dojechać do ośrodka sportowego, gdzie rozegrał mecz tenisa. Pomijając ten incydent, należy przyznać, że zamiłowanie do sportu to dobra cecha. Premier w końcu promuje zdrowy tryb życia. Po 3 – Donald Tusk to biegacz. W Internecie możemy znaleźć informację o tym, że jesienią 2011 roku premier biegał po krakowskich Błoniach. I jak tu nie kochać takiego polityka? Polityk, strateg, sportowiec, mówca. To nie mógł być przypadek, że właśnie do Donalda Tuska trafiła statuetka Wiktorów.

Polityk-kibic

                Polski polityk jest nie tylko czynnym sportowcem. Z racji wieku i zdolności fizycznych, niektórzy niestety muszą się ograniczyć jedynie do roli kibica. Za przykład może posłużyć polityk Prawa i Sprawiedliwości – Stanisław Kogut. Na portalu YouTube.pl zamieszczone zostało kilkuminutowe nagranie, na którym możemy zobaczyć posła, kibicującego podczas meczu piłki nożnej. Nazwisko zobowiązuje, dlatego pan Kogut przyjął postawę bojową i wyrażał swoje zdanie na temat gry w dość agresywny, można powiedzieć, sposób. Z doświadczenia wiem, że w chwili, kiedy kibicuje się swojej ukochanej drużynie, emocje sięgają zenitu i ciężko jest je opanować. Jednak pana Koguta ewidentnie poniosło, i w tym przypadku może to się negatywnie odbić na jego opinii. Zwłaszcza, że poseł w wywiadach telewizyjnych wspominał, iż „jako katolik ma przykazanie miłości i nie zionie do nikogo nienawiścią.” Czy warto kreować się w mediach na kogoś, kim się nie jest, skoro prawda tak łatwo może wyjść na jaw? Jedno jest pewne – na Wiktora roku 2012, poseł Kogut nie ma co liczyć. Poniżej próbka możliwości posła Koguta.


Polityka a Kościół – polskie realia


           W dobie globalnego kryzysu ekonomicznego każdy stara się oszczędzać. Rząd próbuje „wycisnąć” z każdej możliwej dziedziny życia jak najwięcej, by ratować finanse państwa. Niestety, odczuwają to zwykli obywatele. Ceny żywności, elektryczności czy paliw szybują stale w górę, wynagrodzenia za pracę nie rosną, znikają ulgi. Co jakiś czas na tapetę powraca temat finansowania Kościoła w Polsce.

Koniec Funduszu Kościelnego?

źródło: http://kachnal.blox.pl/resource/ksiadz_pedofil.JPG
Miesiąc temu natrafiłem w Internecie na artykuł, w którym można było przeczytać, że Donald Tusk  i jego doradcy szykują się do likwidacji Funduszu Kościelnego. Warto wyjaśnić co to takiego. Otóż Fundusz Kościelny to nic innego, jak zwykła „skarbonka”, do której budżet państwa przekazuje określoną kwotę. Następnie te pieniądze rozdzielane są pomiędzy wszystkimi Kościołami i innymi związkami wyznaniowymi, które posiadają uregulowany status prawny w naszym kraju. Jak może być niedługo? Projekt rządu, dotyczący nowego sposobu finansowania Kościołów, jest dość prosty: przewiduje się likwidację Funduszu, nakazanie Kościołom samodzielnego płacenia składek na ubezpieczenie zdrowotne i socjalne duchownych. Co najważniejsze, Kościoły i związki wyznaniowe miałyby być finansowane z dotacji przekazywanej dobrowolnie przez podatników. Na ten cel każda osoba fizyczna mogłaby odliczyć 0,3 proc. swojego podatku.


„Atak na Kościół i tożsamość narodową”

Nie dziwi fakt, iż głos w sprawie zabrała opozycja. Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości nazwał ten projekt „atakiem na Kościół katolicki i na tożsamość narodową.” Ponadto stwierdził, że „takie zmiany, to otwieranie kolejnych pól do walki z Kościołem. Jeśli rząd dokonuje tu zmian, to wyłącznie dla celów politycznych." Ostatnio, w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, przy okazji rozmowy na temat kontrowersyjnego projektu zmian finansowania Kościoła, Beata Kempa stwierdziła, że  "Rząd uderzając w Kościół, uderza w Polaków.” Czy aby na pewno tak jest, jak twierdzi pani Kempa?

Podatek na Kościół

Niestety, sytuacja, którą kreślą Mariusz Błaszczak i Beata Kempa, nie ma przełożenia na rzeczywistość. Jak podają Fakty TVN-u, 65% Polaków uważa, że państwo nie powinno przekazywać żadnych publicznych pieniędzy Kościołom ani innym związkom wyznaniowym. Na finansowanie Kościołów z pieniędzy publicznych zgadza się tylko 31 % badanych. Można przytoczyć kolejne liczby. W artykule Wirtualnej Polski o opodatkowaniu Kościoła w naszym państwie, czytam, że aż 85% internautów jest za opodatkowaniem Kościoła. Dlaczego więc opozycja mówi swoje, a liczby swoje? Oczywiście, do każdych sondaży należy podchodzić z dozą rezerwy, ale widać, że podejście społeczeństwa do omawianej kwestii jest inne, niż przed laty. Ludzie mają większą odwagę wypowiadać się publicznie na tematy do tej pory przemilczane. To ciężka sytuacja finansowa państwa, wymuszająca na zwykłym obywatelu zaciskanie pasa, daje mu odwagę do zabrania głosu i przeciwstawieniu się trwonienia państwowych pieniędzy. Czasy się zmieniają, zmieniają się też ludzie, którzy coraz mniej identyfikuje się z Kościołem. W Polsce cały czas wznosi się pełne przepychu sakralne budowle, a tymczasem studenci nie mają dostępu do najnowszych podręczników akademickich. Infrastruktura drogowa i kolejowa jest w opłakanym stanie. Dzieci nie mają gdzie się bawić, bo nie ma nowych placów zabaw. Likwidowane są szkoły. Dlaczego więc nie okroić budżetu kościelnego, i nie przekazać części na inne ważne potrzeby? Z mojej perspektywy heroiczna obrona Kościoła przez opozycję, to kolejna okazja, aby wbić „szpilę” w Rząd. Jestem daleki od popierania obecnej władzy, ale likwidacja Funduszu Kościelnego to jeden z nielicznych, według mnie, dobrych propozycji zmian. Pożyjemy, zobaczymy.


Źródła:
 





Francuski "bling-bling efekt''


Wydaje się, że wczoraj rozpoczęło się odliczanie prezydentury Nicolasa Sarkozy. Jest mało prawdopodobne, że druga tura może odwrócić tę sytuację. Jest wielce prawdopodobne, że Francois Hollande wygra drugą turę. Nie dlatego, że taki silnym kandydatem jest Hollande a dla tego, że Sarkozy pozwolił sobie na takie życie, jak żyli kiedyś top politycy byłego Związku Radzieckiego - w luksusie, przepychu i całkowicie ignorując fakt, "co  pomyślą ludzie?" na tle daleko kontrowersyjnej sytuacji gospodarczej w ich kraju.

                                                    Żródło:  http://news.nikcity.com/images/2012_04/36532_1_500x365.jpeg


Teraz sytuacja jest taka, że ​​nie wszyscy Francuzi mogą sobie pozwolić na głos ponownie za "Prezydenta bogatych" lub prezydenta "bling bling" jak Sarkozy od dawna jest nazywany przez pasje do wszystkiego luksusowego i drogiego. Wszystko co ma zdolność do blasku pod słońcem - bez względu czy chodzi o drogie jachty, zegarki lub po prostu okulary. Ostatnią kroplą goryczy jest historia Patek Philippe zegarek wartości 55.000 euro na ręce prezydenta w przedwyborczym wiecu tydzień przed pierwszą turą: Sarkozy schował go do kieszeni, kiedy przyszło do tradycyjnego spotkania z ludźmi - czy ukrył go dlatego, że  bał się, że jeden z „prostych” ludzi ukradnie mu cenną rzecz? Wielu zwykłych Francuzów nie może sobie pozwolić na prezydenta, który wyraźnie  i jasno określić wszystkie akcenty: ludzie on ma przyjaciół przed wyborami po wyborach - on jest przyjaciół z miliarderami. Dokładnie - jadalnie z nimi w najdroższych restauracjach, odpoczywanie z Carlą na jego jachtach, sprzyjając
 im różne preferencje podatkowe natomiast głośno mówić ludziom: "nadszedł czas, by zacisnąć pasa". Więc jak o nich, bardziej tylko dba o starszego syna, którego głowę chciał lobbować na pokładzie aranżacji słynnej biznesowej dzielnicy Defense w Paryżu. Krótko mówiąc, zbyt wiele luksusu i przepychu u Prezydenta w czasach kryzysu gospodarczego. Kryzys, który w całej swojej piękności dał o sobie znać po tym jak Francja na początku tego roku straciła trzy politycznie istotne dla francuskiego rządu korporacje wyznaczające rating kredytowy. Francois Hollande, którego francuscy przeciwnicy nazywają "szmatą" przez niezdecydowanie i brak charyzmy, aby otworzyć się na jedną rzecz: jego wrogość wobec tych, przed którymi stoi na baczność,  "uwaga" Sarkozy. "Nie lubię bogatych" - szczerze mówi Holland. Wydaje się, wszystko dąży do tego - "wstąpił do władzy i wrócił bez 50 milionów – darmowo tam byłem".
W każdym razie, francuska konkluzja jest jasna - jeśli jako prezydent utonął w luksusie i przepychu - jest ryzyko do skonczenia prezydentury w pierwszej kadencji.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

PERSONA NON GRATA



Fale krytyki i szeroką medialną dyskusję wywołał ukazany 4 kwietnia b.r. na łamach dziennika  „Süddeutsche Zeitung” wiersz niemieckiego pisarza, noblisty Güntera Grassa Was gesagt werden muss (Co musi być powiedziane).


Prowokacja? Antysemityzm?


W wierszu Grass podkreśla, że zdecydował się powiedzieć, co "musi być powiedziane", w sytuacji, gdy Niemcy mają dostarczyć Izraelowi kolejny okręt podwodny. Jak twierdzi, z tej jednostki mogą zostać odpalone rakiety w kierunku miejsca gdzie podobno znajduje się bomba atomowa, chociaż jej istnienie nie zostało udowodnione. Ostrzega przy tym swoich rodaków, że dostarczenie okrętu podwodnego Izraelowi może być przestępstwem.

Ponadto noblista domaga się nieograniczonej i stałej kontroli izraelskiego potencjału nuklearnego oraz irańskich ośrodków nuklearnych, podkreślając przy tym, że prawo międzynarodowe winno być stosowane zarówno wobec Iranu, jak i Izraela.

Co zatem ma na celu pisarz, wskazując Izrael jako główne zagrożenie dla pokoju? Czy jest to prowokacja? A może przejaw antysemityzmu? (poniżej wersja po polsku)
Według tygodnika Newsweek jest to na pewno dowód, że Niemcy uwalniają się od poholokaustowych wyrzutów sumienia.

Odpowiedź Izraela


Jak donosi tygodnik Wprost już następnego dnia po publikacji wiersza, izraelska ambasada w Niemczech wystosowała oświadczenie, że „poemat Grassa wpisuje się w Europejską tradycję oskarżania Żydów przed Paschą o rytualne morderstwa. Cztery dni później Eli Jiszaj, szef izraelskiego MSW, uznał Grassa za persona non grata w Izraelu i domagał się odebrania niemieckiemu pisarzowi Nagrody Nobla, jak twierdzi, z powodu próby wzniecenia nienawiści przeciwko państwu i narodowi izraelskiemu. Izraelski premier Benjamin Netanjahu również skrytykował niemieckiego noblistę, wzywając jednocześnie do napiętnowania myśli zawartych w wierszu, który „haniebnie zrównuje Izrael z Iranem, reżimem, który kwestionuje Holokaust i grozi Izraelowi unicestwieniem”.


Jak donosi Wprost, oprócz skandalizującego poematu, powodem do niepokoju Izraela są również sondaże, z których wynika, że większość Niemców po cichu podziela opinię Grassa o tym, że Izrael stanowi zagrożenie dla światowego pokoju. Należy jednak przyznać, że Izrael jest krajem, który nie dopuszcza do siebie żadnej krytyki. A przecież jest to kraj jak każdy inny, i jak każdy inny może być krytykowany i nie musi to stanowić żadnego tabu, czy świadczyć o antysemityzmie. Tak więc spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy Izrael wyolbrzymił problem, czy może niemiecki pisarz nieco się zagalopował?




niedziela, 22 kwietnia 2012

Walka o wolne media, czy o zwycięstwo w wyborach?

21 kwietnia w centrum Warszawy odbył się marsz, którego głównym celem było zademonstrowanie sprzeciwu wobec odmownej decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji odnoszącej się do przyznania miejsca na pierwszym multipleksie Telewizji Trwam. Nie trudno się domyśleć, że uczestnikami owego marszu byli przede wszystkim z ojca dyrektora – Tadeusza Rydzyka, szefa medialnego imperium, a także zagorzali sprzymierzeńcy Prawa i Sprawiedliwości. Co ciekawego, oprócz płomiennego przemówienia Jarosława Kaczyńskiego do ludu, publicznie głos zabrał także Zbigniew Ziobro. Retoryka obu panów była dość zaskakująca. Po pierwsze, nie dziwi fakt, że prezes PiS nie skupiał się za bardzo na kwestiach związanych z celem marszu, czyli wolności mediów w Polsce. Jednak nie skupiał się także na krytyce rządu, co od dłuższego czasu jest głównym tematem jego wypowiedzi. Wzywał on bowiem do zjednoczenia prawicy. Zwrócił się także bezpośrednio do szefa Solidarnej Polski : „Zwracam się do ciebie, Zbyszku, zapomnijmy o tym, co było złe, idźmy razem”.  Zbigniew Ziobro odpowiedział na te słowa : „To co było, zapomnieliśmy. Chcemy działać razem” (niestety prezes PiS był już nieobecny podczas wypowiedzi Zbigniewa Ziobry, gdyż po swoim przemówieniu od razu opuścił miejsce protestów). Na pierwszy rzut oka można by słowa obu panów potraktować jako rychłe zjednoczenie prawicy. Czy jednak na pewno? Kilka godzin po tych wydarzeń Zbigniew Ziobro pojawił się w programie  „Fakty po faktach” na antenie TVN 24 i jego retoryka brzmiała już zupełnie inaczej. Podkreślił, iż ze smutkiem ocenia ten marsz jako polityczny, a jego cel miał charakter ponadpartyjny. Uznał także, że pomimo wspólnego stanowiska w tej konkretnej sprawie, Solidarna Polska idzie swoją drogą.  Pomimo tego opinia publiczna zaczęła poszukiwania wspólnych pomysłów dla Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski, m.in. padły głosy o wspólnych listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tylko co z tymi wolnymi mediami w Polsce? I co na to ojciec dyrektor?

sobota, 21 kwietnia 2012

CZAS DLA INICJATYW SPOŁECZNYCH


Zbliża się EURO 2012. Kibice już liczą dni do rozpoczęcia zmagań sportowców. Do poprawienia są tylko drobne detale – powiedział na konferencji prasowej, na stadionie "Arena Lviv" szef UEFA Michel Platini. (http://sport.tvp.pl/) Każdy z nas na swój sposód postrzega to wydarzenie. Dla niektórych z nas EURO to piękne widowisko sportowe, za to inni widzą w nim szansę na polepszenie wizerunku Ukrainy i Polski w oczach Europejczyków, dla uczniów szkół średnich i studentów uczelni wyższych – to szansa by skończyć studia wcześniej niż zwykle. Dużo jest także osób, które po prostu na EURO chcą zarobić i nie ma w tym nic dziwnego. Co ciekawe, w dalszym ciągu nie ucichły oskarżenia  o  zawyżanie cen za hotele na Ukrainie (w niektórych przypadkach do 10 razy wyższe niż zwykle). Osobiście uważam, że Ukraińcy – to naród gościnny i ciekawy.
Niedawno na portalu społecznościowym Facebook przypadkowo natknęłam się na dwie grupy U Nas Gości  i CAN I HELP U. Ludzie samodzielnie zorganizowali inicjatywy, które pomogą gościom EURO 2012 poczuć się w kraju komfortowo, nie patrząc na pokoje w hotelach za 1000 euro, w hostelach za 500 euro i w namiotach  za 100 euro, a  także, nie patrząc na to, że w transporcie, na ulicach, wszędzie oni spotkają się z napisami  cyrylicą. Ludzie po prostu poczuli się gościnnym narodem, który chce pomóc  cudzoziemcom poczuć się na Ukrainie przytulnie i tak, by zechcieli znów przyjechać do Ukrainy i przywieźć ze sobą swoich przyjaciół i rodziny.
Grupa U Nas Goście, na przykład proponuje zakwaterować ludzi bezpłatnie, zorganizować infolinię, która pomoże cudzoziemcom otrzymać  odpowiedzi na różne pytania i zagwarantować pomoc w języku angielskim, a także wiele innych inicjatyw.  
Grupa CAN I HELP U?  to inicjatywa, która proponuje pomoc dla cudzoziemców w języku angielskim, a także w innych europejskich językach, zaprasza na wspólne spotkania żeby zaprzyjaźnić się z ludźmi z różnych krajów i przejawić  gościnność. Na tej grupie proponuje się  wizualną produkcję z logo EURO 2012, koszulki, naklejki, które można nabyć czy wyrobić samym. Na tle negatywnej informacji odnośnie Euro, oszuctwa właścicieli hotelów i naszej ukraińskiej chciwości, informacja  o podobnych  inicjatywach społeczeństwa zaczyna mi wracać wiarę w Ukraińców i ukraińską przyszłość. 

wtorek, 17 kwietnia 2012

TV Trwam bez koncesji na multipleksie


          TV Trwam jest częścią fundacji Lux Veritas i nie otrzymała miejsca od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na multipleksie cyfrowym z powodu braku wiarygodności finansowej. Fundacja natomiast twierdzi, iż jej finanse są w lepszym stanie niż trzech innych nadawców, którzy koncesje otrzymali - pisze "Rzeczpospolita". Koncesje otrzymały: za darmo TVP, a oprócz niej prywatni nadawcy - Grupa ATM (właściciel kanału ATM Rozrywka TV), Stavka (kanał TTV) oraz Eska TV (kanał o tej samej nazwie) i Lemon Records (kanał Polo TV). Dwaj ostatni wspomniani przez zemnie nadawcy należą do spółki Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe. Zdaniem "Rzeczpospolitej" Lux Veritatis ma największą (oprócz Grupy ATM) wysokość aktywów trwałych. Przekraczają one 86 mln zł (2010 r.) wobec 23 tys. zł Eski, 246 tys. zł Lemon i 1 zł Stavki.  Fundacja ojca Rydzyka ma też większe aktywa obrotowe - ponad 90 mln zł (2,3 mln zł - Eska, niespełna 2 mln zł - Lemon, prawie 100 tys. zł - Stavka). Większość z 90 mln zł pochodzi z pożyczki uzyskanej od polskiej prowincji zakonu redemptorystów.

          Właściciel oraz widzowie TV Trwam uważają, że jest to gra polityczna prowadzona przez KRRiT która ma na celu ograniczać wolność mediów. Ojciec Rydzyk oraz widzowie Tv Trwam zaczęli organizować marsze w obronie pluralizmu w polskich mediach. W marszach protestacyjnych brało udział tysiące ludzi. Marsze odbyły się w Rzeszowie, Olsztynie, Warszawie, Bielsku-Białej, Krakowie, Łodzi, Szczecinie, Bydgoszczy, Białymstoku, Gdańsku i Lublinie, a także w Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles, Toronto, Berlinie i Hamburgu oraz w czasie pielgrzymki na Jasną Górę, która odbyła się w sobotę 24 marca bieżącego roku. Następny marsz protestacyjny odbędzie się 21 kwietnia 2012 roku w Warszawie o godzinie 13: 00 startujący z Placu Trzech Krzyży. Ponadto, co czwarty Polak (wg. Interaktywnego Instytutu Rynkowego) uważa, iż nieprzyznanie miejsca na cyfrowym multipleksie stwarza zagrożenie wolności mediów w Polsce. Czy protesty i petycja poparta dwoma milionami podpisów pomoże - zobaczymy w niedalekiej przyszłości.